Z bólem w sercu brunet przyglądał się nogom swojej ukochanej. Na jej stopach pojawiło się kilka pęcherzy, a skóra była mocno zaczerwieniona. Musiał jakoś zareagować, coś zrobić. Cokolwiek.
Po upewnieniu się, że Brie nadal smacznie śpi, Harry opuścił jej niewielki pokoik. Od razu skierował się w stronę łazienki na parterze, gdzie w jednej z szafek znajdowały się medykamenty. Styles zamknął drzwi, a następnie rozpoczął poszukiwania czegoś, co pomoże przy oparzeniach. Jedyne co brunet znalazł w domowej aptece to kilka bandaży i gaz, które mogłyby posłużyć do zakrycia ran przed bakteriami. Prócz tego nic na oparzenia.
Harry przymknął na chwilę oczy i westchnął. Starał się przypomnieć sobie jak jego opiekunka leczyła oparzenia na rękach bruneta, kiedy ten był dzieckiem. Nie raz Zielonooki wpadł w trujące krzewy, poparzył się wodą czy gorącym czajnikiem. A może by tak...?
Brunet szybko zamknął szafkę, a następnie wypadł z łazienki na korytarz. Teraz tylko trzeba dostać się niezauważonym na piętro. Brunet skierował się wzdłuż ściany pod schodami, a następnie lekko wychylił, chcąc zajrzeć do pomieszczenia obok. Jego ojciec żywo rozmawiał z Octavią, natomiast Cedric wypijał równo z matką jakiś alkohol. Wszyscy byli zajęci sobą i to była szansa dla Harry'ego. Mężczyzna zwinnie, lecz po cichu wszedł na schody, a następnie skierował się na piętro. Teraz cel bruneta był doskonale widoczny.
Młodzieniec szybkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od okna na końcu korytarzu. Dawna pokojówka Lindy, a tym samym opiekunka Harry'ego z dzieciństwa hodowała tutaj różne kwiaty. Sama pani Styles "podarowała" do tego celu parapet kobiecie. Pracownica odeszła, ale jej aloes nadal pozostał na tym samym miejscu w beżowej doniczce.
Brunet przyglądnął się roślinie, a następnie delikatnie oderwał jej kawałek. Z zielonego liścia od razu pociekł sok, który najbardziej interesował bruneta. Harry urwał jeszcze dwa fragmenty, a następnie równie zwinnym krokiem powrócił do pokoju Brie.
Dziewczyna nadal spała, tym razem na boku. Tym samym, dostęp do jej stóp był lekko utrudniony. Młodzieniec westchnął i zbliżył się do łóżka, tuż po upewnieniu, że domknął drzwi.
I jak to teraz zrobić?
Harry westchnął i przygryzł na moment wargę w konsekwencji zamyślenia.
Przede wszystkim trzeba być delikatnym.
Brunet kucnął przy łóżku, a następnie wyciągnął ręce, lecz po chwili je cofnął. Nie można tak, to przecież niekulturalne, tak bez pytania.
Harry westchnął ciężko czując ile trudności przyprawia mu tak prosta czynność. Nagle Brie poruszyła się niespokojnie na łóżku, a po chwili uchyliła powieki.
– Harry? – szepnęła cicho, przecierając dłońmi oczy. Brunet uśmiechnął się nerwowo i przysunął bliżej twarzy kobiety. Nagle wzrok Zielonookiego spoczął na nogach kobiety. Brietta przeniosła spojrzenie na swoje stopy i westchnęła ciężko wiedząc, że są odkryte.
– Zostaw je – mruknęła, widząc wzrok swojego ukochanego. – To nic takiego.
– Brie – szepnął, przysuwając się blisko kobiety i chwytając jej dłonie. – Widać właśnie jak to nic takiego – mruknął, troskliwie. – Skarbie – szepnął, powodując ciepło na sercu brunetki. Uwielbiała, gdy Harry zwracał się do niej w taki sposób. – Jeśli coś z tym nie zrobimy to może być jeszcze gorzej. Przyniosłem aloes i jakieś gazy. Zrobię prowizoryczny okład, a jutro rano zadzwonię po lekarza. – na samą wzmiankę o doktorze brunetka poderwała się i chwyciła mężczyznę za ramię. – Nawet się nie sprzeciwiaj – mruknął, wiedząc co ślina przyniosła na język Brie. – Wiem, że jesteś silna, bardzo dzielna, ale nie chcę żebyś musiała płakać – oznajmił czule, dotykając policzka brunetki. Teraz, będąc bliżej światła dojrzał zaschnięte ślady po łzach. Brietta zapłonęła delikatnym rumieńcem i spuściła wzrok.

CZYTASZ
Love and War // h.s
Fanfiction- Nie rób tego. Gdyby zobaczyła nas twoja matka, już dawno leżałabym pod ziemią - warknęła nieco podirytowana zachowaniem mężczyzny. - Ale jej tu teraz nie ma - odpowiedział jej młodzieniec. Okładka autorstwa: @elziix01