9. Zwariowany koniec weekendu

118 11 9
                                    

    W końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich uczniów niedziela - pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmead. Niestety październik pokazał się dziś od swej chłodniejszej strony. Słońce przkryły gęste chmury, które nawet pomimo mocnego wiatru nie miały zamiaru się przesunąć. Nikt jednak nawet nie myślał o rezygnacji z wyjścia do wioski z powodu niemrawej pogody. Dlatego też zaraz po śniadaniu tłum uczniów poubierany w ciepłe kurtki i z wywiązanymi pod szyjami szalikami w barwach swych domów opuścił hogwarckie mury.

- Gdzie najpierw pójdziemy? - spytała blondynka, bardziej nasuwając czapkę na uszy.

- Do Trzech Mioteł, a później na zakupy! - odparła jej rudowłosa. Dziś wyjątkowo dopisywał jej dobry humor od samego rana, którego nie mogły zepsuć nawet, nieudane oczywiście, próby podrywu jej przez Pottera podczas śniadania.

- Nie będziecie mieć nic przeciwko, jeśli dołączę do was trochę później? – spytała szatynka, spoglądając po przyjaciółkach. – Umówiłam się z takim jednym Krukonem...

- Jasne, że nie, Mar! - Alicja machnęła lekceważąco dłonią, a dziewczyny jej przytaknęły. - Ale do Trzech Mioteł z nami idziesz, nie?

- Tak, tak. Umówiliśmy się dopiero na pierwszą.

- No to mamy jeszcze dwie godziny - mruknęła zielonooka.

- A jak się nazywa ten twój Krukon? - Blondynka przechyliła głowę lekko na bok, patrząc rozbawiona na szatynkę.

- Alex O'Neill - odparła.

- Ten Alex O'Neill? - zdziwiła się Crage.

W ramach odpowiedzi dostała szeroki uśmiech szatynki i kiwnięcie głową.

- Alex jest po prostu boski - rozmarzyła się Macdonald - miły, zabawny i...

- ...i jest dupkiem? - podsunęła Yennefer, unosząc w górę jedną brew. - Tego słowa szukałaś? - dodała. Wcześniej się nie wtrącała, idąc zamyślona nieco bardziej z przodu, ale te nazwisko doskonale znała z plotek rozchodzących się w Hogwarcie szybciej niż myśli i nie mogła po prostu nie skomentować tego, co usłyszała.

Mary rzuciła jej gniewne spojrzenie, marszcząc brwi.

- Ma dai!* Dobrze wiesz, jakie on ma nastawienie do dziewczyn - prychnęła fiołkowooka.

- Yen ma rację, Mar. - Lily położyła dłoń na ramieniu Macdonald. - To chyba nie najlepszy pomysł...

- Nie znacie go! - zaoponowała natychmiast szatynka, przerywając rudowłosej. - To, co o nim wiecie, to tylko głupie i nieprawdziwe plotki, on jest inny...

- On zmienia dziewczyny jak jakieś skarpetki - przypomniała blondynka i posłała jej smutny uśmiech.

- Black chyba normalnie jest jego jakimś idolem, czy coś... - zaśmiała się Dark.

Mary już chciała jej coś na to odpowiedzieć, ale przerwał jej męski głos. 

- Ktoś mnie wołał? - Syriusz pojawił się z nikąd tuż obok nich z samozadowoleniem wypisanym na twarzy. - Ahh, witam piękne panie! - Błysnął zębami w uśmiechu, rozpoznając je.

- Nikt cię nie wołał, Black, więc już możesz sobie iść - prychnęła Macdonald, której właśnie przestał dopisywać pozytywny nastrój.

- A co ty taka najeżona, Macdonald? - zagadnął zdziwiony. 

W dopowiedzi szatynka posłała mu jedynie mordercze spojrzenie.

- Kurde, tylko nie bij - zaśmiał się. - Ał, to bolało! - jęknął, gdy jakby zachęcona jego tekstem Mary walnęła go pięścią w ramię. - Merlinie, co ty okres masz? - Zaczął rozmasowywać ramię.

Życie bywa przewrotne • HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz