- Zaraz będziemy na miejscu - powiedział NamJoon, a ja przytaknąłem, wyglądając przez okno.
Jechaliśmy powoli wąską ulicą, wzdłuż której biegły dwa rzędy identycznych parterowych zabudowań. Jedyna różnica, jaką dało się zauważyć, tkwiła w ogrodach, poza tym ta cicha okolica nie odznaczała się niczym szczególnym.
- Stylowe spodnie...
Spojrzałem na Kima. Powstrzymywał uśmiech, który ostatecznie wygrał i wydobył w jego policzkach dołki, a te po raz kolejny przyprawiły mnie o szybsze bicie serca.
- Nie śmiej się ze mnie! - rzuciłem, posyłając mu urażone spojrzenie. Oczywiście, nie miałem zamiaru się gniewać, a tylko podroczyć ze starszym chłopakiem. - Zapomniałem się przebrać - dodałem, opuszczając głowę, bo czułem uśmiech, który mimowolnie wpływał mi na usta.
- Nie śmieję się z ciebie - zapewnił, wjeżdżając na posesję jednego z domów. - Jest siódma rano, masz prawo chodzić w piżamie. To jesteśmy na miejscu. - Zatrzymał samochód w niewielkim garażu i zgasił silnik.
Zapadła cisza. Po raz kolejny poczułem obawy, że nie będę mile widzianym gościem, tym bardziej, że moja wizyta była niezapowiedziana.
- Nie martw się. - Nam złapał mnie za rękę. - Wysłałem do mamy wiadomość, uprzedziłem ją, że nie przyjadę sam.
- Mam nadzieję, bo nie chcę sprawić kłopotu.
- Nie sprawisz. Moja mama uwielbia gości. Chodź.
Wyszedłem z samochodu. Chciałem zabrać plecak, ale NamJoon mnie uprzedził. Podziękowałem mu uśmiechem, bo wykończony nieprzespaną nocą oraz dwugodzinną podróżą nie miałem sił, by dźwigać swój skromny bagaż. Ruszyłem za fioletowowłosym, wciskając dłonie w obszerną kieszeń bluzy. Była pełnia lata, jednak pogoda uległa pogorszeniu - chłód po nocnej ulewie nie minął, a wiatr wciąż chłostał wszystko, co spotykał na swej drodze.
Wszedłem do domu, do ciepłego wnętrza, mimo to nadal drżałem na całym ciele. Zdjąłem przemoczone trampki ( w drodze do drzwi całkowicie bezmyślnie wdepnąłem w ogromną kałużę ), kiedy nagle w przedpokoju pojawiła się niczym duch niska kobieta w średnim wieku. Od razu domyśliłem się, kim jest.
- Jesteśmy - oznajmił NamJoon. - Mamo, to jest właśnie SeokJin.
- Dzień dobry. - Ukłoniłem się, czując lekki stres, który minął sekundę później, gdy pani Kim podeszła i przytuliła mnie w ramach powitania. Zamarłem, kompletnie zdezorientowany, bo spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie takiej wylewności ze strony matki NamJoona. Co nie zmienia faktu, że moje skrzywdzone przez rodziców serduszko, wypełniło się przyjemnym ciepłem, jakie czuje się tylko wtedy, gdy matka okazuje uczucia swojemu rodzonemu dziecku.
CZYTASZ
ᴏᴛʜᴇʀ ᴄᴏʟᴏʀ 🌈 ɴᴀᴍᴊɪɴ
Fanfiction𝙺𝚒𝚖 𝚂𝚎𝚘𝚔𝙹𝚒𝚗 - 𝚖𝚊𝚓ą𝚌𝚢 𝚍𝚘ść ż𝚢𝚌𝚒𝚊 𝚙𝚘𝚍 𝚔𝚕𝚘𝚜𝚣𝚎𝚖 - 𝚠𝚜𝚣𝚌𝚣𝚢𝚗𝚊 𝚋𝚞𝚗𝚝 𝚒 𝚖𝚒𝚖𝚘 𝚙𝚛óś𝚋 𝚛𝚘𝚍𝚣𝚒𝚌ó𝚠 𝚠𝚢𝚓𝚎ż𝚍ż𝚊 𝚗𝚊 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚍𝚗𝚒𝚘𝚠𝚢 𝚏𝚎𝚜𝚝𝚒𝚠𝚊𝚕 𝚛𝚘𝚌𝚔𝚊. 𝙺𝚒𝚖 𝙽𝚊𝚖𝙹𝚘𝚘𝚗 - 𝚣𝚊𝚐𝚞𝚋𝚒𝚘...