Tuż po powrocie do szkoły musiałam ostro walczyć o przetrwanie, chociaż nie zdążyłam się jeszcze na dobre zaaklimatyzować. Przepychałam się przez rosnący na korytarzu tłum ludzi, solidnie powstrzymujący mnie przed dotarciem na kolejną lekcję. Odnosiłam wrażenie, że pod moją nieobecność wszyscy się rozmnożyli. Ludzie stali, chodzili, siedzieli, rozmawiali, a niektórzy nawet skakali w każdym możliwym zakamarku korytarza. Rozpychałam się łokciami, nie zwracając najmniejszej uwagi na innych uczniów. Możliwe, że nawet uderzyłam kogoś kolanem, ale w tamtym momencie nie miałam czasu na zastanawianie się nad czyjąś krzywdą. Znajdowałam się na ostatniej prostej, wiodącej bezpośrednio do mojego celu, kiedy zauważyłam Artura. Opierał się o ścianę i czytał jakąś książkę. Postanowiłam podejść do bruneta, ponieważ nie miałam jeszcze okazji, żeby zobaczyć się z nim i podziękować za smaczną zupę.
- Nie wiedziałam, że czytasz książki - rzuciłam na powitanie, zaczepiając go. Chłopak podniósł wzrok i zmarszczył brwi w niezadowolonym grymasie.
- A co, wyglądam jak analfabeta? - spytał ironicznie.
- Wyglądasz, jakbyś był na nie za fajny - wytłumaczyłam, starając się go rozbawić.
- Milena, ja ci nie mówię, jak ty wyglądasz - skwitował, po czym zamknął książkę i wsadził ją do plecaka.
- Dobra, chciałam ci tylko podziękować za zupę. Była bardzo dobra, ale nie musiałeś - wyjaśniłam, przechodząc do sedna sprawy.
- Wiem, że pewnie tak nie wyglądam - zażartował - ale lubię pomagać przyjaciołom w potrzebie - dodał, wcinając mi się w zdanie.
- Masz racje, ale i tak dziękuję. Do zobaczenia - rzuciłam, posłałam mu szeroki uśmiech i skrępowana oddaliłam się w kierunku sali lekcyjnej, chcąc uciec od tej gęstej atmosfery. - Zaczekaj, możesz mi się za nią odwdzięczyć - zawołał za mną chłopak
- Artur, pomoc powinna być bezinteresowna - ponowiłam dyskusję, odwracając się na pięcie.
- W takim razie teraz ty mi pomożesz, równie bezinteresownie.
- W czym? - zapytałam, ciężko wzdychając.
- Dzisiaj gramy z chłopakami koncert, w pubie niedaleko szkoły.
- Śpiewacie do kotleta? - zakpiłam.
- Można tak powiedzieć. Będą tam ludzie z wytwórni i musimy im pokazać, że mamy jakichś fanów - szybko wyjaśnił.
- Mam przynieść transparent? - zażartowałam, twierdząc, że to mógłby być całkiem miły sposób na spędzenie wieczoru.
- Wystarczy, że zabierzesz ze sobą kilku znajomych i będziecie udawali dziki tłum fanów - ciągnął, ze skrępowaniem drapiąc się po karku. - To nie będzie was nic kosztowało - dodał.
- Skoro tak, to chyba uda mi się coś załatwić - odpowiedziałam ze sztuczną powściągliwością.
-Bardzo się cieszę, resztę informacji wyślę ci później - zakończył brunet, odkleił się od ściany i odszedł w drugą stronę, bez żadnego słowa pożegnania. Doszłam do wniosku, że nikt nigdy nie wytłumaczył mu, że w taki sposób nie kończy się konwersacji. Nie mogłam poświęcić ani minuty dłużej na bulwersowanie się z tego powodu, ponieważ wreszcie rozbrzmiał dzwonek na lekcję. W ekspresowym tempie poprawiłam swój kucyk i ruszyłam do klasy.
Podczas lunchu, zgodnie z niepisaną tradycją, wszyscy zjawiliśmy się na stołówce. Prawie wszyscy, ponieważ kiedy wszyscy zajęli miejsca okazało się, że Sandra gdzieś się zapodziała.
- Gdzie się podziała Socha? - zapytałam, dosiadając się do Elizy. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na to proste pytanie, więc w ciszy zajęłam się swoim drugim śniadaniem tak, jak pozostała piątka. Przy stoliku toczyły się luźne pogawędki, a kiedy przełknęłam ostatni kawałek swojej kanapki, wreszcie mogłam się podzielić z przyjaciółmi ważną informacją.
CZYTASZ
Siedmiu Szeptem
Novela Juvenil- Opowiedz mi o swoich znajomych, proszę - rzucił brunet od niechcenia. - Chciałbyś dowiedzieć się czegoś o moich znajomych?.. - spytałam niepewnie, dając sobie więcej czasu na odpowiedź. - Moją najlepszą przyjaciółkę, Martę zdążyłeś już dobrze pozn...