Rozdział 12

193 15 0
                                    

- Co zrobiłeś?! Człowieku ja tu już wam chciałem ślub szykować! Czy ty możesz pozwolić sobie być szczęśliwym?! - Westchnąłem cicho, kładąc głowę na zimnym blacie.

- Nie wiem czemu to zrobiłem, okej? Po prostu ubrałem się i wybiegłem. Nawet się nie obudził. - wyprostowałem się, opróżniając na raz połowę butelki piwa smakowego. Odstawiłem je, krzywiąc się i zamlaskałem, pozbywając posmaku alkoholu. Oparłem czoło o ramię mojego kompana i ponownie tego wieczoru westchnąłem. Cały dzień odrzucałem połączenia od Sasoriego, nie wiedząc jak się wytłumaczyć. - Chyba po prostu się przestraszyłem. Czy to normalne, że tak szybko mu przebaczyłem? Tyle lat budowałem w sobie mur przeciw niemu a wystarczył lekki podmuch, żeby go zniszczyć. Upierdliwe! - Uderzyłem pięścią w blat nie wiedząc, co powinienem zrobić. Byłem zły głównie na siebie za to, że postąpiłem tak głupio i lekkomyślnie. Warknąłem cicho, kiedy mój telefon znowu zaczął dzwonić. Odrzuciwszy połączenie, cisnąłem telefonem przez połowę mieszkania, by wylądował na kanapie. Oczywiście moje szczęście jest tak znikome, że musiał się odbić od poduszki i przebyć parę centymetrów, sunąc po podłodze ekranem do dołu. Uderzyłem czołem o ramię Nagato. Byłem niesamowicie zdenerwowany i nie miałem pojęcia dlaczego ale chciałem się wyżyć. - Chodźmy stąd. Zostawmy wszystko i po prostu wyjdźmy z tego budynku. - poprosiłem cicho.

- Deidara jesteś pijany i masz coś nie tak z klepkami w głowie. Nigdzie nie idziemy dopóki się nie uspokoisz. - Wstał i podniósł mój telefon. Odblokował go, ignorując moje zdziwione spojrzenie i po chwili położył go przy mnie. Zobaczyłem tylko ekran łączenia i zacząłem protestować. - Przestań zachowywać się jak dziecko. Jestem obok, tak? - złapał moją dłoń i uśmiechnął się pocieszająco. W tym czasie połączenie zostało odebrane a moje serce stanęło.

- Halo? Wszystko w porządku? Znowu coś źle zrobiłem? Przepraszam. Jesteś w domu? Mogę wpaść jeśli chcesz. - Milczałem dopóki nie poczułem uderzenia w tył głowy. Syknąłem cicho, masując sobie obolałe miejsce i próbując zabić czerwono włosego wzrokiem.

- Wszystko z nim dobrze tylko boi się odezwać, bo jest idiotą. Aktualnie siedzimy i pijemy więc jak masz po drodze to zapraszam. Zaraz będę spadał a ktoś się musi nim zająć. Ej, nie siedź jak kołek i odezwij się. To nie ja tu jestem od budowania twojej przyszłości. - Westchnąłem cicho, otwierając kolejny trunek, który wypiłem prawie na raz. Pooddychałem parę razy, żeby się uspokoić i zabrałem głos.

- Walić to. Idę spać. Masz rację, Nagato, jestem pijany. Jestem schlany w trzy dupy. I dlatego nie będę z nim rozmawiał. Róbcie, co chcecie. Podłącz mi telefon do ładowarki jak będziesz wychodził. - Wstałem, przyciągając się i podążyłem do sypialni, zdejmując po drodze koszulkę, która zaraz wylądowała na oparciu krzesła. Rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę, wypuszczając powietrze z ust. Przysypiałem, kiedy czerwono włosy wyszedł z mojego mieszkania.

*****

Głośny łomot, którym zostałem zerwany z łóżka był prawdopodobnie słyszalny w całym budynku. Wstałem pospiesznie, niezbyt przejmując się ubiorem i pognałem do salonu, gdzie było źródło dźwięku. Miałem nadzieję, że Kuro nie spadł z wysoka i nic mu nie jest, a tylko grawitacja stwierdziła, że w końcu zrzuci jakiś obraz powieszony na słowo honoru zwanym też taśmą dwustronną. Czasem bawiło mnie, że kota mogłem przygarnąć ale dziur w ścianach robić już nie wolno. Stanąłem w progu, zabierając włosy z twarzy i rozejrzałem się za przyczyną nagłej pobudki. Zaraz uderzył mnie zapach spalenizny, który zmusił mnie do zajrzenia do kuchni. Napotkałem tam Sasoriego, skrobiącego nożem do masła przypalonego tosta. Oparłem się bokiem o lodówkę, w ciszy obserwując jego poczynania. Mężczyzna wbił do wyciętej dziury w pieczywie jajko i skupiony obserwował, jak po położeniu na patelnię powoli się ścina. Odchrząknąłem cicho, płosząc gościa który podskakując, prawie zrzucił naczynie na podłogę. Przetarłem twarz dłonią, nie wierząc w to, co się dzieje. Z dnia na dzień moje życie udowadniało mi jaką komedią jest. Zrezygnowałem z komentarza i poszedłem w ślady kota, który wylegiwał się na kanapie. Poprawiłem poduszkę pod głową, układając się wygodniej i przymknąłem oczy, nie chcąc widzieć, co jeszcze ten pacan wymyśli. Przewiesiłem jedną nogę przez oparcie, znajdując w tym czynie najwygodniejszą pozycję na świecie i wsłuchując się w pomrukiwania zwierzęcia, próbowałem zasnąć ponownie. Niestety nie było mi to dane przez ciągle gadającego gościa. Westchnąłem cicho, zakrywając twarz dłońmi i warknąłem tylko, żeby się uciszył co na moje nieszczęście poskutkowało tylko na chwilę.

- Ja pierdziele nie wiem czy pamiętasz ale wczoraj piłem. Mając bardzo podstawowe informacje nawet małpa by wywnioskowała, że mam kaca więc łaskawie zejdź z tonu i daj strunom głosowym odpocząć, bo jak cię uduszę to już nie będziesz ich potrzebował.

- Przepraszam, Kochanie. Chcesz może tabletki i wodę? - Uklęknął przy mnie, dotykając opuszkami palców mojego czoła. Strzepałem jego dłoń, podnosząc się do siadu. Przeczesałem włosy a następnie pochyliłem się do przodu.

- Nie mam kaca. Tak powiedziałem, żebyś się uciszył. Zdecydowanie za dużo gadasz. - Westchnąłem cicho. Oceniłem wzrokiem swój sufit. - Chociaż wodę to chcę. - Usłyszałem cichy chichot i zaraz dostałem w swoje ręce schłodzony napój. Upiłem parę łyków, odstawiłem butelkę na stolik i położyłem się ponownie. Ucałowałem kota w głowę  sadzając go na swoim torsie i zacząłem go głaskać. Zwierzakowi wyraźnie się to spodobało, gdyż zaraz począł mruczeć i łasić się do mojej dłoni. Uśmiechnąłem się, dotykając jego noska. - Wiesz, że nie musisz się tak czaić, prawda? Możesz usiąść obok albo się położyć. - Zabrałem nogi, przewieszając je przez oparcie, robiąc tym samym rudemu miejsce. Poczułem, jak kanapa odrobinę ugina się pod jego ciężarem. Mimowolnie uniosłem kąciki ust, czując, jak się na mnie kładzie, uważając na Kuro. Otoczył moją szyję ciepłym powietrzem, wywołując przyjemne dreszcze. Mruknąłem, żeby przestał i ku mojemu zdziwieniu naprawdę to zrobił. Wplątałem palce w jego włosy i zacząłem je przeczesywać. Były mięciutkie i miłe w dotyku. Podniósł się na chwilę, by ściągnąć jedną z moich nóg i wpakował się między nie. Wyglądał na zadowolonego i dumnego z siebie. Westchnąłem cicho, uświadamiając sobie, jak niewiele się zmienił. Dorósł ale to nadal ten sam nastolatek, którym był, jak go poznałem i, w którym się zakochałem. Przytuliłem go, spadając bezwiednie do rzeki myśli i wspomnień.

- Brakowało mi ciebie, Deidara.

Te błękitne oczy... IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz