- W dalekiej krainie żyła sobie kocio-ludkowa rodzina, która zapragnęła mieć syna. Na całe szczęście nie musieli się długo starać, bo za pierwszym zamachem tacie kot i mamie kot udało się stworzyć kociaka. Minęło parę miesięcy i wow urodził się słodki synuś kiciuś, czyli ja. - zielonooki wskazał na siebie palcami, dumnie się uśmiechając.
Muszę stwierdzić, że ta historia była naprawdę urzekająca moi mili. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że z tego, co mówił Taehyung nie byłoby jednym wielkim żartem. I naprawdę w tej chwili miałem chęć parsknąć śmiechem prosto w jego głupkowaty uśmiech, lecz najpierw musiałbym strzelić go w łepetynę, bo coś z nim było ewidentnie nie tak.
Ta cała historia, która (jak twierdzi) miała miejsce w jego życiu jest - dla mnie - po prostu śmieszna. Cholernie nierealna i beznadziejna. Chociaż... razem ze mną mieszkał koto-człowiek, jestem jego panem (w dalszym ciągu nie ma tu żadnych podtekstów) i muszę się nim opiekować, więc może i faktycznie mówił prawdę, co do swojej historii? Może i jego istnienie jest właśnie prostsze niż przypuszczałem do tej pory? Już chyba nic nie powinno mnie zaskoczyć w życiu, bo kurde... mieszkał ze mną Taehyung - kot, który zamienia się w człowieka.
- Myślałem, że takie stworzenia jak ty mają swoje miejsce jedynie w bajkach lub filmach fantasy.
- Większa część ludzi twierdzi tak samo jak ty, Kookie. Nie mam im tego za złe, bo jakbym ja musiał postawić się na ich miejscu to również bym nie wierzył, że koto-człowiek w ogóle istnieje. - zaśmiał się, kładąc głowę na moje uda. - W sumie to nawet bym nie myślał o takich rzeczach, że takie stworzenie stąpa po tej samej ziemi. Tylko garstka ludzi wie o naszym istnieniu, właśnie ci ludzie mają swoich podopiecznych, którzy są jakimiś zwierzątkami.
- To oprócz koto-ludzi są inne odmiany? - zapytałem zaskoczony, bo tego bym się już nie spodziewał.
- Moja mama mi opowiadała, że tak, lecz ja nigdy jeszcze żadnej odmiany nie widziałem. Tacy jak my boją się ludzi, nie ufamy im. Rzadko ukazujemy się w tej ludzkiej postaci, bo jest to dla nas zbyt niebezpieczne. To nasza intuicja musi nam podpowiedzieć czy dany pan lub pani są tymi odpowiednimi do zaopiekowania się nami. - spojrzał się na mnie, delikatnie się uśmiechając. - Moja pierwsza pani, czyli babcia Soo była przekochana, dawała mi dobre jedzonko, kupowała fajne zabawki i głaskała po uszkach. Ale nigdy jej nie zaufałem na tyle, by pokazać jej się w ludzkiej formie. Wydaje mi się, że dla jej serca byłby to za duży szok, a nie chciałbym być mordercą staruszek. - zaśmiał się, wywołując śmiech też i u mnie.
W tej chwili poczułem się wyróżniony. I te uczucie było miłe dla mojej osoby jak i serca, które przyjemnie grzało i biło w nieco szybszym tempie. Jestem pierwszym człowiekiem, któremu Taehyung się pokazał w formie człowieka. Może nie powinno mnie to jakoś szczególnie ruszać, nadal jest to dla mnie dziwne, że mieszkał ze mną kot zamieniający się w człowieka, lecz nie mogłem tych nowych emocji tak po prostu zignorować. Nawet się nie dało, bo ten delikatny rumieniec pojawił się na moich polikach, bo od kiedy ja się kurwa mać rumienie? Jeszcze przez kota! Czerwone policzki nie są ani trochę męski i kompletnie do mnie nie pasują. Jestem przystojny, a nie słodki.
CZYTASZ
my Kitty | vkook
Fanfiction[zakończone] A, co ty byś zrobił jakby uroczy koteczek poprosił cię o opiekę nad nim? Jungkook to pewny siebie student medycyny, który ma zbyt wysokie mniemanie osobie, a Taehyung to słodki i rozkapryszony kotek, który poszukuje swojego pana. K...