«4»

3.7K 157 16
                                    


— Powiedz jej, co chciała zrobić jej matka.

Pożegnałam się ze Scottem i dogoniłem Dereka. Zastanawiało mnie co takiego, chciała zrobić matka tej dziewczyny.

— Wtajemniczysz mnie, co matka Allison chciała zrobić? — zapytałam — Domyślam się, że musiało pójść o coś grubego.

— Chciała zabić Scotta. — odpowiedział, zamilkłam. — Na pewno kojarzysz Victorie Argent. To jej matka.

— Argent, no tak. Ciekawa z nich rodzinka. Nieźle manipulują, ale najlepiej wychodziło to Kate. — stwierdziłam.

— Nigdy więcej nie mów o niej, inaczej wyrwę ci język. — zagroził, nic nie odpowiedziałam.

W ciszy wsiedliśmy do jego czarnego Camaro, auta moich marzeń. Derek odpalił silnik, z radia zaczęła rozlegać się moja ulubiona piosenka. Hale od razu wyłączył radio, próbowałam je znowu włączyć, lecz bez skutku.

— Jesteś strasznie niemiły. — stwierdziłam, marszcząc brwi.

— Nic nowego. — odrzekł, wyjeżdżając ze szkolnego parkingu.

Drogę do centrum spędziliśmy w ciszy. Bez radia, bez rozmów i bez uśmiechu. Siedziałam przez cały czas, patrząc tępo przez szybę. Nawet nie wiem, kiedy byliśmy już pod loftem, wyszliśmy z auta i zaczęliśmy iść w stronę wejście. Szłam obok Derek'a, z trudem nadarzając za nim.

— Derek. — zaczęłam.

— Tak? — westchnął, nawet nie racząc na mnie spojrzeć.

— Mógłbyś mnie przeszkolić? W sensie, całe życie byłam omegą, praktycznie nic nie umiem. — rzekłam niepewnie. — Teraz jest Deaucalion i jego urocza wataha.

— Treningi zaczynamy o 6:00, nie ma spóźnień. — odparł, siadając na metalowym stole.

— Żartujesz sobie? Mieszkam na drugim końcu miasta! Musiałabym chyba o 4:00 wstawać, żeby zdążyć. — powiedziałam. — Nawet nie mam auta!

— Zawsze możesz spać na kanapie w salonie. — odparł Peter, unosząc głowę znad książki.

— Mogę? — zapytałam w stronę młodego Hale.

— Nie. — odpowiedział krótko.

— Myślałem, że się lubicie. — odparł Peter.

— Skąd te wnioski? — zapytałam, unosząc brew — My się od zawsze nie lubimy.

— Po tym, co tu się wczoraj rano zaszło. — rzekł — Isaac mi wszystko wyśpiewał, nie potrafi trzymać języka za zębami. Poza tym nie byłbym taki pewny czy nadal napełnia was taka nienawiść. — stwierdził — Przypomnieliście mi, że muszę załatwić pewną sprawę. Nie spalcie domu, nie bzykajcie się na moim łóżku, czy coś w ten deseń.

Z rozszerzonymi oczami spojrzałam na Petera, on tak na serio? Po chwili w lofcie zostałam tylko ja i Derek. Między mną, a Hale'em nastała niezręczna cisza. Staliśmy w kuchni wokół wyspy, na wprost siebie. Za bardzo obydwoje nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić ani co powiedzieć. Derek wyglądał na zamyślonego, czasami, żałuję, że nie urodziłam się z mocą czytania ludziom w tych głowach.

Niespodziewanie po długich namyśleniach podszedł do mnie. Niepewnie cofnęłam się o krok do tyłu. Derek delikatnie złapał moją dłoń i na wewnętrznej stronie położył klucze z brelokiem z napisem „LOFT". Spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem, rzuciłam mu się na szyje, ściskając z radości, ku zaskoczeniu odwzajemnił uścisk.

****

— To raczej nie będzie przyjemne uczucie. — odparł w stronę Isaaca weterynarz — Spowalniając bicie serca, wprowadzę cię w trans.

— Jak podczas hipnozy? — zapytał, niepewnie podchodząc z Deaton'em do metalowej wanny zapełnionej lodem.

— Dokładnie. Będziesz na wpół przemieniony. W ten sposób dostaniemy się do twojej podświadomości. — rzekł weterynarz.

— Jak wolne ma być tętno? — zapytał Scott.

— Bardzo wolne. — rzekł.

— Jak bardzo wolne? — zapytał Derek.

— Musi być bliski śmierci. — odparł, wzdychając.

— To jest bezpieczne? — zapytałam.

— Mam być szczery? — zapytał Deaton.

— Nie...lepiej nie... — odrzekł Lahey.

Stiles odcięty od rozmowy założył gumowe rękawice, strzelając głośno gumą. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, uśmiech z jego twarzy zgasł.

— No co? — zdziwił się.

Derek spojrzał na niego jeszcze bardziej zdziwiony niż do tej pory. Chłopak zdjął błyskawicznie gumową rękawicę i dołączył do grupy. Czułam się dziwnie w towarzystwie Scotta, między nim a mną była jakaś więź, ale nie wiedziałam jeszcze jaka. Coś łączyło mnie z tym chłopakiem, byłem tego pewna. Spojrzałam na Isaaca, który długo zastanawiał się, czy warto to zrobić.

— Nie musisz tego robić... — Scott pokiwał głową, zgadzając się z Derek'iem.

— Isaac... Scott ma rację. — powiedziałam.

Blondyn zdjął bluzkę, rzucając ją za siebie. Powoli wszedł do metalowej wanienki pełnej lodowatej wody. Chwyciliśmy go za ramie i równocześnie zanurzyliśmy chłopaka pod wodę. Po paru sekundach czułam, jak moje ręce drętwieją. Isaac zaczął się mocno wyrywać. Stiles błyskawicznie zaczął nam pomagać przytrzymać nastolatka, lecz to nic nie pomogło. Deaton stał obok, przyglądając się uważnie. Trzymając go Isaac, drapnął mnie swoim pazurem, jęknęłam.

— Zanurzcie go. — rozkazał weterynarz. — Trzymajcie go.

— Próbujemy! — krzyknęłam.

Isaac wyrywał się, nie dając nam zanurzyć się do zimniej wody. Na jego miejscu zapewne robiłabym to samo. Równo zanurzyliśmy go pod wodę. Trzymaliśmy mocno, nie dając mu się wydostać nad wodę. Nagle Isaac przestał się ruszać. Obawiałam się najgorszego.

𝓝𝓲𝓬𝓸𝓵𝓮𝓺𝔁

Stracona | Derek Hale (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz