a/n: Nie zjedzcie mnie przez ten rozdział plox...
Dziwne odgłosy roznosiły się po pokoju Seungmina i Changbina, spędzając im sen z powiek. Przypominało to stukot drewna o tynk, połączony ze skrzypieniem, zagłuszony przez cienką ścianę. Chłopcom może udałoby się nawet zignorować te dźwięki, gdyż zmęczenie całym dniem i ciężką nocą w aucie, dawała im swe znaki, mącąc w głowach i szumiąc w uszach. Jednak niewygodne, twarde łóżko, śmierdzące jakby ktoś właśnie wyjął je z zatęchłej piwnicy w połączeniu z zaduchem, wywołanym przez brak możliwości otworzenia okna oraz tymi odgłosami, skutecznie wybudzało ich z choćby najkrótszej drzemki.
- Changbin... śpisz? - Szept rozniósł się po pokoju, dobiegając do uszu bruneta.
- Nie, ale próbuję.
- Ja też. - Seungmin leżał na plecach, wpatrując się w szarawy sufit, który być może kiedyś był biały.
Sen już całkowicie spłynął z jego powiek, a fakt, że ciężko było mu zasypiać w nowych miejscach, tylko pogarszał sprawę. Na dodatek w gardle zaczął czuć suche pustkowie, a po nogach rozchodziło się dziwne mrowienie, jakby mrówki na szpilkach właśnie urządzały sobie wesołe przechadzki.
- Nie zasnę - mruknął, przekręcając głowę na bok, aby dojrzeć Changbina, leżącego twarzą do ściany.
- Jak będziesz gadał, to na pewno nie zaśniesz. - Brunet też nie potrafił się ululać. Aczkolwiek był tak zmęczony poranną przygodą i poszukiwaniem jakiegoś lokum, że nie miał już sił na gadanie z Seungminem, który prychnął niezadowolony na odpowiedź przyjaciela.
Winnowłosy przekręcił się na bok, zawijając w koc, który wziął ze sobą w podróż. I choć z początku myślał, że nie jest to najlepszy pomysł, tak teraz dziękował sobie, iż jednak się skusił. Pościel w motelu była sztywna, szorstka i pachniała tanimi środkami do prania, zupełnie jak na wszelkiego typu zielonych szkołach. Aczkolwiek w ostateczności powinni się cieszyć, że w ogóle była prana.
- Zaraz wybiję to okno, jak słowo daję - westchnął ciężko, przypominając sobie o niezwykłym zaduchu, który zmusił tę dwójkę do spania w krótkich spodenkach i najcieńszych koszulkach, jakie mieli. Okno w ich pokoju było tylko jedno, a dziadostwo za nic nie chciało się otworzyć. Próbowali już wszystkiego. Balansować klamką, ciągnąć na siłę, szarpać, oddać pałeczkę Bang Chanowi, ale cholerstwo nie chciało się za nic ruszyć. Dlatego przez chwilę chcieli już zostawić uchylone drzwi do pokoju, jednak doszli do wniosku, że nie należy to do bezpiecznych opcji dla ich rzeczy.
- Zawsze możesz się czymś powachlować - mruknął Changbin, wtulając mocniej policzek w osłoniętą bluzą poduszkę. Odkąd tylko pamiętał, brzydziło go spanie w różnych pensjonatach, motelach czy wynajmowanych pokoikach. Nie umiał dokładnie powiedzieć dlaczego, ale po prostu tak było. Może to przez tę sztywność materiału, może przez dziwny zapach, a może to przez twardość materaca, nie wiedział. Seungminowi jakoś bardzo mocno to nie przeszkadzało, ale za to przeszkadzał mu przyjaciel, który nie chciał zaspokoić nagłego głodu rozmowy.
- Rozmawiałeś dziś z Felixem? - To było pierwsze, co przyszło mu do głowy.
- Nie, pisaliśmy.
- Aha - mruknął zawiedziony, czując, że dialog zaraz się urwie. - Jak myślisz, co robi?
- Pewnie śpi.
- Aha. - Winnowłosy westchnął głęboko, układając splecione palce na żebrach. - A co może robić teraz Hyunjin?
- Pewnie też śpi. - Brunet robił się coraz bardziej zirytowany, jednak zaśnięcie w tych warunkach nie było możliwe. Dlatego z dwojga złego, rozmowa z Seungminem nie była taka zła. W końcu jakoś to cholerne stukanie trzeba zagłuszyć.
- Ciekawe czy wcześnie chodzi spać.
- Około północy. - Sam przez chwilę był zaskoczony, że to wie, ale w końcu Hwang niedawno jęczał mu, że teraz będzie miał o wiele więcej na głowie, przez co czas jego snu skurczy się diametralnie. Właśnie gdzieś w tej rozmowie wymienili się tymi informacjami, choć u Changbina, godzina wpakowania się pod kołdrę była znacząco ruchoma.
- Gdybym miał takie wyrko, to bym z niego nie wychodził. Jest jak chmurka. - Brunet zmarszczył brwi na słowa przyjaciela, otwierając przy tym zaspane oczy.
- Byłeś u niego w domu? - I choć nie powinno się to nikomu wydać dziwne, gdyż Hyunjin i Min byli znajomymi, Bin uznał, że ich relacja raczej nie zahaczała o etap, aby odwiedzać się nawzajem w domu. Potem przypomniał sobie, jaki jest Seungmin oraz o jego "małym hobby". I choć chciał zedrzeć z siebie tą, raczej niechlubną łatkę, przeszłość będzie za nim chodzić już zawsze... tak, jak za Changbinem.
- Dwa razy - odpowiedział, a przez jego słowa przebijała się jakaś doza dumy. - To takie dziwne?
- W sumie nie. - Brunet przełknął ślinę, poprawiając swoją pozycję. Więcej nie było mu trzeba. Dobrze wiedział, jak ta dwójka się poznała i jak rozwijała się ta relacja. Chociaż zawsze myślał, że cała procedura odgrywa się w domu Mina. Zastanawiało go tylko dlaczego Hyunjin? Dlaczego to właśnie Hwang zawrócił mu w głowie? Co takiego w sobie ma? Co ma do zaoferowania, czego inni nie mieli? Postanowił jednak nie pytać. Kwestia przystojnego księcia skutecznie spędziłaby sen z ich powiek, a czarnowłosy nie był pewny, czy nie jest to przypadkiem temat tabu.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że rozmowa obierze taki kierunek.
Changbin przewrócił się na plecy, zmęczony leżeniem na boku i wgapianiem się w białą ścianę, posiadającą liczne wgłębienia, smugi i kilka zabrudzeń. Szczerze to miał ochotę wstać z łóżka, ponieważ jedna ze sprężyn powoli zaczęła wbijać mu się w bok. Aczkolwiek gdzie teraz pójdzie? Może co najwyżej pochodzić po malutkim pokoiku, przypominając chomika w kółku, albo przenieść się ze spaniem na stary, wyblakły fotel, który zapewne był o wiele starszy nawet od Chana. A co mu to da? Raczej nic.
- A ty byłeś w pokoju Felixa? - Seungmin palnął najgłupsze pytanie, jakie mógł. Jednakże wiedział, że dzięki niemu, rozmowa będzie dalej się kleić.
- Oczywiście, że tak. To mój chłopak. Byłem tam już wiele razy.
- Wiele razy powiadasz? - Min poruszył brwiami, uśmiechając się w taki sposób, że gdyby Changbin go zobaczył, to sprzedałby mu siarczystego gonga w facjatę, za wpychanie nosa w nieswoje sprawy. Skrzywił się tylko, przekręcając głowę, aby spojrzeć na przyjaciela, leżącego po drugiej stronie. Zdawał się osłonięty jakąś dziwną, czarną peleryną, przez którą błyskały tylko rozbawione oczy Seungmina.
- Nawet nie próbuj czegokolwiek sugerować.
- Oj no weź. Przecież ze mną możesz porozmawiać na każdy temat. - Brunet prychnął, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą.
- Nie ma o czym nawet rozmawiać. - Winnowłosy zamrugał podwójnie, dochodząc do wniosku, że słodkie Changlixy są jeszcze daleko od "tego" etapu związku. I nie ma w tym nic złego. Każda para ma swój rytm i przecież na wszystko jest czas. Jednak Seungmin i tak był odrobinę zaskoczony.
- Wy jeszcze...
- Nie. - Changbin z góry zaprzeczył, a przez myśl przewinęła mu się wizja tego, co pan Lee zrobiłby im, gdyby faktycznie do czegoś doszło, a gdyby on się o tym dowiedział. Chociaż... ojciec Felixa, choć z początku wydawał się totalnym dupkiem, gburem i burakiem, byłby w stanie jakoś to zaakceptować. Aczkolwiek to nie pan Lee był powodem ich zwlekania ze współżyciem. Ciemnowłosy po prostu uważał, że to jeszcze za wcześnie... stanowczo za wcześnie.
- Mogę zapytać dlaczego? - W teorii, nie powinno to Seungmina absolutnie obchodzić, ale ciekawość wzięła górę.
- Po prostu.
- Nie jesteście gotowi?
- Może.
Brunet najzwyklej w świecie chciał, aby wszystko, co dotyczy związku z Felixem, było inne, trochę wyjątkowe. I może brzmiało to, jak wyidealizowane marzenie, ale Changbin w głębi duszy wiedział, że dla tego chłopaka warto się postarać i doprowadzić ich relację do najlepszej wersji. A idealnie nigdy nie będzie. Aczkolwiek mogą próbować i to jest piękne. Współżycie nie grało tu żadnej roli, a Seo miał wręcz wrażenie, że zbytnie spieszenie się z nim, byłoby wyniszczające, destruktywne. Dlatego poczekają z tym jeszcze, dopóki zarówno Felix, jak i Bin nie będą gotowi; dopóki oboje do tego nie dorosną.
- A może... - Seungmin przerwał krótką ciszę, która powstała między nimi, po odpowiedzi starszego. - ...może on ci się nie podoba? - Brunet zmarszczył mocno brwi, czując, że żyłka wyskoczyła mu na skroni. Zacisnął mocno pięść, słysząc ten absurd. Lix i niepodobanie się Binowi? Przecież to absurd! Jednak znał Kima zbyt długo, aby nie domyślić się, że młodszy właśnie próbuje mu wbić szpileczkę w bok swoimi słowami.
- Gorszej docinki nie mogłeś wymyślić - westchnął głęboko, zakładając ręce za głowę. Bo w końcu jak można w ogóle tak pomyśleć? - Podoba mi się. Chyba nawet za bardzo - mruknął, przypominając sobie te wszystkie chwile, gdy w ostatniej chwili wduszał hamulec, podczas całowania, by później musieć uspakajać siebie oraz własnego chłopaka.
- To dobrze. - Seungmin, zaczął stukać palcem o własną dłoń, czując jakieś dziwne szczęście, że rozmawiają na ten temat. I to nie tak, że Min jest jakimś zboczeńcem, który wtyka nos w cudzą pościel. Chodziło raczej o fakt, iż Changbin ufa mu na tyle, aby dzielić się z nim własną intymnością. - To nic złego. Chyba wręcz przeciwnie, dziwnie by było, gdyby tak na ciebie nie działał. - Seungmin spojrzał na przyjaciela, który miał przywilej bycia oświetlanym przez srebrne światło księżyca. Brunet zawsze wydawał mu się maszkaronem, którego nie tknąłby kijem przez szmatę w rękawiczkach, jednak gdy leżał tak, z założonymi za głowę dłońmi i delikatnym blaskiem, osłabionym przez brudne okno oraz cienkie rolety, wyglądał całkiem atrakcyjnie. Ciekawe czy Felix zapłaciłby mu za zdjęcie takiego Bina.
- Skoro już tak rozmawiamy... to, co z tobą i Hyunjinem?
Seungmin spiął wszystkie mięśnie w swoim ciele, na samą myśl o Hwangu, a przyjemne ciepło rozlało się po brzuchu winnowłosego. Miał wrażenie, że ktoś właśnie wpuścił do środka motylki, promieniujące gorącem oraz łaskoczące jego żołądek. I to chyba zdawało mu się najdziwniejsze w całej myśli o przystojnym chłopcu, którego zwykł nazywać księciem. Łaskotanie w brzuchu, pocenie dłoni, drżenie ciała, lęk przed odrzuceniem. Dawno nie czuł czegoś takiego.
- Raz. - Rzucił, choć powinno być to oczywiste. - Wiesz, że raz mnie odtrącił?
- Serio? - Changbin jęknął zaskoczony, że ktoś, kogo Min owinął sobie wokół palca, był w stanie go odepchnąć.
- Serio. Co śmieszniejsze, zagrał prawie tak samo, jak ja. - Brunet zamrugał podwójnie na te słowa. Nigdy nie sądził, że Hwang Hyunjin, ten, który wydaje się grzecznym, słodkim dzieciaczkiem, zafascynowany końmi oraz będący marzeniem absolutnie każdej dziewczyny, pokaże rogi w takich okolicznościach. Najwidoczniej w każdym z nas mieszka jakiś demon.
- Nie spodziewałbym się tego po nim... - Changbin chyba już wiedział, dlaczego Jin namieszał Kimowi w głowie.
- Ja też... - westchnął cicho, podnosząc się do siadu.
Seungmin doszedł do wniosku, że nie ma już szans, aby udało im się zasnąć. Spojrzał więc na zegarek z pożółkłą tarczą, który wisiał na ścianie obok, nad Binem. Wskazywał godzinę trzecią pięćdziesiąt osiem, co oznaczało, że do wschodu słońca zostało jeszcze trochę czasu. Jednak siedzenie tu, w zaduchu, słuchając irytujących dźwięków z pokoju obok, przyprawiało go o odruch wymiotny. Dlatego też postanowił, że skoro są na "wyjeździe ich życia", powinni nie spać tej nocy.
- Mam szalony pomysł. - Spuścił nogi z łóżka, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś źródła światła, które nie wypaliłoby mu oczu po włączeniu.
- Jak na jeden dzień, mam dość szalonych pomysłów - Changbin mruknął, przypominając sobie poranek, gdy Jisung poczuł jeździecki zew i próbował wgramolić się na grzbiet konia.
- No... może szalony, to za dużo powiedziane. - Winnowłosy włączył małą lampkę nocną, będącą chyba jedynym, nowym urządzeniem w tym pokoju i chwycił za torbę, w której miał swoje rzeczy. - Co powiedz na śniadanie nad morzem przy wschodzie słońca?
- Jeśli masz jakiś prowiant, to bardzo chętnie.
- Nie mam absolutnie nic, aczkolwiek jakiś nocny na stówkę się tu znajdzie. - Changbin westchnął, również podnosząc się na równe nogi. Jedzenie na plaży wydawało mu się świetną opcją tak długo, jak nie będzie musiał tam jeść piachu, bo ani on, ani Seungmin nie mają nic do jedzenia.
- Czyli stawiasz? - Brunet zaczął szukać po torbie pierwszych, lepszych rzeczy, nawet nie orientując się, kiedy tak właściwie stwierdził, że wybranie się z Minem na plażę o tej porze to dobry pomysł.
- Haha, bardzo śmieszne. - Winnowłosy założył pierwszą, lepszą koszulkę, która napatoczyła mu się pod palce oraz ciemno-szare dresy, które rzucił na ramę łóżka, chcąc jak najszybciej przebrać się w piżamę. W międzyczasie zastanawiał się, co takiego zjadłby tego ranka. Changbin zaś mamrotał coś pod nosem, narzekając na to, że nie wie, gdzie wsadził swoje własne spodnie, a koszulka została doszczętnie wygnieciona.
- Powinniśmy zabrać Chana i Jisunga? - mruknął, gdzieś pomiędzy swoim jojczeniem, a Seungmin zamrugał podwójnie, absolutnie zapominając o tej dwójce, która zajęła pokój obok.
- Myślę, że nie ma sensu im przeszkadzać. Chyba w końcu się pogodzili.
- Na to wygląda. - Brunet pokiwał głową, naciągając na stopy czyste skarpetki. Ich kłótnia tak właściwie nie miała większego sensu, a jedynie tworzyła nieprzyjemną atmosferę. Dlatego dobrze, że wszystko jest już w porządku.
- Rano napiszemy im jakiegoś SMS-a czy coś.
***
Changbin schował palce w zimnym piasku, obserwując, jak fale dobiegają do brzegu, by zaraz cofnąć się, dając miejsce swoim pobratymcom. Morze było spokojne. Szumiało, śpiewając cichą kołysankę i mieniło się delikatnym, jakby satynowym blaskiem. Wszystko zdawało się pogrążone w porannej drzemce, z której nikt nie chciał się wybudzać. Tylko zimny wiatr był niesforny i rozwiewał ciemne kosmyki Bina, doszczętnie rujnując jego i tak niechlujną fryzurę. Dlatego też brunet zarzucił na głowę kaptur i przyciągnął ostrożnie nogi do klatki piersiowej. I choć z początku pomysł jedzenia płatków na plaży zdawał mu się okropny, tak teraz naprawdę cieszył się, że może podziwiać wschodzące słońce, zajadając się tym "daniem" z kubka, który gwizdnęli z pokoju.
Brunet zanurzył łyżeczkę w mleku, spoglądając na delikatne, pastelowe kolory, którymi właśnie malowało się bezchmurne niebo. Gdzieś jeszcze zaplątała się samotna mewa, która krzykiem przebijała przyjemny szum fal. Jednak Changbinowi nawet ta mała cholernica nie mogła popsuć humoru, gdy wyobrażał sobie, że siedzi tu, na tej plaży, owinięty kocem, trzymając wiecznie głodnego, wcinającego płatki Felix w ramionach. W głowie widział, jak młodszy bulwersuje się, po kolejnym komentarzu, że piąty kubek jest stanowczą przesadą i próbuje wyplątać się z objęć bruneta, który już po chwili całuje go w policzek, a cała złość, kłębiąca się w blondynie, nagle ulatuje.
Właśnie wtedy obiecał sobie, że gdy wszystko się już skończy, porwie Lixa na jeden, może dwa dni, by spędzić tu choć jeden poranek.
a/n:
Nie zjecie mnie? To super.
Zacznijmy więc od tego, że chciałabym wam podziękować za te 200 followersów : 0
Nigdy nie sądziłam, że aż tyle osób w zainteresuje się moją twórczością. Dlatego dziękuję wam, że tu ze mną jesteście!***
Mam nadzieję, że u was strajk przebiega w miarę spokojnie. W moim przypadku jest to jeden, wielki chaos. I po prostu muszę ponarzekać, bo przychodzenie na 8, na historię, a później czekać 4 godziny na dwie lekcje polskiego to jakiś nieśmieszny żart (ale moje życie było żartem, już przed jego startem, więc o czym my w ogóle rozmawiamy) xD Chociaż i tak nie mam najgorzej. Współczuję wszystkim dojeżdżającym.
Dobra, już mi lepiej. Przynajmniej wypełzłam z domu.
Trzymajcie się robaczki i do usłyszenia! Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję. ♥pst... nie zapomnijcie zrobić make, by skz przyjechali do Polski : 0
CZYTASZ
[w trakcie poprawek]•I am not• //Changlix
FanficChangbina nikt nigdy nie nauczył jak odróżniać dobro od zła. Felix jest tylko dobrym chłopcem, który widzi w brunecie coś więcej niż zdemoralizowanego nastolatka.