Miałam na imię Rosalie, ale wszyscy mówili do mnie Rose. Miało to w sobie coś prostego, przyjaznego, co pasowało do mojej osobowości. Róże są piękne , subtelne , delikatne jednak zrywane bez zgody mogą ugodzić Cię kolcem . Dokładnie tak postrzegałam z jeden strony swoją osobowość. Zdecydowanie częściej używałam kolców niż subtelnej delikatności jednak potrafiłam od czasu do czasu pokazać moją delikatną stronę. Miałam 15 lat, 160 cm wzrostu i trochę dziwną postawę wobec życia. Nie byłam najgrzeczniejszą dziewczyną w klasie, ale nigdy też nie zaliczałam się do tych bardzo problematycznych dziewczyn przynajmniej sama tak uważałam .Chciałam po prostu robić swoje, nie martwiąc się, co o mnie myślą i mówią inni.
Moja najlepsza przyjaciółka, Lucy, była moim przeciwieństwem pod wieloma względami. Była blondynką z pięknymi zielonymi oczami i wyższą ode mnie, co niezmiernie mnie irytowało. Cóż, miałam swoje kompleksy, a jej wzrost – 170 cm – był tym, co zawsze miało dla mnie znaczenie. Uwielbiałam patrzeć na świat z góry, a niestety mój niski wzrost nie dawał mi do końca tej przyjemności. Choć byłam brunetką, wciąż nie potrafiłam pozbyć się tego poczucia, że Lucy miała w sobie coś, czego ja nie miała. Coś, co przyciągało wzrok.
Mimo tych różnic w wyglądzie, łączyła nas jedna, niesamowita przyjaźń. I to nie była przyjaźń, którą można było łatwo zniszczyć. Razem przeżyłyśmy tyle dziwnych, czasami niebezpiecznych sytuacji, że moi rodzice na pewno by się przerazili, gdyby zobaczyli, jak bardzo potrafimy zniszczyć dom. Pamiętam, jak kiedyś, gdy miała zostać u mnie na noc, postanowiłyśmy zrobić popcorn i obejrzeć jakiś film. Rodzice wyszli, a my... zapomniałyśmy o wszystkim, w tym o popcornie. Wrzuciłam paczkę do mikrofali, wyszłam na chwilę, a kiedy wróciłam, cały pokój był w czarnych ziarenkach a mikrofala nie była już więcej zdatna do jakkolwiek użytkowania. Oczywiście miałyśmy zamiar to posprzątać jednak przed tym zaczęłyśmy się śmiać, bo nie miałyśmy pojęcia, że sytuacja jest aż tak dramatyczna a my będziemy musieli zakupić nowy sprzęt do kuchni . Niestety, moi rodzice wrócili wcześniej, niż się spodziewałyśmy, i widok ich twarzy... Wtedy po raz kolejny zrozumiałam, jak bardzo jestem nieodpowiedzialna w oczach dorosłych.Siedząc teraz na lekcji matematyki, znowu nie mogłam się skupić. Nauczycielka, pani Adams, gadała coś o pierwiastkach, liczbach sześciennych, a ja nie słuchałam. Po prostu bazgrałam w zeszycie, patrząc na zegar. Czułam, że nie wytrzymam jeszcze 20 minut tej męki. Właściwie to matematyka była dla mnie zupełną czarną magią. Jedyne, co potrafiłam, to wyłączyć myślenie i czekać na dzwonek.
Wtem poczułam szturchnięcie w ramię. To Max, który siedział obok mnie. Chłopak był w matematyce geniuszem, więc gdy siedziałam z nim w ławce, przynajmniej miałam nadzieję, że jakoś uda mi się przebrnąć przez te lekcje i zdać ten przedmiot . Max zawsze mi pomagał, ale teraz nauczycielka patrzyła na nas jak sęp, więc nie miał jak mnie wesprzeć.
– Rose, mogłabyś odpowiedzieć na pytanie? – zapytała pani Adams, wyrywając mnie z zamyślenia. Serce od razu zaczęło mi szybciej bić. Zaczęłam panikować. Co? Co ona powiedziała?
– Yyy, a jakie było pytanie? – wydukałam, czując się jak kompletny idiotka.
Pani Adams spojrzała na mnie z wyraźnym niezadowoleniem, jakby wiedziała, że nic nie słuchałam. Oczywiście nie mogła mi odpuścić i musiała mnie przepytać .
– Czy możesz podać mi pierwiastek sześcienny liczby 216?-Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Po prostu musiałam zgadywać. Spojrzałam na Maxa błagalnym wzrokiem, ale nauczycielka nie odwracała wzroku. Musiałam sama coś wymyślić.– 6? – powiedziałam, zastanawiając się, czy to w ogóle ma sens. Moje serce waliło w piersi, a ja starałam się nie patrzeć na minę nauczycielki.
– Dobrze – powiedziała pani Adams, a ja poczułam ulgę, jakby zdjęto mi z pleców ogromny ciężar. Przetrwałam. Na razie.
Lekcja matematyki w końcu dobiegła końca. Dziwne, jak po każdej lekcji miałam wrażenie, że niczego się nie nauczyłam, a mimo to, jakoś wciąż udawało mi się przejść każdy test i każdy rok, unikając większych katastrof. Matematyka była ostatnią lekcją w czwartek, a czwartek zawsze wydawał się najdłuższym dniem w tygodniu.Po szkole Lucy musiała zostać na zajęciach z historii, bo przygotowywała się do konkursów. Nie przepadałam za historią. Wolałam biologię i wychowanie fizyczne, tam czułam się, jak ryba w wodzie. Sport był dla mnie wszystkim, a lekcje w-f były jednym z nielicznych momentów, kiedy mogłam poczuć się naprawdę dobra w czymś, co sprawiało mi przyjemność.
Szłam powoli na zewnątrz, ciesząc się, że znowu mam chwilę dla siebie. I wtedy usłyszałam jak ktoś nawołuje moje imię. Zatrzymałam się, odwróciłam a na parkingu stał chłopak, który przecież skończył lekcje godzinę temu. I uśmiechał się do mnie szeroko._____________________________
Do następnego ❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/174566795-288-k32601.jpg)
CZYTASZ
(𝒩𝒾𝑒) 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝒯𝓌𝑜𝒿𝒶 ✔
Werewolf[Poprawiam tą książkę , nie zmieniam toku wydarzeń ani nie zmieniam historii bo jednak jest to moja pierwsza książka którą pisałam jak miałam 14-15 lat , po mimo faktu że mój styl pisania sporo się zmienił to nie chce tak mocno naruszać tej historii...