Rozdział 3

16.3K 425 39
                                    

Z miną pełną dezaprobaty skierowaną nie tylko do Cola ale również do mnie, westchnął.


— Ej, stary, nie przeginaj. To moja siostra. Ona jest jeszcze dzieckiem.-Skrzywiłam się, czując irytację rozlewającą się po moim ciele.

— Nie jestem dzieckiem! Mam piętnaście, prawie szesnaście lat! — oburzyłam się, spoglądając na niego gniewnie.

Cole uśmiechnął się kpiąco i rzucił niedbale:


— Jak na dziecko, to całkiem niezła figura.-Zacisnęłam pięści.


— Nie prosiłam cię o komentarz na temat mojego ciała. I nie jestem dzieckiem.


— Jesteś, kochanie. Jesteś — jego głos ociekał rozbawieniem, które tylko podsycało moją złość.


— Nie mów tak do mnie, ty cholerny...


— Dość, Ro! — przerwał mi Josh stanowczym tonem. — My będziemy ciszej, ale wy przestańcie. Robi mi się niedobrze.

Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić, przeszłam tym razem przez salon i rozejrzałam się po pokoju. Na kanapie rozłożyła się reszta paczki mojego brata: blond bliźniacy Danny i David oraz rudowłosy Peter. Spośród nich tylko Peter wydawał się kimś, z kim dało się normalnie porozmawiać. W zasadzie to ich lubiłam. Czasem . Jednak przeważnie mnie irytowali i zachowywali się jakby byli kimś lepszym niż tak naprawdę są. Byłam pewna że większość z nich udaje tą pewność siebie ale nie było to moją sprawą aby ich diagnozować ani pouczać. Byli zdecydowanie za głośni i za często w moim otoczeniu. Zresztą z Joshem mogłam rozmawiać, szczerze i o wszystkim ale nie w obecności jego kumpli. To było trochę przykre, ale nauczyłam się nie zaprzątać tym głowy.


— Okej. Dobranoc — rzuciłam i odeszłam do swojego pokoju.


Nie miałam pojęcia, jak naszym rodzicom mogło nie przeszkadzać to, że znajomi mojego brata przesiadują u nas częściej niż we własnych domach. Choć szczerze oni się nami po prostu nie interesują. Mają swoją pracę. Tylko to się dla nich liczy.
Kłótnia z Cole'em kompletnie mnie wyczerpała. Nastawiłam budzik na szóstą i rzuciłam się na łóżko, licząc na chociaż odrobinę spokoju.

Rano obudziło mnie to cholerne urządzenie zwane budzikiem. Przeklęłam pod nosem i zwlekłam się z ciepłego łóżka... a to, co zobaczyłam, przyprawiło mnie o dreszcz paniki.
Cudownie. Zakrwawiłam prześcieradło

Westchnęłam, zdjęłam je pospiesznie i pobiegłam do pralni, wrzucając materiał do pralki. Bolał mnie brzuch, głowa pulsowała tępym bólem, a na dodatek miałam ochotę udusić pierwszą osobę, która stanie mi na drodze

Wróciłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy czystą bieliznę, wygodne dresy i luźny crop top. Podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, pozwalając, by gorąca woda zmyła chociaż część mojego bólu. Szampon o zapachu mięty otulił moje włosy, a malinowy żel pod prysznic otoczył mnie słodką wonią. Po wszystkim umyłam zęby, naciągnęłam na siebie ubrania i niedbale upięłam włosy w luźny koczek.

Szkoła? Dzisiaj? Absolutnie nie. To piątek, a ja czuję się jak wrak człowieka. Poza tym, jeśli ktoś by mnie dziś wkurzył, mogłoby się to skończyć wizytą na ostrym dyżurze. Nie powinno się mnie drażnić gdy mam okres.

Zeszłam na dół do kuchni, otworzyłam szafkę i wyciągnęłam czekoladę oraz chipsy. Potem sięgnęłam do lodówki po czekoladowe lody i sok. Ledwie zdążyłam sięgnąć po łyżkę, kiedy do kuchni wkroczył mój brat, oczywiście z tym swoim kpiącym uśmieszkiem.

— Wow, siostra, aż tak?


— Aż tak co? — rzuciłam, przewracając oczami.


— No wiesz... widziałem flagę Japonii. Fajny prowiant.

Wyciągnął rękę po MOJE lody. Fatalny błąd.
Zdzieliłam go w dłoń i ostrzegłam lodowatym tonem:

— Spróbuj ich dotknąć, a wsadzę ci tę łyżkę w dupę.- Nawet nie zauważyłam, kiedy ją wzięłam, ale wazę było to że miałam broń i nie zawadzałabym się jej użyć .


— Dobra, dobra, spokojnie... — podniósł ręce w geście poddania. — Czyli nie idziesz dzisiaj do szkoły?


— Nie.


— To lepiej. Mniej strat w ludziach.

Zignorowałam tę uwagę i wróciłam do swojego pokoju. Resztę dnia spędziłam pod kocem, oglądając seriale i jedząc śmieciowe jedzenie. Wstawałam tylko do łazienki albo po kolejną porcję jedzenia.

Około siedemnastej Josh wrócił do domu. Oczywiście nie sam. Z jego paczką. Kto by się spodziewał?
Nie miałam zamiaru wychodzić z pokoju, ale niestety... skończyły mi się lody. Nie umarłabym bez nich, ale nie zamierzałam też sobie odmawiać. W końcu i tak już pochłonęłam dwa pudełka, jedno więcej nie zrobi różnicy.


Przekradłam się do kuchni, licząc, że nikt mnie nie zauważy. Los jednak miał inne plany.
Wszystko było w porządku, dopóki nie chciałam wrócić na górę. Wtedy na mojej drodze wyrósł ktoś, kogo wcześniej tu nie widziałam. Wysoki, czarnowłosy chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem, jakby właśnie odkrył coś interesującego.
Westchnęłam ciężko.

— Możesz zejść mi z drogi? Nie mam ochoty na rozmowę. Chcę tylko jeść swoje lody.
Jego uśmiech poszerzył się w rozbawieniu.


— Aron. Mi również miło cię poznać. A ty jak się nazywasz, czekoladko?-Zamrugałam.


— Czekoladko?


— Masz słabość do czekoladowych lodów. Przynajmniej na to wygląda .- spojrzał na pudełko w moich dłoniach
Cóż... fakt. Ale teraz nie miałam ochoty na rozmowę.


— Rosalie. Mów mi Rose. A teraz wybacz, ale mam randkę z moim pudełkiem lodów. Możesz mnie przep...


— Aron, idziesz? — do kuchni wszedł kolejny nieznajomy chłopak.
Rzucił mi rozbrajający uśmiech.


— Cześć, śliczna. Jestem Harry. A ty?-Westchnęłam jeszcze ciężej niż przed chwilą.


— Serio? Ilu jeszcze ludzi mój głupi brat tu sprowadził?


— Poza jego kumplami zaprosił wszystkich nowych — odparł Aron z rozbawieniem.
Zmarszczyłam brwi.


— Jakich nowych?
— Cóż, jesteśmy nowi w szkole. Josh zaprosił nas, żebyśmy się lepiej poznali. Niestety Isaac nie mógł przyjść, miał sprawy sta... rodzinne!


Zauważyłam, jak Aron posyła Harry'emu ostrzegawcze spojrzenie.
Nie wiedziałam, o co chodzi, ale jedno było pewne: przez jeden dzień mojej nieobecności w szkole zawsze musi stać się coś interesującego. Nowi chłopacy w szkole. Nie mogłam nawet zaprzeczyć iż pewnie byli gorącym tematem bo poznałam dopiero dwójkę a wyglądają jak Grecy bogowie.


— Spoko. To ja już sobie pójdę.
— A może chciałabyś poznać reszty? — zapytał Aron, unosząc brew.

Zastanowiłam się przez chwilę.

_______________________________———

Do następnego...❤️

(𝒩𝒾𝑒) 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝒯𝓌𝑜𝒿𝒶 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz