Rozdział 10: ,,Liam Payne"

226 27 12
                                    

Przez ostatnie półtora miesiąca zaszło trochę zmian. Między innymi Brie zdecydowała się wrócić do swojego domu. Na nic zdały się próby zatrzymania kobiety przez Harry'ego. Brunet bardzo chciał mieć White na oku przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zważywszy na to, że dziewczyna nadal nie pozbierała się po śmierci babci. Brunetka dość powoli wracała do żywych. Dopiero po tygodniu zdecydowała się powrócić do swoich obowiązków rezydencji, co niezwykle ucieszyło Lindę. Wreszcie miała na kim wyładować swoje negatywne emocje. Mimo powrotu do pracy, Brietta wykonywała wszystkie czynności bez emocji, jak maszyna przygotowana na taśmową produkcję. Z bólem, który starała się skrywać w sercu wysłuchiwała nagan od pani Styles i starała się wszystkie obowiązki wykonywać z niezwykłą dokładnością.

Przez te półtora miesiąca częstymi gośćmi w wilii byli Payne'owie. Jak się okazało, planowali przenieść się w te okolice i właśnie poszukiwali jakiegoś ładnego lokum. Pomagał im w tym ich syn, który na co dzień mieszkał Londynie. Rodzina praktycznie codziennie pojawiała się u państwa Styles czy to na obiad, czy kolację. Raz nawet wpadli podczas śniadania. Linda zawsze wychwalała wtedy Liam'a, jego inteligencję i stanowisko. Nie obyło się wtedy również bez nieco mniej pozytywnych uwag na temat Harry'ego. Mogło się wydawać, że Linda uwielbiała upokarzać swojego syna przed znajomymi. Czerpała z tego jakąś dziką satysfakcję. Może swoją gadaniną chciała zmusić młodszego syna do jakiś działań? Najgorsze było to, że wszystkim tym słowom przysłuchiwał się Liam. Mimo, że w dzieciństwie przyjaźnił się on z Harry'm, to zawsze była pomiędzy nimi nić rywalizacji. Słowa Lindy były więc niezwykle krzywdzące względem Harry'ego. Tym bardziej, że brunet mógł poszczycić się chociażby swoją niezwykłą umiejętnością gry na pianinie i  tworzenia własnych utworów. Szkoda tylko, że Styles był na tyle nieśmiały, że nie dzielił się talentem z szerszym gronem.


***

Był czwartek, kiedy to Payne'owie zapowiedzieli swoje przyjście na kolację. Od samego rana Mary i Brie uwijały się, aby tylko zdążyć ze wszystkimi daniami, które zażyczyła sobie Linda. Było to dość ciężkie, zważywszy na to, że należało również posprzątać willę. Nic więc dziwnego, że nim goście pojawili się, Brietta nie miała już sił, czego nawet nie chciała ukrywać. A może raczej nie miała energii, aby ukryć swoje zmęczenie.

Z tego powodu Mary zdecydowała się podać przystawkę oraz główne danie. Deser miał należeć do Brie, również dlatego, iż kobieta była jego autorką. Ulubiona tarta cytrynowa George'a.

W odpowiednim momencie Brie chwyciła w dłonie tacę z ciastem i skierowała się do jadalni. Przy stole siedzieli wszyscy, prócz Cedrica i jego żony. Tym razem nie mogli się pojawić, co sprawiało, że Brietta mogła choć trochę odetchnąć z ulgą. Uważny wzrok Octavii, którym śledziła White przez ostatnie półtora miesiąca był niepokojący. Przecież Brie nic jej nie zrobiła.

Zielone oczy Harry'ego od razu powędrowały z białego talerzyka na drobną brunetkę. Mimo, że nie było tego po niej widać, to wiedział, że była ona niezwykle zmęczona. Tak bardzo chciał w tamtej chwili wstać od stołu i móc zabrać ją do swojej sypialni. Aby jeszcze raz mogła zregenerować siły na jego miękkim łóżku, które tak chwaliła. Aby mógł dać jej to co najlepsze. Aby mógł ją objąć, złożyć na jej czole delikatny pocałunek i przez całą noc czuwać nad jej snem. Aby mógł przy niej po prostu być.

– Moja ulubiona tarta – skomentował z uśmiechem George. – Czyli mój węch mnie nie mylił – dodał z lekkim rozbawieniem, które udzieliło się małżeństwu Payne'ów.

Harry oderwał na chwilę wzrok od swojej ukochanej i spojrzał na gościa, siedzącego niedaleko. Na Liam'a. Jego pełne pożądania spojrzenie utkwione było w nieświadomej tego Brie. Payne rozsiadł się wygodnie, lecz nie zapominając o zasadach kultury i dwoma palcami przejechał po swoich ustach. Harry myślał, że zaraz wybuchnie i przestanie się kontrolować. Jak on mógł?!

Love and War // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz