Wszedłem nieprzytomny do kawiarni i podszedłem do Nagato, stojącego za ladą. Oparłem czoło o jego ramię, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Błagam, szefie, potrzebuję kawy.. - Wymamrotałem co spotkało się z jego cichym śmiechem i pogłaskaniem mnie po głowie. Ma taki dziwny nawyk klepania i głaskania po włosach. Uśmiechnąłem się delikatnie, dostając kubek Latte i podziękowałem zaczynając powoli pić. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, a ja przebrałem się w uniform w domu, wrzucając do małego plecaka ubrania na zmianę. Nie mogłem zasnąć przez większość nocy, rozmyślając, dlaczego ten dziwak to zrobił, a także starając się uspokoić mrowiące wargi. Zdecydowałem, że więcej się do niego nie zbliżę, nie wiedząc do czego jest zdolny. Podziękowałem za boski napój i umyłem kubek, nie chcąc dokładać innym więcej pracy. Podziękowałem jeszcze raz, zostając w nagrodę poklepany po głowie. Wydaje mi się, że Nagato traktuje nas jak swoją rodzinę, a, że jestem najmłodszy to może kojarzę mu się z młodszym bratem. Co prawda nie wiem, czy on ma rodzeństwo ale to naprawdę urocze, jeśli tak myśli. W dobrym humorze odłożyłem swoje rzeczy do szafki i wróciłem, pomóc przygotować kawiarnię na gości.
Została godzina do końca mojej zmiany z czego byłem zadowolony. Cały dzień przyjmowałem każde możliwe obowiązki tylko po to, żeby zająć czymś myśli i nie paść ze zmęczenia na podłogę. Skończyłem myć naczynia, cicho nucąc pod nosem. Wytarłem mokre dłonie, patrząc na ściekającą z garnka wodę. Chyba dobrze się spisałem, prawda? Stwierdziłem, że przetrę jeszcze podłogę, odciążając tym samym resztę grupy. Kiedy skończyłem, odłożyłem wszystko na swoje miejsce i wyszedłem z zaplecza. Wszedłem za ladę, by zacząć parzyć kolejną partię kawy a zaraz po tym zostałem zamknięty w żelaznym uścisku. Spanikowany, uspokoiłem się, czując znajome perfumy i przytuliłem swojego " napastnika ". Zaśmiałem się cicho, czując, jak obejmuje mnie jeszcze mocniej. Przymknąłem oczy, napawając się ciepłem i miłością.
- Jestem z ciebie taki dumny. Tak dobrze się spisujesz. - Położył dłoń na mojej głowie, a ja po prostu cieszyłem się z pochwały, która dużo dla mnie znaczyła. Rozejrzałem się po sali i jedyna osoba, która na nas patrzyła to był to wczorajszy złodziej całusa. Gdyby wzrok mógł zabijać prawdopodobnie tulił bym martwe ciało. Odsunąłem się, uśmiechając.
- Dziękuję, szefie. To dużo dla mnie znaczy - Naprawdę bardzo cieszyłem się z pochwały i nie mogłem przestać się szczerzyć. Ponownie tego dnia zostałem poklepany. Czułem się trochę jak piesek, który zrobił sztuczkę i teraz jest chwalony. W wyśmienitym humorze wróciłem do obsługiwania nowo przybyłych klientów omijając wiadomego pana. Nie byłem gotowy na konfrontację z nim. Trochę się wściekł ale zaraz został obsłużony przez kogoś innego.
Przebierając się, układałem w głowie listę rzeczy, których potrzebuję w domu. Nadal nie rozpakowałem kartonów ze swoimi rzeczami. Zbliżał się wolny weekend, który z pewnością spędzę na porządkowaniu ich. Na pewno priorytetem było jedzenie, gdyż szafki i lodówka świeciły pustkami. Założyłem swój ciemny płaszcz i zabierając swoje rzeczy, pożegnałem się ze wszystkimi i ruszyłem do wyjścia. Pomachałem jeszcze Nagato i ruszyłem w stronę marketu. Moje myśli mimowolnie zeszły na małą, rudowłosą księżniczkę. Nic nie poradzę na to, że jest przesłodka a ja się w niej zakochałem bez opamiętania. Chciałbym mieć kiedyś taką grzeczną, uroczą córeczkę. Co prawda od liceum nikogo sobie nie znalazłem, kompletnie nie czując miłości ale myślę, że to się zmieni. Jeśli nie, chciałbym chociaż adoptować takie małe stworzonko. Wszedłem do sklepu rozmarzony i praktycznie pofrunąłem po potrzebne produkty. Wymyślając najróżniejsze historię ze swoją wyimaginowaną córką, stałem w kolejce, czekając na swoją kolej. Szczęśliwy zacząłem zagadywać kasjerkę, nieświadomie prawiąc jej komplementy. Albo mieszkanie samemu tak dobrze na mnie działa, albo wariuję. Zarumieniona, oddała mi resztę. Posyłając jej uśmiech, ruszyłem w stronę wyjścia, zabierając uprzednio swoje zakupy. Zadowolony szedłem w stronę mieszkania. Nareszcie zaczynam odżywać, a złe wspomnienia zanikają. Odnalazłem klucze, które zaraz wsadziłem w zamek i popchnąłem drzwi, by wejść.
- Wróciłem. - Powiedziałem sam do siebie, mając świadomość, że nikt na mnie nie czeka. Może sprawię sobie kota? Zawsze chciałem mieć zwierzątko ale jakoś nigdy o nie nie poprosiłem. Nie głupi pomysł tylko najpierw muszę uporządkować mieszkanie i zapytać właściciela, czy istnieje taka możliwość. Zacząłem przygotowywać zupę miso, nucąc jedynie sobie znaną melodię. W czasie, gdy czekałem, aż się ugotuje, postanowiłem zadzwonić do właściciela z paroma pytaniami. Kiedy wszystko było już jasne, a obiad gotowy, zjadłem w ciszy, zastanawiając się co dalej. Umyłem naczynia, a następnie wyszedłem z mieszkania, wybierając się na mały spacer. Do tej pory nie znalazłem znajomych, z którymi mógłbym wyjść na wieczorną przechadzkę ale niezbyt mi to przeszkadzało, kiedy mogłem cieszyć się świeżym powietrzem i czystym niebem. Co prawda było zimno lecz ostatnio coraz bardziej przekonywałem się do niskich temperatur. Po pół godzinnej wędrówce, wróciłem do swojego gniazda, by przygotować się do snu i położyć się w stęsknionej pościeli.
Obudziłem się dopiero późnym popołudniem, czując jak mieszkanie się wychładza. Włączyłem piecyk elektryczny oraz wentylator by jak najszybciej zwiększyć temperaturę pomieszczenia. Wyszukałem i zarzuciłem na ramiona grubą, ciepłą bluzę i zacząłem porządkować kartony, nie czując jeszcze głodu.
Zajęło mi to praktycznie resztę dnia, nie wliczając przerw na jedzenie ale w końcu skończyłem sprzątać i rozpakowywać się. Byłem z siebie dumny, że tak dobrze mi poszło. Rozsiadłem się na kanapie, chcąc odpocząć i przymknąłem oczy. Teraz wygląda to jak prawdziwe mieszkanie, w którym czuję się naprawdę bardzo dobrze i bezpiecznie. W rodzinnym mieście ciągle miałem w głowie myśl, że pewien chłopak przyjdzie mnie nawiedzić. Nie raz przyłapywałem go na patrzeniu w moje okno, przez co czułem się zagrożony i nie wiedziałem, czy na pewno jest zdrowy psychicznie. Na szczęście to już przeszłość i nikt nie wie, gdzie mnie wywiało i nawet nie wydaje mi się, żeby kogokolwiek to interesowało. Położyłem się, układając poduszkę pod głową w taki sposób, żebym mógł wtulić w nią twarz. Czasami czuję się samotny ale to jest chyba normalne. Patrząc wstecz zawsze miałem kogoś przy sobie, kto zajmował mój czas.
Zerwałem się, spadając na podłogę, obudzony nagłym dzwonkiem. Musiałem zasnąć, nawet nie wiedząc, kiedy. Poszedłem otworzyć, ziewając przeciągle i poprawiając roztrzepane włosy. Moim oczom ukazał się właściciel. Po wymianie zdań i krótkiej konwersacji, temat zszedł na moje pytanie o kota.
- Bo widzisz, kotka mojej córki właśnie urodziła i jeden kociak nie pasuje do miotu. Ma własną hodowlę więc kociaki muszą być jak najlepsze. Nie chciałbyś go przygarnąć, kiedy będzie gotowy? - Moje oczy momentalnie wypełniły iskierki szczęścia. Zacząłem intensywnie kiwać głową, szczerząc się jak głupi.
- Bardzo chętnie się nim zajmę.- Ucieszony jak dziecko, wysłuchałem wszystkich ważnych informacji i pożegnałem się z właścicielem. To naprawdę miły człowiek. Kotek przybędzie do mnie za jakieś osiem tygodni, z książeczką zdrowia i potrzebnymi szczepieniami. Już się nie mogę doczekać. Mimo, że jeszcze mam masę czasu na nadejście nowego członka rodziny stwierdziłem, że już teraz kupię potrzebne rzeczy, żeby później nie musieć robić tego na ostatnią chwilę.
CZYTASZ
Te błękitne oczy... II
FanfictionDwudziesto cztero letni Deidara wprowadza się do nowego mieszkania. Stara się ułożyć swoje życie pracując i zdobywając nowych przyjaciół. Pojawienie się pewnej osoby niszczy jego spokój. Czy będzie w stanie przebaczyć i pogodzić się z demonami przes...