Rozdział 7: ,,Pytanie"

218 32 7
                                    


Ten dzień dużo różnił się od innych. Przede wszystkim Harry wymusił na Brie, aby ten jeden raz nie trudziła się sprzątaniem całej willi czy przygotowywaniem dwudaniowego obiadu. Brunet w prawdzie mógł odmówić sobie zupy, ale nie deseru. Deserek był obowiązkowy.

Takim oto sposobem brunetka i młodzieniec rządzili w kuchni. White starała się nauczyć chłopaka jakiegoś prostego przepisu, jednak nie wychodziło jej to za dobrze. Nie chodzi o to, że Brietta była złą nauczycielką, po prostu miała trochę tępego ucznia.

– Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wreszcie możemy być sami – szepnął Harry, tuląc do siebie Brie i całując ją w czoło. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem i przymknęła oczy.

– Czuję się troszkę...dziwnie – mruknęła, przenosząc wzrok z ich złączonych dłoni na pianino stojące w rogu sypialni. Para znajdowała się właśnie w pokoju Styles'a i siedziała w pozycji półsiedzącej na łóżku.

– Dlaczego? – spytał nieco zdeformowanym głosem brunet. W głębi serca nie takiego tekstu oczekiwał od kobiety.

– Wiesz...do tej pory ukrywaliśmy się. Nie okazywaliśmy sobie uczuć tak...otwarcie – mówiła, mając co jakiś czas problem z doborem słów. – Troszkę się krępuję.

– Nie masz czego i przed kim – westchnął z rozbawieniem brunet, muskając delikatnie polik kobiety.

– Skoro tak mówisz – odpowiedziała, wypuszczając ze świstem powietrze.

Brietta przymknęła oczy i ułożyła głowę na klatce piersiowej Harry'ego. Brunet delikatnie wplótł palce w długie włosy kobiety i gładził kosmyki włosów. W konsekwencji tego White mruczała cicho, wtulając się mocniej w umięśnione ciało mężczyzny.

– Zagrasz mi coś? – spytała cichutko, uchylając na chwilę powieki.

Jej ciemne tęczówki skanowały przystojną twarz młodzieńca z nadzieją, że zgodzi się na jej prośbę. Dawno już nie słyszała wygrywanych przez niego melodii, które targały jej sercem i umysłem.

– Nie wiem – westchnął. – Chyba wyszedłem z wprawy – dodał po chwili.

– To niemożliwe. Jeszcze kilka dni temu grałeś. Nie oszukasz mnie. Widziałam uniesioną klapę pianina – powiedziała szybko, widząc, że zanosi się na sprzeciw ze strony bruneta.

– Niech ci będzie Kochanie – szepnął, unosząc się lekko.

Brunet oparł się bokiem na łokciu i spojrzał w oczy Brie. Kobieta uśmiechnęła się lekko i zapłonęła przy tym rumieńcem. Mężczyzna powoli pochylił się, a ich usta zetknęła się ze sobą w czułym, ale niedbałym pocałunku. Momentalnie palce brunetki pojawiły się na ciepłym policzku mężczyzny, który pokrywał delikatny zarost. Brie uwielbiała go w takim wydaniu.

Niepozorny pocałunek szybko zamienił się w namiętną walkę o dominację. Wydawało się jednak, że żadne z nich nie chciało wygrać, a jak najdłużej przeciągać pojedynek.

– W takim tempie to nigdy mi nie zagrasz – zaśmiała się cichutko Brietta, odsuwając na chwilę bruneta od siebie. Oboje starali się unormować swoje oddechy i przyspieszone bicie serc.

– Zawsze wiesz jak zepsuć atmosferę – mruknął z rozbawieniem brunet, a następnie musnął czubek nosa White.

Dziewczyna zaśmiała się i wpatrywała w oczy mężczyzny. Oboje spoglądali na siebie z wielką miłością i uczuciem. Tak bardzo tęsknili za możliwością bycia razem bez obawy o nakrycie ich.

Brunet westchnął i z niechęcią zsunął się z wysokiego łóżka. Przeczesał swoje nieco podburzone włosy i poprawił koszulę. Następnie skierował się w stronę pianina. Uniósł delikatnie wieko i przejechał palcami po nieco przetartych klawiszach. Sypialnia wypełniła się licznymi dźwiękami, kojąc tym uszy Harry'ego. To niezwykłe, że kilka niepozornych klawiszy było w stanie uspokoić jego zszargane nerwy i koić spokojną duszę romantyka.

Love and War // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz