Rozdział 14

176 17 1
                                    

- Dbaj o nią

- Jasna sprawa. Bardzo mi się podoba i nie mam zamiaru tego niszczyć. Najwyżej będę żałował do końca życia. Dziękuję panu. - Uścisnąłem dłoń wysokiemu szatynowi w okularach i uśmiechnąłem się do niego co odwzajemił. Wyszedłem przed budynek, dopinając guziki koszuli  i ruszyłem w stronę mieszkania. Nic nie mogło się zepsuć dzisiejszego dnia. Spełniłem swoje marzenie, dostałem wolne na cały dzień a nawet zostanę odwiedzony przez Nagato, co pewnie skończy się wspólnym piciem i wolnym na następny dzień głównie dla czerwono włosego. Po drodze zrobiłem zakupy wyposażając się w niezbędne duże ilości alkoholu oraz słonych i słodkich przekąsek. Wniosłem wszystko do mieszkania, odstawiając zakupy na wyspę kuchenną. Zdziwiłem się, kiedy klucz nie chciał przekręcić się w zamku informując mnie, że drzwi nie były zakluczone. Z tego względu przejrzałem wszystkie pokoje i zakamarki upewniając się, że nic nie zostało skradzione a ja w mieszkaniu jestem sam. Właśnie. Sam. Zawołałem kota mając nadzieję, że przyjdzie ale nigdzie go nie widziałem.  Pokręciłem się trochę po pomieszczeniach, nie wiedząc co ze sobą zrobić.  Dopiero dźwięk wiadomości wybudził mnie z amoku i na nowo mogłem trzeźwo myśleć. Złapałem za telefon, czytając wiadomość i aż rykłem śmiechem na cały regulator, widząc, kto napisał.

Od: Sasori
Mam twojego kota. Przyjdź do mnie to go nie zabije.

Do: Sasori
Spoko. Dzięki. Nie miałem z kim go zostawić w czasie sprzątania. Biedak boi się odkurzacza a muszę go dzisiaj użyć.

Od: Sasori
Masz pół godziny albo dostaniesz kota martwego

Do: Sasori
To sobie wezmę nowego. Co za problem? Jeb się nigdzie nie idę.

Nie byłem pewien, czy Kuro na pewno wyjdzie z tego cało. Cała ta improwizacja miała na celu zmniejszyć czujność rudego. Umówmy się, Sasori nie jest psychiczny tylko czasami mu coś odjebie.

Od: Sasori
To sam przyjdę. A wtedy już nie będzie tak miło.

Do: Sasori
Chujaj się typie. Nie będę się z tobą widywał skoro masz mnie traktować jak źródło zaspokojenia. Chyba, że mi kurwa zaczniesz płacić to nawet rozkręcę biznes specjalnie dla jebniętych rudych ciot jak ty.

Od: Sasori
Słownictwo, młody człowieku. Mogę przyjść w każdej chwili. Kiedy tylko będę chciał.

Do: Sasori
Oddaj przy okazji zapasowe klucze, dupku.

Odłożyłem telefon zaczynając robić obiad i w międzyczasie wypakowałem zakupy. Wciąż dostawałem nowe wiadomości z pogróżkami, na które zerkałem z ukosa, czekając na informację od Nagato, że już jest. Napisałem mu tylko, że może wejść bez pukania i zająłem się sprzątaniem. Muzyka skutecznie zakłócała wszystkie dźwięki a kiedy kończyłem szykować stolik z jedzeniem podskoczyłem, czując czyjąś dłoń na moim ramieniu. Zaraz zostałem pchnięty plecami na ścianę i w końcu mogłem zobaczyć twarz tego świra. Westchnąłem, tracąc do niego cierpliwość i całkowicie rozluźniony sunąłem wzrokiem po suficie słuchając jego wywodów. Ściszyłem wieżę grającą pilotem kiedy mnie o to poprosił i udawałem, że całkowicie się skupiam na tym, co mówi.

- Deidara, jestem. Kupiłem więcej alkoholu w razie jakby się skończył. - Usłyszałem przy drzwiach i dzięki temu wysunąłem się rozproszonemu Sasoriemu. Podkicałem do Nagato, wieszając mu się na szyi i całując w kącik ust. Mężczyzna prawie automatycznie objął moją talię, zmuszając mnie do uniesienia się odrobinę na palcach.

- Sorry, Sasori ale możesz wyjść? Będziemy się ostro jebać a do trójkątów jakoś nie mam przekonania. - Uśmiechnąłem się słodko, czując jak czerwono włosy dygocze, próbując powstrzymać śmiech. Zobaczyłem narastającą wściekłość w oczach Rudego, co sprawiło mi niesamowitą satysfakcję. Podszedł do nas, siłą wyrywając mnie z objęć przyjaciela.

- Nie będziesz się szmacił z tym typem. Da ci za to awans? Podwyżkę? A może mianuje prywatną dziwką? Myślałem, że jesteśmy razem, Deidara. Tak pary nie postępują. - Westchnąłem zginając dłoń w pięść i układając ją między brwiami i przymknąłem oczy.

- Okej. Wyjaśnijmy sobie coś. - otworzyłem oczy i spojrzałem na niego, obsuwając się - Po pierwsze, nie zgodziłem się na związek z tobą. W ogóle nie zgodziłbym się na związek polegający tylko na seksie, którego jakoś bardzo ci brakuje. Nie tak się okazuje miłość. Nic się u mnie nie zmieniło. Chcę się tulić, całować i chodzić za rękę z osobą, którą kocham. Sprawy łóżkowe powinny być tylko dopełnieniem. Jestem zmęczony tym, że praktycznie wymuszasz to na mnie statystycznie dwa razy w tygodniu.

- A ty i tak się nie zgadzasz! Nie wiem w czym widzisz problem. - Przerwał mi. Zakląłem pod nosem, a następnie się zamachnąłem i wymierzyłem mu solidnego liścia w prawy policzek.

- Co jest z tobą kurwa nie tak?! Gdzie mój Sasori, który codziennie chciał robić mi naleśniki i marudził, jak musiał wypuścić mnie ze swoich objęć?! Już wiem dlaczego parom nigdy nie wychodzi ponowne łączenie się! Bo jedno z nich zawsze jest jebanym gburem! Czy ja mogę od ciebie usłyszeć chociaż raz jakieś miłe słowa nie kończące się " a teraz mi to wynagródź w sypialni"?! Pojebało cię kurwa! Wypierdalaj z mojego domu nie chcę cię widzieć! Nienawidzę cię! - Czułem się okropnie. Wyminąłem go i zatrzasnąłem się w łazience, gdzie usiadłem w wannie i nie zamierzałem wychodzić. Słuchałem tylko jak Nagato każe mu opuścić moje lokum i zaraz nastała cisza. Chyba tym dla niego zawsze byłem. Dziwką bez żadnych uczuć. Dojeb i wyjeb.  Schowałem twarz w dłoniach i krzyknąłem. Tak po prostu. Potrzebowałem się wyżyć a ten sposób wydawał mi się najodpowiedniejszy. Czerwono włosy próbował wejść ale powiedziałem mu, żeby zaczekał w salonie, gdzie potulnie się udał. Kot wrócił co wywnioskowałem po przytłumionym miauczeniu. Pokrzyczałem sobie jeszcze chwilę, dopóki gardło nie stwierdziło, że ma dość. Poczułem, jak po moich policzkach spływają łzy bezsilności i frustracji. Wytarłem je rękawem i wyszedłem z pomieszczenia. Miałem świadomość tego, że wyglądam beznadziejnie a moje oczy prawdopodobnie są całe zaszklone ale niezbyt mnie to obchodziło. Podszedłem do Nagato, patrząc na jego usta.

- Dom publiczny Deidara jest dziś otwarty. Specjalnie dla ciebie całonocne usługi całkowicie za darmo. Czy chcesz skorzystać czy najpierw się najebiemy a później zdechniemy na tej podłodze? - Mój przyjaciel pokręcił głową wstając, a następnie mnie podnosząc. Pocałował mnie krótko i oparł swoje czoło o moje.

- Twoja propozycja, nie moja.

Te błękitne oczy... IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz