33. A to masz babo placek

6.2K 302 142
                                    

Otworzyłem powoli oczy, po chwili uśmiechając się przez ciepło, które biło z rozgrzanego ciała Taehyunga

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Otworzyłem powoli oczy, po chwili uśmiechając się przez ciepło, które biło z rozgrzanego ciała Taehyunga. Spojrzałem się na jego spokojną twarzyczkę, by delikatnie sunąć palcem po policzku, tylko aby go nie obudzić. Nie chciałbym przerwać jego snu, bo zdecydowanie mu się on należy. Wczoraj... cholera, co to było. Gdy o tym pomyślę w jaki sposób wyznałem mu miłość mam ochotę zapaść się pod ziemię, bo moje poliki robią się momentalnie czerwone. Lecz, gdy pomyślę, że on również odwzajemnia moje uczucia, serce bije za mocno, przyprawiając mnie o przyjemne ciepło w środku. 

Kochaliśmy się. Te dwa proste słowa robią z mojego mózgu jedną wielką papkę, ale taką dobrą. Taką, przy której ponownie dostaje mrowienia w podbrzuszu, choć to nie jest najlepszy moment na stojący problem. Uwierzcie, że dzisiejszej nocy na jednym orgazmie się nie skończyło. Przypuszczam, że dzisiaj będzie cholernie cierpiał z tego powodu, co w sumie jest z mojej winy. No kurwa, zapomniałem się. Tak wypieściłem, wytarmosiłem, wycałowałem i poklepałem jego tyłeczek, że teraz to na pewno nie będzie mógł usiąść na nim przez tydzień. Cóż... następnym razem będę musiał być ostrożniejszy i zdecydowanie delikatniejszy, ale z drugiej strony on sam chciał więcej, szybciej i mocniej, a ja jako dobry opiekun i chłopak w jednym, musiałem spełnić jego zachcianki, prawda? 

Sięgnąłem ręką po telefon, by sprawdzić, która to już godzina. Uczelnia na mnie czeka, a jeszcze muszę się umyć i zrobić Tae śniadanie, choć w głębi serca mam cichutką nadzieję, że mogę jeszcze z dziesięć minutek poleżeć razem z moim kotkiem. 

- Cholera. - syknąłem, gdy było po siódmej. Westchnąłem głośno, próbując wstać, ale nie mogę, bo uszaty mnie zbyt mocno przytula. - Tae, muszę już wstać. - szepnąłem do jego uszka. - Puść mnie, kotek. 

Zachichotałem, gdy zamiast poluźnić swój mocny uścisk, jeszcze bardziej go wzmocnił, by wejść na moją klatkę piersiową. Chciałbym z nim zostać jeszcze dłużej, ale nie mogę, bo boję się, że nie wyrobię się ze swoim szykowaniem i spóźnię się na pierwszy wykład. A z tego, co kojarzę mam go z okrutną panią Park, czyli matką Jimina, która cholera jasna nienawidzi spóźnialskich, a co gorsza... uwielbia oblewać swoich studentów. Swojego syna również chciała, co z tego, że nawet go nie uczyła. 

- Zostań ze mną. - mruknął z chrypką w głosie, w dalszym ciągu z zamkniętymi oczkami. Chyba nadal jeszcze spał. 

- Nawet nie wiesz jakbym chciał. Wycałowałbym cię i pomiział, ale niestety teraz nie mogę. Spóźnię się.

- Kookie. - przyciągnął ostatnią sylabę, a moje serce prawie się rozpłynęło z tej słodyczy. Mocniej się do mnie przytulił, chowając buzie w zagłębieniu mojej szyi. 

Uśmiechnąłem się, gładząc jego gołe plecki, zjeżdżając ręką aż po nagie pośladki. 

- Boli cię? 

- Tak. - mruknął cicho. 

- Przepraszam, ale, ostrzegałem, że cię porządnie wypieszczę. - szepnąłem, delikatnie muskając go w ucho, by usłyszeć ciche mruczenie. Niestety nie mogę się tak zapędzać, bo uczelnia wzywa. - Muszę iść, bo się spóźnię. 

my Kitty | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz