{ połączenie przychodzące }
MamaOdbierz / Odrzuć✔
~
Martwi się. Mógłbym z nią porozmawiać, zapewnić, że wszystko jest okej, jednak wiem, że nie dopuści mnie do głosu. Będzie traktować mnie jak dziecko, jak małego chłopca, który bez mamusi z niczym sobie nie poradzi, a później zacznie namawiać na powrót do domu i zrezygnowanie z uczestnictwa w tym "szatańskim festiwalu", jak sama się wyraziła.
Odrzuciłem kolejne połączenie. Rozejrzałem się, wypatrując na parkingu czarnego Land Rovera.
Osiemnasta jedenaście... Kim NamJoon, z którym skontaktowałem się na fanpage'u festiwalu i z którym miałem dotrzeć na miejsce, spóźniał się, przez co zacząłem odczuwać lekki stres. Pięć minut później zacząłem żałować, że nie zdecydowałem się pojechać pociągiem. Zaoszczędziłbym, a przy okazji miałbym pewność, że środek transportu pojawi się na peronie o wyznaczonej godzinie.Wybrałem numer, który dostałem od Kima, i już miałem zadzwonić, jednak wtedy tuż obok zatrzymał się samochód, na który tak długo wyczekiwałem.
— Ty jesteś Kim SeokJin? — zapytał kierowca. Wpatrywał się we mnie; jego badawcze spojrzenie trochę mnie onieśmieliło. Kolor jego włosów na dłużej przykuł moją uwagę. Były fioletowe, zdecydowanie pasowały do jego ciemnej karnacji. Nad czołem przewiązał bandanę w ciemnoniebieskim kolorze. W jego policzkach powstały dwa dołeczki, kiedy uśmiechnął się z rozbawieniem.
— Chyba mu mowę odjęło — rzucił w kierunku trójki znajomych. — Hej, słyszysz mnie? To ty jesteś SeokJin?
— Tak, to ja — odpowiedziałem pospiesznie i ukłoniłem się z przyzwyczajenia. Ostatni raz przed wejściem do auta spojrzałem na NamJoona. Nos miał śmiesznie zaokrąglony, aż chciałem złapać za niego i zrobić to tak dobrze znane małym dzieciom "pi bi! ", ale powstrzymałem się. Nie chciałem, żeby uznał mnie za jakiegoś wariata.
Zająłem miejsce na tylnych siedzeniach obok dwójki Koreańczyków, którzy, jak przypuszczałem, byli parą. Rudowłosy posłał mi szczery uśmiech, a ja odwzajemniłem go, zaczynając się zastanawiać, czy ten przystojniak widzi cokolwiek, gdy się uśmiecha. Jego chłopak, o włosach czarnych jak smoła i skórze białej jak śnieg posłał mi jedno krótkie spojrzenie, po czym wtulił twarz w miękkie włosy JiMina. Tak miał na imię rudowłosy, jak się później okazało. Jego chłopak, małomówny i wycofany — YoonGi. Był jeszcze HoSeok, bordowowłosy chłopak, którego twarz przywodziła na myśl konia. No i, oczywiście, NamJoon, który prowadził, momentami tak szybko i tak nieostrożnie, że trwałem kurczowo wczepiony w przedni fotel, na którym siedział.
— Sorry za to małe opóźnienie, ale po drodze zdarzył się jakiś wypadek i musieliśmy stać w korku — wyjaśnił swoim niskim, głębokim głosem, przy którym mój głośny i piskliwy wydawał się co najmniej śmieszny.
Nie odezwałem się. W tle leciał jakiś rockowy kawałek, którego w ogóle nie kojarzyłem. Niby skąd? Nie słuchałem rocka, tylko k-popu. Szczególnie girlsbandów, z czego moim ulubionym był Twice. Zacząłem w myślach nucić sobie Cheer Up, a emocje i stres powoli zaczęły opadać.
— Myślałem, że będziemy jechać z jakimś dzieciakiem, który nie potrafi sobie kupić biletu na pociąg — powiedział HoSeok, posyłając NamJoonowi porozumiewawczy uśmiech. — Ile masz lat? — zwrócił się do mnie.
— Dziewiętnaście — odpowiedziałem zgodnie z prawdą, jednocześnie zastanawiając się, czy jestem najmłodszy w tym towarzystwie.
JiMin wyglądał bardzo młodo, i istotnie okazało się, że za trzy miesiące kończy siedemnaście lat. Najstarszy z nas był YoonGi, liczył sobie dwadzieścia jeden wiosen. Nastomiast NamJoon z Hobim — bo tak często zwracaliśmy się do HoSeoka — skończyli okrągłą dwudziestkę.
— Masz ze sobą namiot? — zapytał nagle NamJoon, czym mnie zaskoczył. Namiot? — pomyślałem. Mój zdezorientowany wzrok spotkał się we wstecznym lusterku z jego pytający spojrzeniem.
— Po co mi namiot? — wydusiłem z siebie, mocno zakłopotany. Chyba robiłem z siebie pośmiewisko, ale bardzo chciałem wiedzieć, po co, jadąc na festiwal, miałbym zaopatrzyć się także w namiot.
— Rozumiem. Będziesz nocował w hotelu? — zapytał JiMin, po czym porzucił zainteresowanie rozmową na rzecz namiętnych pocałunków z YoonGim.
Odwróciłem wzrok, czując, jak soczysty rumieniec wkrada się na moje policzki. Mocno skrępowany starałem przypomnieć sobie, o czym rozmawialiśmy.
— Nie przejmuj się. Oni tak zawsze. To kwestia przyzwyczajenia — powiedział NamJoon, a nasze spojrzenia znów skrzyżowały się w lusterku.
Pokiwałem głową, po czym powiedziałem, przypomniawszy sobie, czego dotyczyła rozmowa:
— Mój znajomy, z którym mam się spotkać na festiwalu, z pewnością będzie miał namiot.
— To dlatego tam jedziesz? Nie wyglądasz mi na kogoś, kto jest fanem rockowej muzyki. — Spojrzałem na HoSeoka, a następnie na siebie, na swój strój, który różnił się od outfitów pozostałej czwórki. Wyglądałem jak kolorowy ptak pośród stada kruków. Ten różowy, oversizowy podkoszulek chyba nie był najlepszym pomysłem. W dodatku na moim prawym przegubie widniała gumowa bransoletka z nazwą zespołu Twice.
— Faktycznie — przyznałem. — Nie słucham rocka, ale takie festiwale to na pewno fajna sprawa.
♪"Cheer up baby! Cheer up baby!" ♪
Cholera, nie wyciszyłem telefonu! Wyjąłem urządzenie z kieszeni i odrzuciłem połączenie od mamy. Następnie wysłałem jej krótką wiadomość, bo wyrzuty sumienia zaczęły mnie przytłaczać.
Do: Mama [ 18:39 ]
Nie dzwoń. Mam się dobrze. Wrócę za trzy dni.
Schowałem telefon, a gdy uniosłem wzrok moje spojrzenie po raz kolejny spotkało się ze spojrzeniem NamJoona. Obserwował mnie, wcale się z tym nie kryjąc. Poczułem zakłopotanie, jednak nie mogłem nie przyznać, że jego wzrok na mojej przystojnej twarzy sprawiał mi ogromną przyjemność.
Posłał mi lekki uśmiech i sięgnął dłonią w kierunku radia. Po chwili z głośników, zamiast dźwięków elektrycznej gitary, popłynęła moja ulubiona piosenka.
— Nieee, tylko nie Cheer Up... — rzucił HoSeok, a ja opuściłem głowę, by ukryć rozbawiony uśmiech.
~
Wspieraj mnie Moonchild9406 XD
CZYTASZ
ᴏᴛʜᴇʀ ᴄᴏʟᴏʀ 🌈 ɴᴀᴍᴊɪɴ
Fanfiction𝙺𝚒𝚖 𝚂𝚎𝚘𝚔𝙹𝚒𝚗 - 𝚖𝚊𝚓ą𝚌𝚢 𝚍𝚘ść ż𝚢𝚌𝚒𝚊 𝚙𝚘𝚍 𝚔𝚕𝚘𝚜𝚣𝚎𝚖 - 𝚠𝚜𝚣𝚌𝚣𝚢𝚗𝚊 𝚋𝚞𝚗𝚝 𝚒 𝚖𝚒𝚖𝚘 𝚙𝚛óś𝚋 𝚛𝚘𝚍𝚣𝚒𝚌ó𝚠 𝚠𝚢𝚓𝚎ż𝚍ż𝚊 𝚗𝚊 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚍𝚗𝚒𝚘𝚠𝚢 𝚏𝚎𝚜𝚝𝚒𝚠𝚊𝚕 𝚛𝚘𝚌𝚔𝚊. 𝙺𝚒𝚖 𝙽𝚊𝚖𝙹𝚘𝚘𝚗 - 𝚣𝚊𝚐𝚞𝚋𝚒𝚘...