Moja praca nie należy do prostych. Muszę dowiadywać się wielu rzeczy niezauważonym. Bardzo często jest to niemożliwe. Za każdym razem myślę że ktoś mnie podgląda. Na szczęście nie muszę robić brudnej roboty jak moi przyjaciele z zawodu. Jak można w ogóle nazwać to zawodem. Powiedział bym, że to trochę sekta, co tam, że uważamy się za rodzinę.
Czasami myślałem żeby tego po prostu nie zostawić, znaleźć normalną robotę, oczyścić sumienie, ale po prostu się nie da. Zgubiłeś się, nie znajdziesz wyjścia. Przynajmniej mamy dobre wynagrodzenie. Kilka tysi za jedno wkradnięcie i osobę to dobra suma. Co tam że ciągniemy to bardzo długo, by rodzina osoby po prostu się poddała. Nie myślcie też, że nie ściga nas policja. Oczywiście, że to robi. Ale mamy dobre kryjówki. O i zapomniałem dodać, że mamy też wrogów. Mamy ich mnóstwo. Każdy, każdego chce zabić. Nie raz były ''wojny klanów'', ale jak mówiłem 'nie robię brudnej roboty'.
Pewnego dnia po rabunku uciekaliśmy do wozu. Nie daleko nas stała dziewczyna. Patrzyła się na nas z zaciekawieniem. Mój o kilkadziesiąt lat starszy kolega patrzył na nią, jakby ją znał. Musiałem go ruszyć by nas nie złapali. Gdy siedzieliśmy w wozie, wyglądał jakby przypominał sobie wszystkie wspomnienia z nią. Uśmiechał się do samego siebie. Gdy wróciliśmy do 'domu', szybko wszedł do pokoju. Zapukałem, bo martwiłem się o niego, był dla mnie jak ojciec. Wszedłem i zobaczyłem go trzymającego zdjęcie. Usiadłem obok niego, a on tylko blado się uśmiechnął. Po chwili zaczął opowiadać mi historię z przed kilku lat.
-Poznałem raz kobietę... Gdy popatrzyłem jej w oczy, zauroczyłem się. Zaczęliśmy się spotykać, to przerodziło się w głębsze uczucie. W 4 rocznicę naszego pierwszego spotkania, wzięliśmy ślub. Po roku urodziła nam się córeczka. Kochałem ją nad życie. Była moim skarbem, a ja jej bohaterem. Wtedy zaczęło się to. Ta robota. Większe niebezpieczeństwo. Chciałem to zatrzymać, ale to nie takie proste. Córka była coraz starsza, ja miałem większe problemy. Żona mnie wspierała, ale bałem się najbardziej o Kamiko niż o mnie i żonę. Mogłem dla niej zginąć w każdej chwili. Wiedziałem, że kiedyś zabiorą mi córkę by była niewolnicą jednego z naszych największych wrogów. Za wszelką cenę nie chciałem do tego dopuścić, dlatego..-w tej chwili złamał mu się głos - z-zostawiłem ją na pastwę losu w wieku 13 lat.- z jego oczu zaczęły lecieć łzy. -T-t-tak tego żałuję..- przytuliłem go. Nie wiedziałem jak go pocieszyć. On tylko się we mnie wtulił i mówił dalej. -Gdy ją dzisiaj zobaczyłem, chciałem do niej podbiec, przytulić, przeprosić za wszystko co zrobiłem. -Wydostał się z mojego uścisku. -Jak ją jeszcze spotkasz, masz mi obiecać, że będziesz ją chronił. Za wszelką cenę.
-Obiecuję.- Powiedziałem.
Od tej przysięgi zacząłem śledzić Kamiko gdziekolwiek by nie poszła. Zawszę dotrzymuję obietnic, a ta była najważniejsza. Zauważyłem, że lubi zostawiać sama, jest wyśmiewana w szkole, bierze tabletki nasenne, nigdy się nie uśmiecha i lubi patrzeć w niebo, najlepiej z widocznymi gwiazdami. Czasami moja robota się do czegoś przydaje.
Pewniej jeszcze zimowej nocy gdy upewniłem się, że dziewczyna śpi miałem wracać do domu. Przerwało mi otwieranie drzwi w jej domu. Kamiko wybiegła i zaczęła kierować się w stronę mostu. Nie wyglądało to dobrze dlatego za nią biegłem. Na miejscu, weszła na barierki i stała tak kilka sekund. Zauważyłem osobę nagrywającą zdarzenie, ale najbardziej liczyła się dla mnie dziewczyna. Tylko mrugnąłem a ona już leciała w stronę wody. Bez chwili namysłu skoczyłem po nią. W wodzie zobaczyłem, że straciła przytomność. *Mam kilka minut*. Wyjąłem ją z cieczy i zrobiłem sztuczne oddychanie. Gdy zaczęła oddychać, pobiegłem do kurtki którą zrzuciłem na ziemie gdy skakałem do wody. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę.
Dziewczyna była w śpiączce. Codziennie przychodziłem do niej i z nią siedziałem. Po dwóch miesiącach, obudziła się. Byłem szczęśliwy. Nadal do niej przychodziłem, ale tym razem mogłem z nią porozmawiać a nie tylko patrzeć na jej śpiącą buźkę. Była o rok ode mnie młodsza. Była zimna z zewnątrz, ale słodka w środku. Nie wiem kiedy, ale się w niej zakochałem.