Rozdział 20

11.1K 287 24
                                    

A Isaac...nie zrobił nic. Nawet jej nie odepchną. To było dla mnie za dużo. Poczułam się zraniona. Odechciało mi się nawet naleśników.
Ze łzami w oczach zaczęłam w biec na górę. Słyszałam jak ktoś zaczyna biec za mną ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Biegłam a obraz zaczą mi się zamazywać przez łzy. Wbiegłam w jakiś mało znany mi korytarz. Zresztą co ja gadam ja nic tu nie znam. Nie pasuję tu. Po co ja się dała oznaczyć?

Przez zamazane oczy rozglądam się za miejscem w którym mogła bym się ukryć przed całym światem. Dostrzegam naprzeciwko siebie drzwi z napisem "Pokój Luny" i bez zastanowienia wbiegam do środka. W tej samej chwili słyszę jak ktoś wbiega w ten sam korytarz i biegnie do tego samego pokoju co ja. Spodziewałam się że ktoś tu zaraz wbiegnie ale zamiast tego zaczą walić w drzwi.

- Skarbie błagam cię otwórz. Wszystko ci wytłumaczę.- usłyszałam błagalny głos chłopaka który mnie zranił. To dziwne czemu po prostu nie otworzy drzwi przecież są otwarte. Miałam ochotę mu otworzyć i się do niego przytulić ale nie. Muszę być twarda.
- Kochanie ona nic dla mnie nie znaczy błagam cie otwórz, porozmawiajmy. - serce mi się ścisnęło na dźwięk jego płaczliwego tonu głosu.
A co ja robiłam? Siedziałam pod tymi drzwiami i płakałam jak głupia. Przecież to nie możliwe żebym w tak krótkim czasie się w nim zakochała. Prawda? Nie ważne teraz się zastanawiam czy mu otworzyć czy nie. Z jednej strony bardzo chce a z drugiej ten  ich pocałunek mnie bardzo mocno zabolał. Nie wiem nawet czemu.
Wstaję z podłogi ocieram łzy co pewnie nic nie da bo i tak jestem cała opuchnięta i chwytam w dłoń klamkę.

Chwilę jeszcze zastanawiam się czy otworzyć ale ostatecznie robię to. Staje twarzą w twarz z chłopakiem.

-Słucham?- pytam zdając sobie sprawę że chłopak nic nie mówi tylko oboje się na siebie gapimy
- Rose przepraszam cię za tą akcję. To była Nina córka Alfy innego stada.
- Czemu przyjechała akurat do twojego stada?
- Widzisz te stado nie do końca jest jeszcze moje. Mój ojciec przekaże mi to stanowisko oficjalnie za 2 tygodnie. A w tym wydarzeniu będą uczestniczyć wszystkie najważniejsze stada.
- Czemu cię pocałowała?- zadaję to pytanie z bólem serca. Nawet nie wiem dlaczego bolała mnie ta jego "zdrada". Można tak to nazwać? A zresztą nie ważne.
- Ona coś do mnie czuję a ja tego uczucia nie odwzajemniam.
- I to jest powód żeby cię tak po prostu pocałował?- pytam zbita z tropu. Skoro nie odwzajemniał jej uczuć to ona raczej o tym wiedziała wiec czemu go pocałowała? A może jednak nie wiedziała? Jejku jakie to wszystko trudne.
- Jeśli nie znalazł bym mate do moich 20 urodzin moją żoną jak i Luną stada stała by się właśnie Nina. Ona najwidoczniej nie wierzyła w to że mogę znaleźć mate dlatego mnie pocałowała- wyjaśnił spokojnie.
- Czemu jej nie odepchnąłeś? Podobało ci się to?- zadaję kolejne pytania, które wywołuje na mnie odrazę i zazdrość w jednym.
- Oczywiście że nie. Byłem zaszokowany jej posunięciem. Gdy tylko się ocknąłem ty biegłaś już na górę. Odepchnąłem ją i pobiegłem za tobą. - powiedział z obóżeniem. Chyba uraziło go to moje pytanie.

Już wszystko rozumiem. Tylko pozostaje jeszcze jedno pytanie...

- Co ona tu robi tak wcześnie? Sam mówiłeś że uroczystości jest za 2 tygodnie.
- Bo jest. Sam nie wiem czemu przyjechała tak wcześnie na dodatek bez ojca.
- To znaczy że..
- Tak prawdopodobnie zostanie tu na 2 tygodnie.- kończy zdanie za mnie.
Nie nie nie. Nie zgadzam się żeby ta ta ... uh nawet nie wiem jak mam ją nazwać mieszkała ze mną pod jednym dachem.
-Co?- mam nadzieję że się przesłyszałam
- Nina zostanie tu na 2 tygodnie- powtarza z niechęcią
- W takim razie ja wracam do domu- próbuję być pewna siebie
- Tu jest twój dom- warczy groźnie
- Nie warcz na mnie. Nie mam ochoty codziennie patrzeć na tą jej wy szpachlowaną makijażem twarz.
- Mówię gniewnie choć wiem ze i tak przegram. W końcu to on jest wilkołakiem i to on ma siłę i wszystko. A co ja biedna mała prawie 16 latka mogę przy przystojnym i silnym 19 latku. Nic.
- Kochanie też nie cieszę się z jej wizyty ale musimy dać sobie radę. Zobaczysz nie będzie aż tak źle przecież masz mnie.- jest pewny swoich słów a ja mu ufam. Naprawdę nie wiem czemu ale tak cholernie ufam temu chłopakowi że jestem wstanie wytrzymać te 2 tygodnie z tą całą Niną i jeszcze więcej. Zaczynam mięknąć parząc w te oczy. Ah co ten chłopak ze mną robi.
- Dobrze. Ale będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić- odzywam się po chwili na mydłu.
- Oczywiście zrobię co tylko chcesz. A teraz proszę zejdźmy na śniadanie. - nie uśmiechało mi się schodzić na dół z myślą że jest tam ta blondyna ale tam są moje naleśniki i nie zamierzam z nich rezygnować.

Zeszliśmy z Isaac'em do jadalni trzymając się za rękę. Gdy tam weszliśmy puściłam rękę chłopaka i zacisnęłam w pięść na widok Niny pałaszującej MOJE naleśniki. Jak widać skończyła jeść więc podeszła do czarnowłosego i uwiesiła się mu na ramieniu.
- Jak dobrze że jesteś jak ci tam. Posprzątaj talerze i zanieś moją walizkę na górę.- czy ona myśli że ja jestem jakąś służącą? Oj chyba się kochanie pomyliłaś.
- Co nie słyszałaś?- pyta pogardliwie- Już do roboty- pogoniła mnie wtulając się w ramię biednego chłopaka który próbował się wydostać. Okej tego już było za wiele.

- Posłuchaj mnie NINA.  Nie ob...

_______________________
Co takiego ma do powiedzenia Rose?

Ciekawe czy będzie miła w stosunku do Niny czy może raczej przeciwnie?

Co zrobi blondynka gdy dowie się że ta że koma " służąca" to mate Isaac'a?

Czy będzie próbowała zniszczyć ich związek?

Czy Nina zmieni coś w jak narazie dobrze się układające relacji nastolatków?

Czy Isaac'owi uda się udobruchć Rose?

To wszystko w następujących rozdziałach mojej książki❤

Przepraszam za błędy🤫❤

Do następnego...👋
Ps. Zostaw coś po sobie❤😂


(NIE) Jestem Twoja✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz