- Ustawcie się do zdjęcia! - krzyknęła Marta, ustawiając samowyzwalacz w telefonie i stawiając go na statywie stworzonym z kilku książek, stolika i wazonu. Cała nasza siódemka stała przy palącym się kominku i szeroko się uśmiechała. Kolejna impreza przedświąteczna z przyjaciółmi odbywała się w przytulnej i wręcz rodzinnej atmosferze. Pomimo różnych problemów i innych spraw, którymi na co dzień zaprzątaliśmy sobie głowę, zawsze udawało nam się spotkać całą paczką na krótko przed świętami. Tym razem wigilijkę urządziła Marta, której służba oczywiście stanęła na wysokości zadania i przygotowała dla nas wyśmienitą kolację. Wszyscy byliśmy już syci do granic, a nadal czekał na nas jeszcze wykwintny deser. Kiedy skończyliśmy nasza prowizoryczną, pamiątkową sesję zdjęciową, rozsiedlśmy się na kanapie i otworzyliśmy drogie wino, które Marta "pożyczyła" z barku swojego ojca. Jej rodzice potulnie siedzieli w swojej sypialni na piętrze i po przywitaniu się z nami obiecali nie wyściubiać nosa spoza ich pokoju.
Na ławie pomiędzy nami stało siedem kieliszków napełnionych czerwonym winem. Każdy sięgnął po jeden z nich, a Bartek wstał, głośno przemawiając - starał się jak najpiękniej mówić o naszej wiecznej przyjaźni i po prostu życzył nam wesołych świąt. Pod koniec jego wystąpienia zgodnie zawiwatowaliśmy, upiliśmy trochę smakowitego wina i z powrotem leniwie opadliśmy na obite skórą siedziska.
- Sandra, czemu ty nie pijesz? - niespodziewanie zauważył Borys, który przypatrywał się blondynce, kiedy odłożyła na stolik nienaruszone wino. Dziewczyna kompletnie się zmieszała i nerwowo poprawiła swoją luźną sukienkę. Jak zawsze w podobnej sytuacji, spięłyśmy się w gotowości do mydlenia chłopcom oczu kolejnymi wymówkami.
- Miałaś wracać wcześniej, co nie? Mówiłaś o jakiejś rodzinie, która cię odwiedza - szybko wtrąciła Eliza z drugiego końca pokoju. Jej ton był pytający, jednak brzmiała na wystarczająco pewną siebie, żeby cała reszta jej uwierzyła. Odetchnęłyśmy z ulgą i wszystkie, jak na zawołanie, pokiwałyśmy głowami. W ciągu kilku ostatnich dni, Sandra nie odzywała się praktycznie do nikogo. Na dobrą sprawę, podczas wigilijnej kolacji rozmawiałyśmy z nią po raz pierwszy od dłuższego czasu. Postanowiłyśmy nie naciskać na przyjaciółkę, ale w głębi duszy miałyśmy nadzieję, że w końcu pogodzi się z myślą o ciąży i swojej przyszłości.
Marta poderwała się z siedzenia i ruszyła w stronę choinki, krzycząc, że czas na prezenty. Zabrała spod żywego drzewka wszystkie pakunki i położyła je na znajdującym się pomiędzy nami stoliku. Przyrzkeliśmy, że nie będziemy sobie mówić, kto kogo wylosował, żeby otrzymane prezenty były dla nas całkowitym zaskoczeniem. Kiedy nasza gospodyni starannie ułożyła wszystko na szklanym stoliku, mogliśmy wreszcie zidentyfikować należące do nas pakunki i otworzyć je. Mateusz jako pierwszy zauważył prezent podpisany jego imieniem i sięgnął po niego. Szybko rozerwał papier, który ciasno opatulał płaskie pudełeczko - skrywało kolejną grę do jego kolekcji, na widok której cały się rozpromienił.
- Ale będę miał zajęcie na święta! - krzyknął uradowany brunet, chwaląc się reszcie chłopców swoją nową zabawką. W tym samym czasie Marta odpakowała swój prezent - jako jedyna już wcześniej wiedziała, co dostanie i nie spodziewała się zaskoczenia. Już jakiś miesiąc wcześniej wysłała nam na grupowej konwersacji sukienkę z mało subtelną adnotacją, że byłby to jej wymarzony podarunek od kogoś z nas. Następną paczkę odpakował Bartek, który o mały włos nie stłukł swojego prezentu - okazały się nim być znakomicie pachnące perfumy. Po kolejny prezent sięgnęła Eliza. Byłam podekscytowana, ponieważ byłam pewna, że doskonale trafiłam z wyborem. Brunetka powoli otworzyła metalowe pudełko, w którym znajdowały się dwa pióra w srebrnej oprawie z wygrawerowanymi inicjałami dziewczyny. Mówiła mi o tym zestawie dobre kilka tygodni temu, podczas porannego papieroska. Sama nigdy nie wydałaby takiej sumy na dwa pióra, więc wiedziałam, że będą idealne na świąteczny prezent. Ucieszona dziewczyna rzuciła mi przelotne spojrzenie i puściła oczko, zapewne domyślając się, że to ja byłam jej Świętym Mikołajem.
CZYTASZ
Siedmiu Szeptem
Teen Fiction- Opowiedz mi o swoich znajomych, proszę - rzucił brunet od niechcenia. - Chciałbyś dowiedzieć się czegoś o moich znajomych?.. - spytałam niepewnie, dając sobie więcej czasu na odpowiedź. - Moją najlepszą przyjaciółkę, Martę zdążyłeś już dobrze pozn...