Spojrzałam przerażona na Eleanor. Ona dobrze wie, że ich nie znoszę. Każde spotkanie z tą rodziną było dla mnie katorgą. Kimberly ma w zwyczaju kupowania mi bardzo 'ciekawych' prezentów. Rok temu w święta postanowiła kupić mi strój pokojówki. Powiedziała, że 'może w taki sposób ktoś mnie zechce'. Już nigdy nie otworzę żadnego prezentu przy rodzinie. Wredna suka. Ciocia Agatha wraz z Laurą mają w zwyczaju komentować mój wygląd. Oczywiście wiedzą o moich zaburzeniach odżywiania, ale raczej nic sobie z tego nie robią.
Postanowiłam więcej o tym nie myśleć i nacieszyć się chwilą wolności. Około 21 położyłam się spać.
***
Wstałam o godzinie 10 i zeszłam na dół. Jak się okazało przygotowania szły już pełną parą. Kilka pracowników mojej siostry zostało i pomagało w pracach.
-Oh, witaj Clem, odnieś to do jadalni. - Eleanor szybko podała mi wazon i uciekła.
Szybko odstawiłam dzban z kwiatami na stół i skierowałam się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Tam zastałam moją siostrę oraz Alexandra. Co on tu robi? Nie wyjeżdża? Zigmorowałam ich, przygotowałam płatki z mlekiem i przysiadłam się do stołu.
-Alexandrze, chciałabym cię spytać czy masz plany na dzisiaj?
-Właściwie... To nie... - powiedział smutno i spojrzał na mnie.
-Wspaniale! - klasnęła w dłonie Eleanor. - Czy chciałbyś nam dziś potowarzyszyć?
-Jeśli to nie problem, z chęcią. - Alexander rozjaśnił się.
Eleanor szybko wybiegła z kuchni nawet nie kończąc swojej kawy. Najwyraźniej zrobiła sobie bardzo krótką przerwę.
-Ciekawe jak poradzisz sobie z moją rodzinką. - odłożyłam naczynia do zmywarki, odwróciłam się do mężczyzny i oparłam o blat krzyżując ręce.
-Jest aż tak źle? - pokiwałam głową.
-Sam się przekonasz - wzruszyłam ramionami.
Moja rodzina przyjeżdża około 15, więc na przygotowanie się mam około 4 godzin. Chciałam wypaść dobrze przed Blackami, abym nie musiała słuchać większej ilości komentarzy niż zwykle. Zamknęłam drzwi od pokoju i puściłam muzykę.
Czas zacząć zabawę.
Postanowiłam zrobić mocniejszy makijaż. Nałożyłam puder, podkreśliłam brwi i pomalowałam rzęsy. Oczy pomalowałam brązowym cieniem, a na usta nałożyłam bordową, matową szminkę.
Makijaż zajął mi 2 godziny, ponieważ nie mam w tym wprawy. Ubrałam czarną rozkloszowaną sukienkę. Przód był krótszy, a tył zachodził za kolana. Kreacja była na ramiączkach i miała dekolt w serek. Na nogi założyłam czerwone trampki. Zabiłabym się w szpilkach, a trampki mi pasują. Stanęłam przed lustrem. Cóż... Nie wyglądam źle...Schodziłam po schodach gdzie stał Alexander w garniturze. Gdy mnie zobaczył otworzył usta.
-O cholera... - powiedział do siebie mężczyzna.
Zawstydziłam się trochę, ale szłam dalej.
-Wyglądasz pięknie Clementine. - ujął moją dłoń i ją pocałował. Odruchowo zadrżałam pod jego dotykiem.
-K-kiedy przyjdą goście? - spytałam.
-Cóż... - spojrzał na zegarek. - Wygląda na to, że za chwilę.
Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja oraz Alexander czekaliśmy w salonie, a Eleanor wpuściła moją rodzinkę.
Pierwsza weszła jak zwykle perfekcyjna Agatha z krótką granatową sukienką. Za nią wszedł Steven odziany w drogi garnitur. Matt od razu pobiegł gdzieś do kuchni, a za nim weszła Kimberly... O ja pierdole... Krótszej sukienki chyba nigdzie nie widziałam. Kim miała ma sobie chyba tonę makijażu, a jej różowa sukienka pokazywała więcej niż zasłaniała. Wygląda na to, że powiększyła usta i przedłużyła włosy czarne jak smoła. Spojrzała na mnie z pogardą, po czym wzrok przesunęła na Alexandra. Cóż, muszę przyznać, że jej się nie dziwię. Wygląda bardzo dobrze.
Mój dziadek i Laura jeszcze nie przyszli. Eleanor zajęła się rozmową z małżeństwem, a Kimberly podeszła do naszej dwójki. Położyła ręce na torsie i powiedziała:-Co taki przystojniak jak ty, robi z taką... - spojrzała na mnie. - Wywłoką?
***
XD
CZYTASZ
Ochroniarz
RomanceClementine to 17-letnia dziewczyna z Londynu, która panicznie boi się dotyku przez wydarzenia z przeszłości. Mimo to jest bardzo zabawna i ironiczna. Skrywa w sobie trudną przeszłość i tajemnice. Ma tylko starszą siostrę - Eleanor. Kobieta w trosce...