Rozdział 3

259 27 5
                                    

Wszedłem do kawiarni później niż zazwyczaj i popędziłem do szatni. Bałem się konfrontacji z Nagato jak cholera. Odłożyłem torbę i położyłem transporter obok. Dostałem pozwolenie, żeby go brać do czasu, aż nie będzie w pełni samodzielny i nie będzie potrzebował aż tyle uwagi. Przebrałem się, po czym wyciągnąłem małego kotka i wsadziłem do kieszonki na notes. Zwierzak usadowił się wygodnie, zadowolony z ciepła i bliskości. Miałem pewność, że nic mu się nie stanie, ćwiczyliśmy to w domu w bezpiecznych warunkach. Nauczyłem go grzecznie siedzieć i nie wychodzić, dopóki sam go nie wyciągnę. Wyciągnąłem miseczkę i napełniłem wodą. Jestem całkowicie przygotowany. Pupil, mimo, że zjadł duże śniadanie, stwierdziłem, że może być później głodny więc wziąłem mu trochę suchej karmy. Ciągle zastanawiałem się, jak coś tak małego może zjeść porcję swoich rozmiarów. Na szczęście nie jest później głodny przez dłuższy czas ale i tak odrobinę mnie to martwi. Codziennie go ważę i wszystko zapisuję ale jego waga kompletnie się nie zmienia. Powinienem chyba się z tego cieszyć, nie chciałbym, żeby z mojej winy został beczką, niezdolną do poruszania się. Wyszedłem na salę, nie patrząc w stronę czerwono włosego i zająłem się przybywającymi gośćmi.

Nikt nie spodziewał się pojawienia kota w naszej kawiarni więc każdemu tłumaczyłem, co tu robi, jednocześnie głaszcząc go po głowie, żeby nie czuł się zagrożony. Opiekowanie się zwierzętami to chyba dobry sposób na podrywanie dziewczyn. Czułem na sobie parę spojrzeń, podążających za mną w każdą stronę. Kociak powoli zasypiał, więc poszedłem z nim do szatni, delikatnie wkładając do transportera, zaopatrzonego w miękką leżankę. Pocałowałem go jeszcze w główkę i posiedziałem z nim, dopóki nie zapadł w sen. Cicho wstałem i wyszedłem, zostawiając uchylone drzwi, żeby w razie czego mógł wyjść. Transporter stał na podłodze więc nie będzie miał trudności, żeby go opuścić. Wróciłem do pracy, uśmiechając się lekko i czując, że to mój mały skarb.

Po dwóch godzinach usłyszałem ciche miauczenie a zaraz przy mnie pojawił się mój podopieczny. Aktualnie krążyłem po sali, nie mając zbytnio, co robić, nie chcąc zbliżać się do lady, królestwa Nagato. Cały dzień go unikałem i chyba to rozumiał ale mimo tego serce mi pękało, kiedy smutnym wzrokiem patrzył na zaparzającą się kawę. Coraz bardziej byłem za tym, żeby po pracy go przeprosić i z nim porozmawiać. Uśmiechnąłem się czule, klękając przy kotku, który zaraz wspiął się na moje uda. Podrapałem go za uszkiem, co spotkało się z jego mruczeniem. Zadowolony, sam lgnął do mojej kieszeni więc pomogłem mu się tam znaleźć i podniosłem się. Pojawienie się zwierzaka było tak miłym zaskoczeniem, że część sali patrzyła na tę scenkę. Odrobinę zawstydzony przeprosiłem wszystkich i odsunąłem się w kąt, żeby więcej nie przeszkadzać.

Kotu bardzo spodobało się siedzenie w mojej kieszeni i nie pozwalał się z niej wyciągnąć. Koledzy z pracy mieli ze mnie niezły ubaw, kiedy zacząłem go prosić, żeby wyszedł. Konan stwierdziła, że jestem przewrażliwiony ale kiedy tylko przesunęła rękę, zwierzak zasyczał i był gotowy zaatakować. Nakryłem go dłońmi, za co zostałem ugryziony. Syknąłem cicho, i zabrałem ręce. Z opuszka palca zaczęła powoli wypływać krew. Przysnąłem kciuk do jego pyszczka.

- Popatrz, co zrobiłeś. Nie możesz być taki agresywny. To bolało, wiesz? Zęby służą do jedzenia, nie robienia krzywdy, rozumiesz? - Podopieczny chyba zrozumiał, bo zaraz zaczął lizać moją ranę. Pogłaskałem go wolną ręką, chwaląc jego mądrość. Kiedy skończył przepraszać na swój sposób, dał się wsadzić do transportera bez większych już problemów. Nie przebrałem się, zapewniając go, że później go wyciągnę. Poszedłem do biura Nagato i zanim wszedłem, zapukałem i poczekałem, aż nie uzyskam pozwolenia. Niepewnie przekroczyłem próg i zamknąłem za sobą drzwi.

- Ja.. Chciałem przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie.. Jest mi strasznie głupio, że widział mnie pan w takim stanie i przez to ciężko mi patrzeć panu w oczy.. To było żenujące i powinienem się bardziej kontrolować.. Nie chcę, żeby pan my-..- Nie zdążyłem dokończyć, zostając zgarnięty w jego ramiona.

Te błękitne oczy... IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz