«20»

1.6K 91 24
                                    


*parę godzin później*

Od rana siedziałam na posterunku, pomagając tacie w papierowej robocie. Myślałam ciągle o Dereku, że jednak przeżył. Co, gdyby nadal żył? Zapewne w tamtym momencie siedziałabym z nim, kłócąc się o jakąś pierdołę, omal nie rozszarpując się nawzajem. Tonęłam w myślach, a co jeśli nie przyjechałabym tu? Nie spotkałabym po tylu latach Dereka, prawdopodobnie, skończyłabym studia, wyjechałabym do Europy, poznała mojego przyszłego męża, z którym spędziłabym resztę swojego życia. Z zamyśleń wyciągnął mnie tata, który energicznie machał mi ręka przed twarzą.

— Ziemia do Rachel! — zaśmiał się — Mówię do ciebie od dziesięciu minut.

— Przepraszam, zamyśliłam się. — westchnęłam, od razu biorąc się do pracy.

— Stało się coś? Przygnębiona chodzisz cały dzień. — stwierdził.

— Wydaje ci się. — odparłam, uśmiechając się od razu.

— Przyniosłem te dokumenty, o które prosiłeś. — powiedział Jordan, kładąc pudło papierów na biurku ojca — Hej Rachel. — uśmiechnęłam się, witając.

— Wiedzę, że powoli znana się robisz. — zaśmiał się, gdy mężczyzna wyszedł.

— Nawet nie pamiętam, gdzie się poznaliśmy. — przeciągnęłam się, ziewając ze zmęczenia.

— Jakieś konkretne plany na dziś? — dopytywał dalej.

— Zastrzelić się i skoczyć z mostu. — wyszeptałam pod nosem.

— Coś mówiłaś? — zapytał, podnosząc karton.

— Nie, nic. Musiało ci się przesłyszeć. — odparłam szybko.

— Która to już godzina? — zapytał i spojrzał na ekran telefonu — Cholera już wpół do czwartej.

Mogłabyś pojechać po coś do jedzenia? Umieram z głodu. — przyznał — Przed siedemnastą na pewno się z tym nie uwiniemy.

— Jasne. Na co masz ochotę? — zapytałam, zakładając bluzę.

— Sushi i duża kawa. — odpowiedział po chwili namysłu.

— Się robi szefie. — kiwnęłam, głową wstając z ziemi.

Chwyciłam kluczyki z fioletowym brelokiem z biurka i zacisnęłam go w pięści. Skierowałam się do wyjścia, chwytając klamkę drzwi, zatrzymał mnie głos taty.

— Rache. — usłyszałam głos ojca.

Odwróciłam się w stronę mężczyzny, który podszedł do mnie. Przytulił mnie do siebie i

pocałował mnie w czubek głowy.

— Nie wiem, co się stało, ale jeśli będziesz chciała, możemy później porozmawiać z chińskim żarciem albo pizzą, okej? — zapytał, kiwnęłam głową, uśmiechając się delikatnie.

*****

Zjechałam na poboczny parking i zatrzymałam auto. Zaczęłam szukać mojego telefonu, który w tamtym momencie mógł być wszędzie. Gdy odnalazłam zgubę, melodyjka umilkła. Spojrzałam na ekran smartfona, dzwonił Scott. Wzięłam głęboki oddech i oddzwoniłam.

— Hej. Coś się stało? — zapytałam, biorąc łyka kawy.

— Jak się czujesz? — zapytał wprost.

— Jest okej. — westchnęłam — Jak wycieczka? — zapytałam, szybko zmieniając temat.

— Na razie jest spokojnie. Mam oko na bliźniaków, w sumie to tylko na jednego, Ethana. Aiden pewnie szwenda się w Beacon Hills, uważaj na siebie. — powiedział z troską.

— Będę ostrożna. A twoja rana? Zagoiła się?

— Nie ma śladu. — odparł, uspokoiło mnie ta wiadomość.

— Nie zdążyłam ci rano podziękować. — powiedziałam, wzdychając ciężko — Naprawdę dziękuje.

— Nie ma za co. — rzekł, uśmiechnęłam się — Dla przyjaciół zawsze znajdzie się miejsce w moim domu. Mama cię polubiła.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Nastała cisza, żaden z nas nie odezwał się słowem.

— Scott? — zapytałam niepewnie — Ciągle o nim myślę, mam wrażenie, że gdzieś tam jest i żyje.

— Ja też, Rache. — wyznał, z jego głosie można było wyczuć troskę i zmartwienie — Może to zabrzmieć dziwnie, ale tęsknie za nim, nawet za jego humorkami. — zaśmiałam się lekko.

Westchnęłam, poprawiając włosy za ucho. Jakkolwiek nie działał mi na nerwy, zależało mi na nim. Dobrze czytacie, Rachel McCall przyznała się do zauroczenia w gburze o imieniu Derek Hale. W dupku, o którym tak opowiadałam w ostatnich rozdziałach, w idiocie, który sprawiał, że w moim brzuchu wariowała chmara motyli, jednocześnie podnosząc mi ciśnienie. Nasuwało się pytanie, czy pan Hale kocha naszą Rachel?

— Mimo wszystko uważaj na siebie. — dodał Scott, przerywając moje zamyślenia.

— Wy również. — uśmiechnęłam się pod nosem — Jesteśmy w kontakcie.


ŻYJĘ.

𝓝𝓲𝓬𝓸𝓵𝓮𝓺𝔁

Stracona | Derek Hale (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz