Mrok i światłość

38 2 0
                                    

Wilgoć i odór zgnilizny unosiły się w powietrzu. Ból rozciągał się po całej głowie. Głuche dzwonienie w uszach nie ustawało. Krople wody leniwie kapały gdzieś ze ścian. Clementine otworzyła oczy. Zwisała bezwładnie. Była przypięta łańcuchami do sufitu. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Głowa wisiała, z ledwością kiwając się to na prawo, to na lewo. Wciągnęła powietrze z cichym świstem. Na ziemi widniały symbole. Istoty, które ją tu zabrały, musiały wiedzieć o niej dużo. Były to bowiem znaki na wiedźmy i archanioły, które miały pozbawiać je sił i magii. Nigdy wcześniej nie działały. Dziewczyna zmusiła się do pstryknięcia palcami. Nic. Jedynie dźwięk rozszedł się po pomieszczeniu.

-To nic nie da.- usłyszała znajomy głos. Podniosła głowę. Pokój wirował i wszystko widziała podwójnie. Czarna postać zbliżała się do niej. Znów straciła siły. Głowa jej opadła. Widziała jedynie buty stojące na jednym z symboli. Chłód skórzanej rękawicy wywołał u niej ciarki. Dłoń uniosła wręcz z obrzydzeniem jej podbrudek. -Trzeba było zostać u siebie dziwaku.- mruknęła postać uderzając ją mocno w brzuch. Wypuściła powietrze z jękiem bólu.

-Tylko... na tyle Cie stać?- rzuciła słabym głosem.

-Oj nie martw się. Przygotowałem dużo lepsze zabawy.- oznajmił przysuwając metalowy, skrzypiący stoliczek bliżej dziewczyny. Znajdowały się na nim kastety z kolcami, obcęgi, noże i wiertarka o błyszczącym, ostrym, wkręcie. Jej serce zabiło szybciej. Nagły skok adrenaliny pozwolił jej w końcu stanąć na nogach. Szarpnęła się gwałtownie z przerażenia. -Zaczynajmy.- oznajmił ozięble. Błysk w czarnych oczach pojawił się, wraz z szyderczym śmiechem. Rękawica zacisnęła się na jej szyi. Z niebywałą gracją i spokojem, ubrał kastet na wolną rękę. Nawet nie zauważyła kiedy, wbił jej kolce w udo. -Nawet nie wiesz, jak strasznie mnie podnieca Twoje skomlenie.- wysyczał jej do ucha, wyciągając narzędzie, które z łatwością przebiło jej skórę. Po nodze spłynęła srebrzysta maź. -Oddaj mi się i bądź grzeczna. Wtedy będę łagodniejszy.- oznajmił spokojnie malując jej usta, jej własną krwią.

-Prędzej zdechnę.- warknęła plując mu w twarz.

-Jak sobie życzysz księżniczko.- odparł ciągnąc ją za włosy. Wpił się w jej szyję, gryząc ją mocno. Głos wiertarki dotarł do jej uszu. Puścił jej włosy i wygiął palce u dłoni, otwierając ją szeroko. -A mogłaś tego uniknąć.- szepnął przewiercając jej dłoń na wylot. Clementine wrzasnęła z bólu. Jej krzyk odbił się echem. Ciemność ją ogarnęła. Straciła przytomność.

~~~~~~~~~~~~~~~

-Co słychać w wielkim świecie Lucyferze?- spytała kobieta w średnim wieku, stojąc w progu biura mężczyzny.

-To samo co w Twoich podziemiach.- burknął bez emocji.

-Ptaszki mi wyćwierkały że, pozbyłeś się swoich dzieci.- odparła ze złośliwym uśmiechem.

-Są na wakacjach.- oznajmił nie podnosząc wzroku nawet na chwilę. Czytał o nowych projektach dotyczących zmian w piekle. Niektóre z nich były dość ciekawe, inne zaś oklepane lub strasznie głupie.

-Clementine nie dzwoniła?- zapytała ze złośliwym uśmiechem.

-Słuchaj Jaga, mam dużo pracy. Czego Ty tak właściwie ode mnie chcesz?- rzucił poirytowany.

-Niczego. Myślałam że, bardziej troszczysz się o swoje pociechy. Przyszłam po kulę.- oznajmiła spokojnie.

-A na chuj mi Twoja beznadziejna kula?- warknął Lucyfer.

-Nie Tobie była potrzebna, tylko Clementine. Chyba ktoś się znów wpakował w kłopoty.- odparła złowieszczo.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Szkoła upiorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz