Rozdział 4 - "Nowy" dar

513 25 2
                                    

Leila

Jasne promienie porannego słońca padły na twarz Leili, tym samym wzbudzając ją ze snu. Niechętnie otworzyła oczy, próbując przyzwyczaić się do światła. Gdy tylko tak się stało rozejrzała się po pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi. Zupełnie nie kojarzyła, by jej dormitorium wyglądało tak... biało.

Odwróciła głowę w bok i zauważyła Remusa oraz Syriusza, którzy spali na krzesłach obok łóżka, na którym leżała. Nie wyglądali najlepiej. Ich włosy były w nieładzie, ale nie takim artystycznym, a czystym nieładzie i niechlujstwie. Pod oczami widniały sińce. Omakha nie wiedziała tylko czy były one skutkiem jakiejś bójki czy zwyczajnego niewyspania.

Poprawiła się do pozycji siedzącej, by było jej wygodniej, co natychmiast przykuło uwagę kobiety, która krzątała się kilka łóżek dalej.

— Całe szczęście, że się obudziłaś! — Prawie wykrzyknęła, a w jej głosie brzmiała mocno wyczuwalna ulga. Kilka sekund później pani Pomfrey była już przy Leili i podawała jej pierwsze lekarstwo. — Nie bój się dziecko, nic ci nie będzie.

Puchonka niechętnie wypiła zawartość szklanki, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Nie znosiła wszelakich lekarstw i jeżeli mogła, unikała również lekarzy, co tyczyło się również pielęgniarek.

— Bałam się, że już nigdy się nie obudzisz. — Westchnęła kobieta, odkładając szkło na bok. — Coś cie boli? Jak się teraz czujesz? No przyznam, że napędziłaś nam niezłego stracha.

— Nic mnie nie boli, a czuję się nawet całkiem dobrze — odpowiedziała kasztanowłosa, a kobieta pokiwała głową. — Przepraszam, może to nietaktowne, ale co się ze mną stało? Nie pamiętam abym tutaj przychodziła — dodała, zdając sobie sprawę, że znajduje się w skrzydle szpitalnym. Nie wiedziała jedynie skąd się tutaj wzięła, ani co tutaj robiła.

— Zemdlałaś, kochanie — odparła pielęgniarka, uśmiechając się ciepło. Zerknęła na Puchonkę kątem oka, podczas układania leków na stoliku. — Kilka tygodni temu chłopcy znaleźli cię tu na podłodze.

— Tygodni... — szepnęła dziewczyna zduszonym głosem. Ile dokładnie tygodni tak leżała bez życia? Dlaczego nie pamiętała nawet jakim cudem się tu znalazła? Co to wszystko miało znaczyć?

Kątem oka zauważyła ruch po jej lewej stronie. Remus przeciągnął się na krześle, próbując do końca się obudzić. Otworzył oczy i spojrzał w kierunku Puchonki. Zamrugał, patrząc na nią w osłupieniu.

— Um... Hej... — odezwała się niepewnie.

— Leila! — Wykrzyknął nagle i od razu rzucił się na przyjaciółkę, by ją uściskać. Dziewczyna poklepała go niezgrabnie po plecach, zaskoczona jego reakcją.

— Co się drzesz, Remus? — Zaspany głos Syriusza dotarł do jej uszu. Spojrzała w jego stronę znad ramienia przyjaciela. Mogłaby przysiąc, że gdy tylko ją zobaczył jego oczy przybrały wielkość galeonów. Remus wypuścił ją ze swoich objęć, ale zaraz jego miejsce zastąpił Syriusz.

— Obudziłaś się — szepnął cicho w kasztanowe włosy. — Tak się cieszę.

— No już chłopcy, starczy tych czułości — zganiła pani Pomfrey, przybierając swój surowy ton. — Dziewczyna musi odpoczywać.

Syriusz niechętnie odsunął się od siedemnastolatki, wypuszczając ze swoich objęć, ale na jego ustach widniał szeroki uśmiech.

— A teraz przyznawać mi się, jak na spowiedzi — powiedziała nagle, gdy zaczął do niej docierać powód ich niecodziennego wyglądu. Skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na nich groźnie, starając się odwzorować surowy wzrok profesor McGonagall. — Przychodziliście tutaj, gdy tylko mieliście okazję, mam rację?

Potępiona • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz