W kolejny poniedziałek, który nadszedł po emocjonalnym weekendzie, cała nasza paczka spotkała się dopiero przy lunchu. Nie działo się nic nadzwyczajnego - jak zawsze okupowaliśmy nasz ulubiony stolik i dyskutowaliśmy o rozmaitych tematach. Oczywiście, zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami ja i Mateusz odgrywaliśmy parę. Chłopak trzymał jedną rękę na mojej talii, a z pomocą drugiej pałaszował swoje drugie śniadanie. Nie wiedziałam, gdzie podziać swoje dłonie, więc po prostu sztywno trzymałam je na swoich udach. Liczyłam, że taki widok wystarczy Arturowi do poczucia ukłucia zazdrości.
W związku z dziejącymi się wówczas dziwnymi wydarzeniami, związanymi z brunetem i nie tylko, napisałam krótki tekst. Stwierdziłam, że mógłby się przydać jemu i zespołowi. Umówiliśmy się w szkole, gdzie miałam mu wręczyć moje wypociny. To miało być nasze pierwsze spotkanie od mojego sylwestrowego incydentu. Równocześnie chciałam zbesztać go z błotem za mydlenie mi oczu, jednak czułam się wyjątkowo bezsilna i beznadziejna. Na szczęście Mateusz zadeklarował, że pójdzie na spotkanie ze mną, żeby przy okazji móc dać mu do zrozumienia, że "byliśmy" parą. Podczas zwyczajnej rozmowy z przyjaciółmi siedziałam jak na szpilkach i jedynie przytakiwałam. Odnosiłam wrażenie, że czuli się równie niekomfortowo, widząc rękę bruneta ciasno oplecioną wokół mojej talii.
- Gdzie znowu jest Borys? - spytał Bartek, wyraźnie zirytowany coraz częstszą absencją jednego z naszych przyjaciół.
- Uspokój się, pewnie zaraz przyjdzie - odpowiedziała wzburzona Eliza, wiedząc, że do zwyczajów blondyna należało spóźnianie się.
- Czy my nie możemy chociaż raz spotkać się w tym samym momencie? - dodał pretensjonalnym tonem Bartłomiej.
- Chłopie, zachowujesz się gorzej niż Rudelski, kiedy ktoś spóźnia się na trening - z rozbawieniem skwitował Mateusz. W rzeczy samej - profesor Rudelski był znany z tego, że nienawidził, kiedy chłopcy zjawiali się na sali gimnastycznej po umówionej godzinie. Nie stronił od stosowania wówczas rozmaitych kar fizycznych.
- Jak przyjdzie, to każę mu zrobić pięćdziesiąt pompek. I nie ma zmiłuj się! - ostrzegł Bartek, unosząc palec wskazujący do góry.
- Wy to macie poważne problemy - skomentowała Marta, ściągając na siebie uwagę innych. Przez kilka minut prowadziła z chłopcami zawziętą dyskusję o ich trenerze, a ja i reszta dziewczyn w ciszy dokończyłyśmy nasze posiłki.
W pewnym momencie na stołówce pojawiły się niepokojące szmery. Były na tyle żywiołowe, że nie uznałam ich za normalne, nawet biorąc pod uwagę to, że znajdowaliśmy się w pomieszczeniu pełnym rozmawiających ze sobą licealistów. Sandra zorientowała się o co chodziło jeszcze zanim zdążyłam porządnie rozejrzeć się dookoła.
- Patrzcie na drzwi - rzuciła gorączkowo, na co wszyscy odwróciliśmy się we wskazaną przez nią stronę. Cała nasza piątka wytrzeszczyłam oczy, a nasze szczęki niemalże dotknęły podłogi.
Przez wahadłowe drzwi na stołówkę wszedł nikt inny niż Borys. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że jego ramię spokojnie spoczywało na barku Weroniki, która rozanielona posyłała wszystkim swój nonszalancki uśmiech. Trwałam w przekonaniu, że umysły wszystkich osób uraczonych tym widokiem pracowały na najwyżsych obrotach, jednak nic nie mogło przebić tego, co działo się w moim. Najpierw Artur, później Borys? O co chodziło tej dziewczynie?
Po kilku dłużących się sekundach para podeszła do naszego stolika i jak gdyby zajęła wolne miejsca obok nas. Cała paczka wgapiała się w nich z wyrazem twarzy nieskalanym myślą. Nikt nie wiedział, co przed chwilą się wydarzyło i szkolna stołówka praktycznie zamarła na te kilka dziwnych sekund.
- Przestańcie się gapić i powiedzcie coś wreszcie - szeptem powiedział Borys, nadal kurczowo obejmując swoją... dziewczynę?
- Chyba to ty powinieneś nam coś powiedzieć - stanowczo odpowiedziała Eliza, wrogo spoglądając na Weronikę. Blondynka siedziała w milczeniu, lekko uśmiechając się do reszty. Chyba nikt z nas nie miał wcześniej okazji, żeby porozmawiać z nią w cztery oczy. Wszystko było kompletnie nie na swoim miejscu i nie mieliśmy pojęcia, jak powinniśmy się zachować.
- Moi przyjaciele, to moja dziewczyna - zaczął ciężko Borys, głośno wzdychając i wskazując na Weronikę w krótko obciętych włosach. - Moja dziewczyno, to są moi przyjaciele - dokończył, obejmując gestem zmieszane towarzystwo. Weronika zdobyła się tylko na nieśmiałe "cześć", a my dalej gapiliśmy się w tę dwójkę z otwartymi ustami. Z jednej strony, było to całkiem normalne - zdrowy i przystojny chłopak znalazł sobie równie interesującą dziewczynę. Jednak fakt, że był to Borys, który spotykał się z popularną w szkole dziewczyną, o której jeszcze kilka miesięcy temu nie mówiło się zbyt dobrze sprawił, że szkoła znów miała gorący temat do plotek.
- Wszyscy się na was patrzą i szeptają - ściszonym głosem zauważyła Marta. Nawet po jej ostrzeżeniu ta dwójka w ogóle się nie speszyła i nadal spokojnie siedziała, czekając na jakikolwiek odzew z naszej strony. Siedziałam dosłownie na przeciwko Weroniki i nie mogłam znieść ucisku w żołądku, który zmuszał mnie do zadania nurtującego mnie pytania.
- Czy to Borys jest chłopakiem, z którym zdradziłaś Janka? - spytałam bez ceregieli, zawieszając spojrzenie na ładnej blondynce. Nieśmiało przytaknęła w odpowiedzi. W tamtym momencie moje wszystkie szare komórki zderzyły się i doprowadziły do tego, że wewnętrznie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. To mój własny przyjaciel był ukrytym kochankiem tej dziewczyny, a nie pieprzony Artur pieprzony Szczęsny. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychylać się na powierzchnię przez następne sto lat. Eliza spojrzała na mnie znacząco, doskonale wiedząc, jakie myśli krążyły po mojej głowie. Czułam się jak totalna idiotka, oskarżając niewinnego chłopaka o romans z popularną czwartoklasistką.
- Wiecie, że Borys ma teraz przesrane u Janka? - skwitowała Eliza po naszej telepatycznej konwersacji.
- Mam to gdzieś - pewnie odpowiedział Borys, przewracając oczami. - Nie będę więcej ukrywał naszego związku przez jakiegoś głupiego osiłka - wyjaśnił, czule głaszcząc swoją dziewczynę po głowie.
- Janek i tak już pewnie zaliczył jakieś pustaki - wtrąciła Weronika, po raz pierwszy zabierając głos w sprawie. - Niech tylko spróbuje zrobić coś Boryskowi, a będzie miał do czynienia ze mną - oznajmiła, a nasi przyjaciele nieznacznie skrzywili się na dźwięk zdrobnionego imienia chłopaka.
- To w sumie cud, że jeszcze się tu nie pojawił. Plotki w tej szkole rozchodzą się jak szarańcza - zauważyła Marta. Rzeczywiście, dopiero tamtym momencie uświadomiłam sobie, że spokojne przyjęcie newsa przez szkolne społeczeństwo wiązało się z nieobecnością Janka na stołówce.
- Nie rozumiem tego - niespodziewanie odezwał się Bartek. Pozostała siódemka spojrzała na niego jak na obłąkanego. - Nie powiedziałeś o tym nikomu z nas? - dodał, wskazując gestem naszego przyjaciela i blondynkę. Rozejrzeliśmy się po sobie i doszliśmy do wniosku, że Borys musiał ukrywać przed nami związek przez dobre kilka tygodni. Pytanie bruneta sprawiło, że chłopak do reszty się zmieszał i nie potrafił jakkolwiek na nie odpowiedzieć.
- Oszukiwałeś nas za każdym razem, kiedy się spotykaliście? - dodała Marta, rzucając Weronice niezbyt przyjazne spojrzenie. Atmosfera wciąż się zagęszczała. Na szczęście przynajmniej gwar rozmów na stołówce wrócił do normy. Niektórzy byli nawet na tyle uprzejmi, żeby przestać rzucać ukradkowe spojrzenia w naszą stronę.
- Borys złamał nogę uciekając ode mnie, także chyba jesteście kwita - nieśmiało wtrąciła Weronika, licząc, że rozładuje tym napięcie. Nadal patrzyliśmy na nią, jakby zabrała nam największy skarb świata. Sandra poruszyła się i wyprostowała, dając nam do zrozumienia, że chciała zabrać głos.
- Ja akceptuję ten związek i z chęcią przyjmę Weronikę do naszego grona - obwieściła uroczystym tonem, z poważną miną wpatrując się w nasze twarze. - A wy? - zaczepiła, unosząc brwi. - Będziecie zadzierać nosa czy przyznacie, że te blondaski tworzą słodką parę? - skwitowała, nieco zaskakując nas swoim stanowiskiem. Potrzebowaliśmy chwili, żeby zastanowić się nad jej słowami, jednak Weronika i Borys natychmiastowo się ożywili.
- Nie powinniśmy na was tak naskakiwać - prędko przyznała Eliza, kładąc rękę na dłoni Sandry, która spoczywała na środku stolika. Obserwowałam je z lekkim niedowierzaniem, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, jak wielkie znaczenie miało to dla naszego przyjaciela. Musieliśmy dać mu do zrozumienia, że niezależnie od sytuacji miał nasze wsparcie. Unoszenie się dumą do niczego nie prowadziło, a mogło jedynie oddalić nas od siebie.
- Dobra, złamana noga to wystarczająca kara za oszukiwanie przyjaciół - westchnął Bartłomiej i dodał swoją dłoń do rosnącego stosu. Ja i Mateusz wymieniliśmy jedynie porozumiewawcze spojrzenia i bez słowa dołączyliśmy do niego. Posłałam Weronice ciepły uśmiech, ciesząc się, że to nie Artur był jej tajemniczym kochankiem.
Ostatnia w kolejce do uznania kontrowersyjnego związku była Marta, która chwilę się wahała nad tym co powiedzieć, ale w końcu tradycyjnie wymyśliła coś bardzo adekwatnego.
- Masz szczęście, Borys, że ukrywałeś przed nami taką laskę, a nie jakąś wieśniarę - stwierdziła Marta po chwili wahania. Blondyn i Weronika szeroko się uśmiechali, po czym sami położyli swoje dłonie na naszych sześciu.
- I co teraz? - spytała zdezorientowana Eliza, śmiejąc się i poruszając palcami na samym dnie stosu.
- Chyba powinniśmy to powiedzieć - odpowiedziała Sandra, pół żartem, pół serio.
- Wystarczająco głupio wyglądamy. Nie pogarszajmy tego żadnymi okrzykami - zaproponował Mateusz, nadal obejmując mnie w pasie. Miałam nadzieję, że Artur jednak nie zdążył nas zauważyć, ponieważ z każdą sekundą byłam coraz mniej pozytywnie nastawiona do naszego planu. Myśl o nim i Weronice razem była ważna dla podjęcia tej decyzji. Skoro jednak nic ich nie łączyło, być może moje szanse u niego były większe.
- Okej, możemy uznać, że kryzys został zażegnany - zaczął Bartek, wiercąc się na swoim krześle. - Hura, niech żyje... Werys? - dodał z udawanym entuzjazmem, używając wymyślonej nazwy dla ich związku. Wszyscy zabraliśmy dłonie ze stosu i zaśmialiśmy się z jego reakcji.
- Dzięki, ale nie używajcie tego słowa przy nas - stwierdził Borys lekko się krzywiąc, jednak oczywistym było, że był szczęśliwy. Rzeczywiście, twórczość Sandry nie była zbyt wyszukana i chwytliwa, lecz nie chcieliśmy ranić uczuć uradowanej blondynki. Przystaliśmy na prośbę Borysa i chwilę później, nadal nieco poruszeni, ruszyliśmy na kolejne zajęcia.***
Kilka godzin później szłam korytarzem z Mateuszem, który dosyć niewinnie trzymał mnie za rękę. Miałam wrażenie, że kilka osób obsypywało nas podejrzanymi spojrzeniami. Czułam się speszona, a brunet obok mnie wcale nie dodawał mi pewności siebie.
Szliśmy na spotkanie z moim najgorszym koszmarem. Oczywiście od momentu opuszczenia przez nas stołówki nabrałam wielu wątpliwości. Miałam ochotę zakończyć to już jakieś dziesięć razy, jednak Mateuszowi udało się mnie przekonać, że to wciąż był dobry pomysł.
Ścisnęłam jego dłoń mocniej, kiedy zauważyłam, że w naszą stronę zmierzał Artur.
-Zaraz połamiesz mi palce - wtrącił szeptem i odrobinę poluźnił uścisk naszych dłoni. Szybko zgromiłam go wzrokiem i przeniosłam swoją uwagę na drugiego z nich.
- O, Artur, cześć! - wykrzyknęłam entuzjastycznie, śmiejąc się. W swojej głowie brzmiałam niesamowicie żałośnie.
- Hej - niepewnie zaczął, a jego wzrok powoli przemieścił się na dłoń moją i mojego "chłopaka". - Wam...
Jeszcze chwilę bezgłośnie na nas spoglądał, po czym dosyć chłodno uśmiechnął się w stronę Mateusza. - Gratulacje - powiedział zmieszanym tonem, sprawiając, że jeszcze mocniej ścisnęłam palce chłopaka. Nastała między nami niezręczna cisza, którą postanowiłam jak najszybciej przerwać. Wyciągnęłam z torebki poskładane kartki papieru i podałam je Arturowi.
- Proszę, może coś z tego ci się coś z tego spodoba - dopowiedziałam, siląc się na słodki i niewinny ton, jednak on zdawał się go zignorować.
- Przejrzę to i dam ci znać, jeśli postawimy czegoś użyć - oznajmił, schował kartki do plecaka i posyłając nam ten sam chłodny uśmiech, odwrócił się na pięcie i odszedł od nas.
Zmieszana spojrzałam na Mateusza, który stał niewzruszony i obserwował oddalającego się Artura. Pociągnęłam go za rękę, a on dopiero za trzecim razem zareagował na mój gest.
- To było bardzo dziwne - wydusił z siebie po kilku sekundach.
- Myślisz, że jest zazdrosny? - zapytałam niepewnie.
- Kochana, zazdrość kipi z niego wszystkimi otworami - skwitował śmiejąc się i odeszliśmy razem na drugi koniec korytarza.***
Blondynka stała przy oknie i przez rzednący tłum obserwowała wydarzenia po drugiej stronie korytarza. Analizowała sytuację, która wprawiła ją w niesamowicie dobry humor.
Ruda dziewczyna trzymała kurczowo bruneta za dłoń, kiedy drugi chłopak stał tuż obok, sztywny jak słup soli. Gloria czuła gigantyczną satysfakcję z tego, że miała już wolną drogę do swojego celu - Artura.
Uśmiechała się, opierając się plecami o parapet okna, kiedy obok niej pojawił się Szymon.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział tajemniczo i z góry spojrzał na dziewczynę.
- O niczym nie myślę - odparła zdenerwowana, starając się zachować spokój.
- Oni na pewno nie są razem - rzucił, wskazując palcem na stojących kilka metrów dalej Milenę i Mateusza. Blondynka szybko zwróciła się w stronę Wilka i zacisnęła usta w cienką linię.
- Przecież widzę, że są - powiedziała z lekko zauważalną nutą irytacji w głosie. Zdecydowanie widziała, jak smutny Artur przyglądał się zakochanej parze. To nie mogło być złudzenie.
- Znam ich zbyt dobrze, żeby wiedzieć, że Mateusz nigdy nie mógłby być z Mileną - wyjaśnił, odwracając się w stronę okna, kiedy wspomniana przez niego dwójka odeszła w głąb korytarza.
- Myślę, że dużo mogło się zmienić od czasu, kiedy byłeś z tą rudą - ciągnęła Gloria, czując, jak napełnią ją złość.
- Wiem, że zawsze byli sobie bliscy, ale nie na tyle, żeby być ze sobą. Jestem tego pewien.
CZYTASZ
Siedmiu Szeptem
Teen Fiction- Opowiedz mi o swoich znajomych, proszę - rzucił brunet od niechcenia. - Chciałbyś dowiedzieć się czegoś o moich znajomych?.. - spytałam niepewnie, dając sobie więcej czasu na odpowiedź. - Moją najlepszą przyjaciółkę, Martę zdążyłeś już dobrze pozn...