- CO ROBICIE?! - zawołała HaYoon, wpadłszy do salonu jak burza.
Od śniadania - ja i NamJoon - marnowaliśmy czas przed telewizorem. Nie miałem nic przeciwko, jeśli w grę wchodził Netflix.
- Oglądamy. Nie widać? - odpowiedział Nam, puszczając ukardkiem moją dłoń, którą trzymał w swojej od dłuższej chwili. Nie protestowałem, może nie życzył sobie, by jego siostra wiedziała, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń. Postanowiłem, że porozmawiam z nim na ten właśnie temat, kiedy zostaniemy sami.
- Ale... tak osobno?
- Osobno? Siostra, ty serio masz coś ze wzrokiem -skwitował Joonie, nie bez cienia rozbawienia.
- Chodzi mi o to, że siedzicie razem, ale jakby osobno. Ogarniacie? - dodała, kiedy spojrzeliśmy na nią nie wiedząc, co dokładnie ma na myśli. - Moglibyście się przytulić czy coś... - wyjaśniła, wzruszywszy ramionami.
- I wszystko jasne - stwierdził NamJoon. - Ona ciągle shipuje każdego z każdym, niezależnie od płci, wieku... Zresztą sam wiesz... - dodał, mając na myśli nieskończenie długi wykład HaYoon na temat shipów, które dziewczyna "trzyma głęboko w swoim serduszku".
- Skoro według ciebie shipuję wszystkich dookoła, was też mogę!
- Nie wyrażam na to zgody.
- Trudno! Przytulcie się, proszeee...
- HaYoon, nie przeginaj.
Bez wahania spełniłem prośbę dziewczynki. Ta pisnęła, uradowana, a NamJoon westchnął, jakby to wszystko nie było mu w smak. Grał na użytek siostry, ale objął mnie i szepnął na ucho, bardzo bardzo cichutkie "saranghae".
~
- Proszę bardzo. Smacznego - powiedziałem, stawiając na stole ostatnie dwa talerze.
- A co to takiego? Kaczka? - zapytała HyunMi, z zachwytem spoglądając na smakowicie wyglądającą potrawę.
- Tak. Kaczka w pomarańczach i imbirze po wietnamsku.
- Wiem, że uwielbiasz gotować, ale nie musiałeś.
- Chciałem się odwdzięczyć, nie jestem pewien czy to wystarczy, ale...
- Jak najbardziej, spokojnie. A NamJoon... - zerknęła na syna - pomagał ci w przygotowaniu tak pysznego obiadu?
Posłałem chłopakowi rozbawione spojrzenie. HaYoon parsknęła cichym śmiechem, kryjąc twarz w dłoniach.
- Chciał, ale... wyrzuciłem go z kuchni po zbiciu pierwszego talerza - wyjaśniłem, zajmując miejsce przy stole. - Mam nadzieję, że się nie gniewasz?
- Za wyrzucenie NamJoona z kuchni? Absolutnie.
-No, dzięki, mamke. Jesteś kochana.
- Dobrze, dość żartów. Smacznego, dzieci.
Zaczęliśmy jeść.
- NamJoon, nie smakuje ci? - zapytałem zmartwiony, gdy spostrzegłem, że chłopak nie je.
- Nie, nie, bardzo smakuje - zapewnił, poderwawszy głowę.
HaYoon siedząca naprzeciw brata zerknęła pod stół i zaraz zakomunikowała z oburzeniem:
- SeokJin, on cię zdradza! Non stop wisi na telefonie.
- Zajmij się shipowaniem tych swoich idoli, dobra? - odpowiedział Nam niezbyt przyjemnym tonem, aż mnie zmroziło na dźwięk jego głosu.
- No co? Nie pozwolę, by mój ulubiony ship się rozpadł.
- Po pierwsze: co to jest ship? - wtrąciła się w tą niewielką sprzeczkę matka rodzeństwa. - Po drugie: NamJoon nie byłby zdolny do zdrady, znam swojego syna.
- Mamo, nikt nikogo nie ma zamiaru zdradzać -wyjaśnił cierpliwie chłopak. - YoonGi zaprasza nas do siebie. To znaczy mnie i SeokJina. Chciałbyś odwiedzić te mendy? - zwrócił się do mnie. - Hobiasz i JiMin też bedą.
- Jasne. Czemu nie.
- Odradzam. Ogłuchniesz, jeśli głowa ci wcześniej nie pęknie.
- HaYoon ma na myśli, że u Mina non stop gra muzyka. Nawet nocą, nieco ciszej, ale jednak.
- I to r o c k o w a.
- Był z nami na festiwalu. Poradzi sobie - zapewnił Nam i przełknął ostatni kęs. - O rany, przepraszam, mamo, ale nawet ty nie potrafisz tak pysznie gotować.
CZYTASZ
ᴏᴛʜᴇʀ ᴄᴏʟᴏʀ 🌈 ɴᴀᴍᴊɪɴ
Fanfiction𝙺𝚒𝚖 𝚂𝚎𝚘𝚔𝙹𝚒𝚗 - 𝚖𝚊𝚓ą𝚌𝚢 𝚍𝚘ść ż𝚢𝚌𝚒𝚊 𝚙𝚘𝚍 𝚔𝚕𝚘𝚜𝚣𝚎𝚖 - 𝚠𝚜𝚣𝚌𝚣𝚢𝚗𝚊 𝚋𝚞𝚗𝚝 𝚒 𝚖𝚒𝚖𝚘 𝚙𝚛óś𝚋 𝚛𝚘𝚍𝚣𝚒𝚌ó𝚠 𝚠𝚢𝚓𝚎ż𝚍ż𝚊 𝚗𝚊 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚍𝚗𝚒𝚘𝚠𝚢 𝚏𝚎𝚜𝚝𝚒𝚠𝚊𝚕 𝚛𝚘𝚌𝚔𝚊. 𝙺𝚒𝚖 𝙽𝚊𝚖𝙹𝚘𝚘𝚗 - 𝚣𝚊𝚐𝚞𝚋𝚒𝚘...