Rozdział 10 - Przeprosiny

423 22 2
                                    

Leila

— Mówiłem, że się przeziębisz — odparł James wchodząc do dormitorium puchonki z tacą jedzenia. Spojrzał na nią z uśmiechem, przez co najpewniej i dziewczyna by się uśmiechnęła, gdyby nie nagły ból głowy, który się pojawił, przez co zmuszona była się skrzywić.

Chłopak westchnął cicho i usiadł obok niej na łóżku, odkładając tackę na szafkę nocną. Kasztanowłosa od wczoraj leżała pod ciepłą pierzyną z gorączką. Choć starała się robić dobrą minę do złej gry nie zawsze jej wychodziło. Przynajmniej jedna dobra rzecz wyszła z tego, że dziewczyna zachorowała: ona i James w końcu zaczynali na nowo ze sobą rozmawiać i odnajdywać dawny język.

— Jak się czujesz? — zapytał zmartwiony Potter, gładząc jej kasztanowe włosy.

— Jakbym wróciła po niezbyt udanej przejażdżce na hipogryfie, podczas której wpadłam na drzewo i wleciałam do lodowatego jeziora — odparła, zamykając oczy, jednak po chwili je otworzyła i spojrzała w bok na chłopaka, który milczał. James patrzył na nią zamyślony. — No co?

— Nic — odparł nie przestając jej się przyglądać, co nieco krępowało puchonkę. Nie czuła się jeszcze aż tak bezpieczna w ich chwiejnej relacji.

— Przestaniesz się tak na mnie gapić? — zapytała zirytowana.

— Jak ty przestaniesz być na mnie zła — powiedział, sprawnie obracając sytuację na swoją korzyść. Ciężko było stwierdzić czy puchonka rzeczywiście była na niego zła. Praktycznie się do niego nie odzywała, ale to tylko z powodu bólu gardła i chrypy, która ją dręczyła od rana.

— Nie jestem na ciebie zła — mruknęła.

— Ach tak? — chłopak uniósł do góry brew. — To dlaczego patrzysz na mnie z urazą?

— Może dlatego, że przez ciebie muszę przechodzić te męki? — zapytała czysto teoretycznie, a z jej głosu wprost ociekał jad. No może trochę była na niego zła.

— Gdybyś się nie wyrywała to byś nie spadła — zauważył.

— Gdybyś postawił mnie na ziemi to bym nie miała skąd spadać — odcięła mu się.

— Możemy tak godzinami — odparł, a złowrogi błysk zaświecił się w jego oczach.

— Proszę bardzo, droga wolna — warknęła. James westchnął. Leila czuła, że przynajmniej na razie odpuścił. Jej choroba była winą ich obojga, choć według puchonki to po stronie Jamesa była znaczna jej część.

Gryfon chwycił tacę i postawił na jej kolanach.

— Znowu dodałeś tam leki nasenne? — zapytała nim chłopak zdążyłby się odezwać. Spojrzała podejrzliwie na jedzenie, znajdujące się na talerzu przed nią. Leila miała lekkie problemy ze snem, a lekarstwa, jakie musiała zażywać by zasnąć co najmniej na godzinę, były okropne i za nic nie miała ochoty ich pić... Ani jeść.

— Jest to jakaś różnica? — zapytał, nie odpowiadając na pytanie dziewczyny, co jednak było wystarczającą odpowiedzią.

— Tak. Jak ich nie ma to zjem, a jak są to nie.

— Bądź grzeczną dziewczynką. — Chwycił za widelec i nałożył na niego trochę ziemniaków i kawałek mięsa. Następnie skierował go w stronę jej ust.

— Najpierw ty bądź grzecznym chłopcem — odparła odwracając głowę, by nie udało mu się włożyć jedzenia do jej buzi.

— Leila — powiedział przybierając surowy ton.

— Nie mam zamiaru jeść jedzenia z obrzydliwymi lekami — obruszyła się.

— Jeżeli zjesz to, co ci przyniosłem, to spełnię jedną twoja prośbę. — powiedział zrezygnowany.

Potępiona • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz