16/02/19
czwartekBył wczesny ranek kiedy machinalnie nastawiony alarm Sichenga zabrzęczał mu nieznośnie tuż koło ucha. Nadal nieprzytomnie warknął w niezadowoleniu przywracając się na bok i sięgnął po urządzenie. Jego palec pominął ikonkę "wyłącz" niezliczoną ilość razy zanim finalnie udało mu się uciszyć alarm. Gdy tylko dopiął swego odetchnął z ulgą. Cisnął telefonem spowrotem na szafkę nocną i zasłonił twarz ramieniem.
Sicheng był zmęczony. Poprzedniej nocy ledwie zmrużył oczy. Wrócił do swojego pokoju prawie o pierwszej nad ranem po tym, jak razem z Jungwoo starali się uspokoić wciąż roztrzęsionego Kuna. Sicheng nigdy w życiu nie pomyślałby nawet, że przyjdzie mu oglądać starszego w takiej histerii — Kun po prostu zdawał się być nieosiągalny, zupełnie jakby nie istniała rzecz mogąca go złamać. A jednak, co się okazało, wcale tak nie było. Był tylko człowiekiem; kimś, kto odczuwa te same emocje co wszyscy dookoła.
Sicheng odkrył jak wiele emocji skrywa w sobie Kun, i to tylko i wyłącznie dzięki jego skrajnemu załamaniu. Zawsze uważał Kuna za osobę fałszywą, ale teraz zdał sobie sprawę jak dobrze, profesjonalnie wręcz, starszy ukrywa swoje emocje. Nadal był niesamowicie silną osobą, i Sicheng nienawidzi się do tego przyznawać; ale podziwiał Kuna za jego stabilizację i chęć opieki.
Sichengowi ani trochę nie podobała się wizja Kuna we łzach. Jego serce krajało się na samo wspomnienie. Kun zawsze dbał o wszystkich dookoła, ale czy tak samo dobrze zajmował się samym sobą? Sicheng nie był tego taki pewny. Wiedział, że Kun doświadcza tęsknoty za domem rodzinnym, ale zawsze ukrywa to pod sztucznym uśmiechem, który wyglądał na tyle prawdziwie, by zmylić rozmówców.
Teraz, kiedy Sicheng głębiej się nad tym zastanowił, czy Kun ma jakichkolwiek przyjaciół? Był przecież Chenle i Renjun, ale ktokolwiek w jego wieku? Sicheng widział go gdy konwersował z chyba każdym chińskim uczniem, ale czy był z nimi blisko? Czy dotrzymują mu towarzystwa kiedy puszczają mu hamulce, czy śmieją się wraz z nim kiedy potrzebuje wsparcia? Sicheng naprawdę nie wiedział. Kun był praktycznie zawsze sam.
Sicheng wstał kręcąc głową i rozciągnął ręce nad głową. Według małego zegarka na szafce była 7:11, i zdał sobie sprawę, że spędził całe jedenaście minut na rozmyślanie o Kunie. Nagle przypomniał sobie także o strajku nauczycieli, co oznaczało wolny od zajęć dzień. Może mógłby popracować nad jakimiś tekstami na zajęcia muzyczne, albo zająć się zadaniami z matematyki.
Chwila, czy 127 nie chciało spotkać się i omówić projektu?
Sicheng westchnął po raz kolejny drapiąc się po głowie. Niespecjalnie miał ochotę widzieć się z kimkolwiek z jego grupy; każdy z nich był zbyt irytujący. Wyślizgnął się z łóżka i zernął na nadal pogrążonego w głębokim śnie współlokatora. Ignorując go i jego chrapanie, Sicheng zdecydował się przebrać w golf o kasztanowym odcieniu z ciepłą parką na wierzch i jeansowe spodnie. Planował iść do biblioteki trochę się pouczyć i skutecznie uniknąć jego grupy.
Chwytając w dłoń klucze i wciskając je do kieszeni Sicheng żwawym krokiem wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Wychodząc z budynku akademickiego uderzyła go warstwa mroźnego powietrza. Sicheng wzdrygnął się i opatulił ciaśniej grubą kurtką. Jego ciepły oddech kłębił się przy ustach w postaci pary.
Na drodze do biblioteki trzeba było przemierzyć dziedziniec zakończony bramą zamkniętą na kłódkę. Każdy uczeń, który zamieszkiwał posesję posiadał własny klucz do owej kłódki, tak jak do sali gimnastycznej i gabinetu pielęgniarek. Biblioteka była otwarta dwadzieścia cztery godziny na dobę, a budynek główny zamknięty w czasie wolnym.
CZYTASZ
my page ¦¦ nct /zawieszone/
Fanfictiongdzie drama wchodzi na nowy wymiar, a memy wyznaczają ścieżki życiowe ______________ Mam zgodę autorki na tłumaczenie, oryginał dostępny u cherryongie lub na ao3 pod tą samą nazwą