Rozdział 6 - Prawda wychodzi na jaw

429 24 4
                                    

Leila

Kasztanowłosa zapukała w ścianę. Czekała kilka minut na jakąkolwiek odpowiedź. Wiedziała, że nim Ślizgoni ustalą, kto ma iść otworzyć, minie trochę czasu, dlatego cierpliwie stała pod ścianą, podczas gdy każdy normalny czarodziej już dawno by odszedł.

— Czego? — Narcyza Black pojawiła się w progu wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Zlustrowała puchonkę krytycznym spojrzeniem od stóp do głów.

— Jest Lucjusz? — zapytała od razu rudowłosa. Nie miała nic do dziewczyny, ale nie przepadała za jej wyniosłością i wolała jak najszybciej uwolnić się z tej aury.

— Może — zwęziła oczy, szukając podstępu, który mógł się czaić w jej słowach.

— Przekaż mu, że chciałabym się z nim spotkać — poprosiła. — Och i mówi Leila.

— Wątpię, że chciałby się spotkać z taką osobą jak ty, Puchonko — odparowała szybko, sprawnie wymierzając cios w jej osobę.

— Chcę tylko, abyś mu przekazała, że na niego czekam. Jak się nie zgodzi to sobie pójdę.

Dziewczyna westchnęła tak głośno, jakby miało to świadczyć o ty m jak wielką przysługę jej robi i odwróciła się na pięcie, żeby wrócić do Pokoju Wspólnego. Zanim ściana ponownie się rozsunęła minęło dobre dziesięć minut, a Leila powoli zaczynała się niepokoić. Jednak gdy zobaczyła platynowe włosy Lucjusza Malfoy'a niepokój natychmiast z niej uleciał.

— Chodź — powiedział szybko i nawet nie czekając na jej odpowiedź, ruszył w głąb lochów.

— Nawet się nie przywitasz? — zapytała, gdy już go dogoniła. Rzucił jej tylko krótkie spojrzenie i się nie odezwał. — No dobra, przepraszam — mruknęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Chłopak westchnął głośno, zatrzymując się przy ławeczce. Nikt do tej pory nie wiedział skąd ona wzięła się w lochach, ale był to dobry przystanek do rozmów.

— Siadaj — polecił, wskazując na drewniane siedzisko i sam przysiadł, a kasztanowłosa dziewczyna poszła w jego ślady.

— Od kiedy wysyłasz Narcyzę? — zapytała, gdy cisza się przeciągała, a żadne z nich się nie odzywało. — Zazwyczaj byli to Reg albo Sev.

— Popadli w silną depresję — odparł bez mrugnięcia okiem.

— Och — wymsknęło jej się. Ponownie spuściła głowę, unikając jego stalowego spojrzenia. — Wybacz.

— To nie twoja wina. — Westchnął, choć oboje znali prawdę. — Nie całkowicie. Ale masz mi to wyjaśnić.

— Dobrze, tyle, że może to trochę potrwać. — Spojrzała na niego pytająco. Kto wie ile czasu mieli na rozmowę, by nikt nic nie podejrzewał.

— Mamy czas — odrzekł. — Przypuszczałem, że to coś poważnego, więc coś wymyśliłem.

Kiwnęła głową.

— Pamiętasz może, jak opowiadałam wam kiedyś, że się zakochałam? — zapytała bawiąc się palcami, a Lucjusz ponaglił ją ruchem dłoni. — Ten chłopak zakazał mi się do siebie zbliżać, bo myśli, że to ja zabiłam Lily.

Potępiona • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz