«17»

3K 138 13
                                    

****
Po zakupach odwiozłam Isaaca do domu, jak obiecałam. Mieszka u Scotta, wiec przy okazji dowiedziałam się gdzie mieszka młody wilkołak.

Wracając do mieszkania, kupiłam sobie kawę. Dosyć głupi pomysł pić o osiemnastej cappuccino, ale nie mogłam się powstrzymać od wypicia tego napoju. Niestety podczas jechania, wyjechałam w dziurę i cała kawa wylała się na mnie, pech.

Kiedy w końcu dojechałam do celu, zaparkowałam pod budynkiem i jak najszybciej mogłam, zaniosłam cztery pełne, ciężkie torby z zakupami pod drzwi mieszkania.

Po rozłożeniu ich na swoje miejsca poszłam się przebrać. Spięłam włosy w luźny kok i zmyłam makijaż. Założyłam zwykłe czarne legginsy i szarą bluzę Dereka. Tęskniłam za nim cholernie.

Odrzucając złe myśli, zaczęłam szukać mojego telefonu. Po długim poszukiwaniu przypomniałam sobie, że został w samochodzie. Szybko chwyciłam kluczyki od auta i w podskokach włożyłam buty.

Weszłam do windy, wciskając przycisk na parter, nie zwracając uwagi na mężczyznę, który tam stał. Wina zatrzymała się piętro pod moim, do środka wszedł Scott, zaskoczyła mnie jego spotkanie. Chłopak najpierw spojrzał na mnie, lecz nie był zdziwiony moją obecnością jak pobytem tego mężczyzny. Zdziwiona spojrzałam się na nieznanego. Jak się okazało, był to Deucalion.

— Jedziemy na dół? — zapytał w stronę Scotta.

Obydwoje w tym samym czasie wysunęliśmy pazury, aby być gotowym do ataku.

— Schowajcie je. Scott, Rachel. — powiedział Alfa, lecz nie zareagowaliśmy — Musiałbym być ślepy, głuchy i sparaliżowany, żebyście mogli mi zrobić krzywdę. Choć może powinniście spróbować. Serca biją wam równomiernie. Może się boicie, ale kontrolujecie to. Może by wam się udało. Jeden z was stałby się, Alfą zabijając mnie. Po ostatniej próbie Rachel bardzo dobrze jej poszło. Można powiedzieć, że pokonała mnie, ale nie zabiła. Jeden cios i byłoby po mnie, jest za miękka. — warknęłam — Może ty Scott?

— Nie jestem taki jak ty. Nie muszę zabijać ludzi. — odpowiedział chłopak.

— Jeszcze nie. Ale są sytuacje, w których uświadamiasz sobie, że tylko zabijając, możesz kogoś ochronić. — powiedział mężczyzna.

— Grozisz nam? — zabrałam głos — Po co tu przyszedłeś? — zapytałam.

— Nie. Mieszkam tu. — odpowiedział.

— Co? — zdziwił się Scott.

— Mieszkam tu. Świetne miejsce. Zaskakująco przyjaźni sąsiedzi. — skierował w moją stronę.

— Czego chcesz? — zapytał Scott.

— Chce zobaczyć, na co stać waszą dwójkę. — powiedział i winda zadzwoniła, otwierając drzwi na parter.

Ze Scottem wyszliśmy, a do środka wepchnął się tłum ludzi. Spojrzeliśmy, jak wina odjeżdża z Alfą.

****

— Wiemy, gdzie są. — powiedział Scott.

Weszłam za nim i zamknęłam wielkie metalowe drzwi. Spojrzałam na grupę, wielki pan Alfa spojrzał na mnie, lustrując mnie od głowy do stóp. Wtedy przypomniałam sobie, że mam legginsy i jego bluzę. Brawo Rachel.

Patrzył na mnie wzrokiem, do którego mam słabość. Zignorowałam go i wraz ze Scottem podeszliśmy bliżej.

— W budynku Argent'ów. — wyprzedził go Derek.

— I od razu w moim. — dodałam, Derek spojrzał zdziwiony.

— Śledziliśmy z Corą bliźniaków. — powiedział Boyd, którego dawno nie widziałam.

— Chcą, żebyśmy wiedzieli. — stwierdził Scott.

— Albo wisi im to. — odparł Peter, spojrzałam na niego podniesioną brwią.

Czułam na sobie wzrok Dereka, nienawidziłam tego. Próbowałam go zignorować, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na niego z twardym wyrazem twarzy, od razu odwrócił wzrok. Zachowywaliśmy się dzieci, a nie jak dwudziestoletni dorośli ludzie.

— Co to? — zapytał Scott, patrząc na plan, który leżał na stole.

— Czy to nieoczywiste? Intryganci knują. Chcą to rozegrać jednym ruchem. Wojna uprzedzająca. — odpowiedział Hale.

— Chcecie ich dopaść? — zapytał Scott.

— Jutro. — odpowiedział nam Derek — Pomożesz nam.

— Też chętnie mogę. — powiedziałam.

— Nikt cię nie zapraszał. — powiedział Derek.

— Sama się wprosiłam i pomogę czy to ci się podoba, czy nie. — nie dałam za wygrane.

— Możemy kontynuować? — zapytał Scott.

— Jasne. — odpowiedziałam.

— Świetnie.

— Są dwa piętra wyżej. W penthousie. Nad Allison. — powiedział Derek, ciągle na mnie patrząc.

— Chcecie ich zabić? — zapytał Scott.

— Nie będą się tego spodziewać. — odpowiedział Boyd.

— Czemu planem A zawsze jest śmierć? — zapytał Scott, też tego nie rozumiałam — Może choć raz wymyślcie coś, co nie wymaga zabijania innych?

— Nie męczy cię bycie, tak bezkarnie moralnym? — zapytał Peter — Ale zgadzam się z nim. — powiedział w stronę siostrzeńca.

— Po co nam ten dzieciak? — zapytała Cora.

— Ten dzieciak pomógł uratować ci życie. — przypomniał Derek — Nie możemy czekać na ich ruch.

— Nie wygramy z Alfami. — odparłam.

— Dlatego chcemy dopaść tylko Deucalion'a. — powiedział Cora.

— Odciąć głowę. Ciało tez umrze. — rzekł Boyd.

— Tylko że to nie wąż, hydra. Jak zauważyła Rachel to Alfy. — rzekł Peter.

— Deucalion jest ich przywódcą. — powiedział Derek.

— Miejmy nadzieje, bo wiesz, co się stało, gdy Herkules odciął głowę hydrze? — zapytał w stronę siostrzeńca

— W jej miejsce odrosły dwie. — odpowiedziałam równo ze Scottem

— Ktoś tu nadrabiał czytanie lektur. — uśmiechnął się Peter

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drugi rozdział:|  coś się ze mną stało, że nagle dostałam weny.
Kochani nowy rozdział, piszcie czy wam się podobał. Do następnego papatki!❤️❤️😌🥰 (i przepraszam za błędy)

Pozdrawiam Pinkusia123 która przypomina że mam napisać rozdział :*

Stracona | Derek Hale (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz