Rodział dziesiąty

698 18 2
                                    

Zauważyłam tłum ludzi wokół mnie oraz przerażą twarz Harrego.
-Zaprowadźcie ją do pielęgniarki!- krzyczy ktoś z oddali
-Delio, wszystko w porządku?- nie moglam wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Harry pomógł mi wstać
-Zoe, idź z nią do pielęgniarki, proszę- dziewczyna złapała mnie za rękę a ja nadal nie miałam pojęcia co przed chwilą się stało, Bella, Hiley i Holly podśmiewały się z daleka, a ja nie byłam w stanie na to zareagować.
                                 *
Pełen gniewu wszedłem do gabinetu wraz z uczennicami, które brały udział w bójce. Nie sądziłem, że pierwszy dzień będzie wyglądać tak tragicznie. Wszyscy prócz Delii i Zoe usiedliśmy przed biurkiem dyrektorki.
-Czy ktoś może mi wytłumaczyć co tutaj miało miejsce?- powiedziała rozwścieczona Pani Dyrektor
-Ta wariatka się na mnie rzuciła!- krzyknęła jedna z nich
-Potwierdzam! Ona potrzebuje chyba jakiegoś psychologa!
-A jaki był powód tej bójki?- nagle ktoś zapukał do drzwi, stała w nich Delia wraz z Zoe, na jej policzku było widać pełno zadrapań i siniaków
-Delio, czy wszystko w porządku? Proszę dołącz do nas- oznajmiła dyrektor
-Wszystko w porządku- nie mogłem rozczytać jej spojrzenia, było takie puste, bez emocji
-Panie Styles, może Pan mi coś konkretnego powie
-Nie mam pojęcia dlaczego dziewczyny się pobiły, ale to zachowanie było karygodne jak na osoby dorosłe- poprawiłem nerwowo swój krawat
-Dobrze, dziewczęta z racji tego, że to był jedyny wasz incydent w tej szkole daruje wam jakiejkolwiek kary, ale jeśli taka sytuacja się powtórzy będę musiała wezwać waszych rodziców, a w gorszym przypadku obniżyć wam ocenę z zachowania- kamień spadł mi z serca- A teraz proszę iść na lekcje
Wszyscy wyszliśmy z gabinetu. Mina Delii mnie przerażała, nie wiedziałem o co chodzi i nie mogłem nic z tym zrobić. Poczułem się taki bezradny.
                          *
-Suka- powiedziała Hiley a z moich palców powstała pięść
-Nie słuchaj tej zołzy- odparła Zoe, obie poszłyśmy do klasy gdzie miała odbyć się kolejna lekcja.
                         *
Przyszłam do domu o godzinie piętnastej, nikogo nie było w domu, rodzice pojechali na spotkanie. Nie chce by wiedzieli o tej sytuacji, jednak liczne siniaki i zadrapania, które mam na twarzy będą ich niepokoić. Muszę coś wymyślić. Po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Musimy porozmawiać- mężczyzna wszedł do środka- Możesz mi powiedzieć co ty do cholery wyprawiasz?! Dlaczego się biłyście! - w jego oczach widziałam gniew, byłam w szoku, nigdy nie widziałam go w takim stanie, byłam w takim amoku, że po prostu się rozpłakałam
-Del, ja-ja przepraszam- jego mina całkowicie się zmieniła- oboje usiedliśmy na kanapie w salonie
-Hiley dokucza mi praktycznie od początku liceum, zasugerowała mi, że mamy romans bo byłam sama w klasie z Tobą- Styles przez chwile milczał
-Nie wiem, czy powinienem uczyć Cię w szkole, ale teraz gdybym zrezygnował byłoby to bardzo podejrzane- rozpłakana wtuliłam się w Harrego
-Przepraszam, ja nie chciałam żeby to się tak skończyło
-Ciii, to nie twoja wina słońce, wszystko będzie dobrze- po chwili, znowu nastąpiła grobowa cisza jednak coś, a raczej ktoś ją przerwał
-Delia... Pan Styles?!
-Mama...

Korepetytor|Styles  (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz