6. Eliksiry i inne takie

80 7 17
                                    

    Siedziała zaszyta w jednym z najdalszych kątów biblioteki odgrodzona od świata książkami tak, jak zwykła robić to Lily, a Yennefer postanowiła wziąć z niej przykład. Tradycyjnie obudziła się bardzo wcześnie, mimo że dziś była niedziela. Zjadła śniadanie jedynie w towarzystwie Evans, bo Alicja i Mary dość mocno przeciągnęły ich wspólny wieczór, więc musiały porządnie odespać zarwaną noc. Dark nie brała zbytnio czynnego udziału ze względu na ból głowy, a Ruda szybko zrobiła się śpiąca. Dlatego też o w pół do ósmej obie siedziały już w Wielkiej Sali, a chwilę później dołączył do nich Remus. Po śniadaniu oboje poszli zająć się sprawami prefektów, a kasztanowłosa odizolowała się od wszystkiego w bibliotece. Skończyła esej z OPCM i pogrążyła się w Stu Ciekawostkach O Najrzadszych Gatunkach Magicznych Stworzeń, kompletnie tracąc rachubę czasu.

    Czytała właśnie o Śmierciotuli, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wzdrygnęła się, gwałtownie wstając na równe nogi i automatycznie chwyciła tego kogoś, wykręcając mu rękę tak, że był zmuszony stanąć przed nią. Usłyszała cichy syk i gdy podniosła wzrok, jej spojrzenie skrzyżowało się z tym Syriusza. Chłopak stał w dość niewygodnej pozycji tuż przed nią i przypatrywał się jej z uniesioną brwią. Momentalnie puściła bruneta i odetchnęła ciężko, a ten zaczął rozmasowywać sobie bark.

Ups... To się dopiero nazywa złe nawyki i złe wspomnienia...

- Czy ty nie potrafisz normalnie chodzić? Musisz się zawsze zakradać? - warknęła z wyrzutem.

- To chyba ja powinienem mieć pretensje. - Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. - Prawie wyłamałaś mi rękę!

- Przynajmniej masz nauczkę, by mnie nie zachodzić od tył - prychnęła. - Spóźniłeś się i to dobre pół godziny - dodała, zajmując swoje wcześniejsze miejsce.

- No wiesz... musiałem najpierw podjąć bardzo ważną decyzję...

- Tak? Jaką? - Dark zmarszczyła z politowaniem brwi.

- Czy wejść do biblioteki i przyprawić o zawał biedną bibliotekarkę, czy też porobić coś z chłopakami i narazić się tobie - wyjaśnił, starając się brzmieć bardzo poważnie. - Stwierdziłem, że wolę mieć Pince na sumieniu, niż brak nóg lub czegoś równie potrzebnego.

Parsknęła śmiechem, a on po chwili do niej dołączył, nie potrafiąc dłużej udawać powagi.

Ta, zapewne powyrywałabym mu nogi z tyłka, gdyby mnie wystawił, bo w końcu robię coś dla n i e g o.

- Słuszna decyzja, bo uwierz, byłabym do tego zdolna - mruknęła, unosząc zadziornie brew, na co znów parsknął.

- Wierzę, a raczej jestem wprost pewien. - Wyszczerzył się. - Ale koniecznie musimy siedzieć w bibliotece?

Przewróciła oczami.

- To jest najlepsze miejsce do nauki, Black. Po za tym Mary bardzo chciała zobaczyć, jak uczymy się w bibliotece... Nie możesz jej zrobić takiego zawodu. - Posłała mu krzywy uśmiech.

- No skoro tak...

- Dobra, to bierzmy się do roboty, póki mam jeszcze na to siłę... Siadaj - zarządziła.

Brunet westchnął ciężko, ale posłusznie zajął miejsce obok przyjaciółki. Gdy pochylił głowę, kilka przydługich, czarnych pasm poleciało mu na twarz. Odgarnął włosy, które rano przez dwadzieścia minut układał w łazience, niestety długo nie przetrwała ta jego fryzura, bo Potter rozwalił mu ją w chwilę, śmiejąc się przy tym jak głupi. Nie mógł mu tego odpuścić, więc wywiązała się mała wojna na... no cóż... poduszki, co było swego rodzaju wyjaśnieniem jego półgodzinnego spóźnienia.

Życie bywa przewrotne • HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz