Rozdział 2

10K 347 414
                                    

Patrzyłam na niego osłupiona. Uśmiechnął się do mnie lekko.

- Hej. - Powiedział i niepewnie podszedł do łóżka. - Jak się masz? - Zapytał.

Wciąż patrzyłam na niego zdziwiona.

- D-dobrze. - Wydukałam.

- Zapewne zastanawiasz się co tu robię. - Zapytał uśmiechając się. Kiwnęłam głową a on kontynuował. - Wiem o twoim wypadku i o twojej mamie. - Przerwał na chwilę. - Muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego. - Zaczął nerwowo przebierać palcami. - Zapewne nie pamiętasz swojego taty prawda? - Pokiwałam lekko głową. A on spojrzał mi prosto w oczy. - Nie zależnie od tego co usłyszysz wysłuchaj mnie do końca. - Powiedział - Chodzi o to, że to ja jestem twoim tatą... - Ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho.

Patrzyłam na niego przez co najmniej minutę. Nie wiedziałam co mam myśleć. Przecież to Tony Stark, Iron Man, miliarder. Kiedy pytałam mamy o tatę zawsze odpowiadała tak samo "Twój ojciec zostawił nas kiedy dowiedział się o ciąży." Jak ten człowiek mógł zostawić ciężarną kobietę, jak mógł tak po prostu nas zostawić. Odkąd pierwszy raz mama powiedziała mi o tacie odrazu go znienawidziłam. Uważałam go za nic nie wartego faceta który gdy tylko zrobił się problem uciekł jak tchórz. A teraz wielki Anthony Stark wraca.

Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zawsze podziwiałam tego człowieka a teraz przez jedno zdanie znienawidziłam go "Jestem twoim tatą...".

- Jako, że nie masz innej rodziny to ja będę twoim opiekunem od dzisiaj. - Powiedział lekko zmieszany cicho.

- Jak mogłeś zostawić ciężarną kobietę samą? - Powiedziałam ze łzami w oczach.

- Wpłacałem alimenty, po za tym to nie tak jak myślisz. - Powiedział lekko zdziwiony moją reakcją.

- Myślisz że pieniądze zastąpią miłość i czas? - Zapytałam a on patrzył na mnie jakbym mówiła coś retorycznego. - A no tak, przecież miliarder wszytko sobie może kupić. - Powiedziałam z niedowierzaniem. - Brzydzę się tobą. - Zawsze chciałam powiedzieć to co szczerze sądziłam o moim ojcu.

- Nie rozumiesz wszystkiego. - Powiedział spokojnie. - Nie chodziło o ciebie. - Nie rozumiałam do końca o co mu chodziło ale nie zwracałam na to uwagi. Nie miałam zamiaru się nigdzie z nim ruszać.

- Już dzisiaj możesz wrócić do domu a ponieważ jestem twoim tatą będziesz mieszkając u mnie. - Powiedział to tak jakby ogłaszał jakieś ogłoszenie.

- Po pierwsze nie jesteś moim ojcem tylko bez uczuciowym miliarderem. Po drugie nigdzie z tobą się nie ruszę. - Powiedziałam chcąc skończyć ten temat.

- Nie masz wyboru, czy Ci się to podoba czy nie będziesz mieszkała u mnie a ja jestem twoim opiekunem. - Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Spakuj się. - Dodał wychodząc z pokoju.

Ja rzecz jasna nie ruszyłam się z miejsca. Gdy przyszedł po 10 minutach i zobaczył że nic nie zrobiłam zaczął sam mnie pakować. Ja tylko leżałam i przyglądałam się mu. Jak można być takim potworem? - Zadawałam siebie to pytanie.

Gdy skończył mnie pakować najpierw poprosił mnie abym sama wstała ale po mojej odmowie wyciągnął mnie z łóżka siłą.

- Puszczaj mnie! - Krzyczałam na nic. Mimo tego że używał siły uważał aby nie zrobić mi krzywdy. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do czarnego sportowego auta.

Dobrowolnie weszłam do samochodu bo wiedziałam, że nie mam wyboru.

Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Po 20 minutach dojechaliśmy do "domu". Zupełnie zapomniałam że Stark mieszka w Avengers Tower. Budynek był gigantyczny. Miliarder wjechał do podziemnego garażu i zaparkował. Wziął moje rzeczy a następnie (znowu używając siły) wyciągnął mnie z samochodu. Weszliśmy do windy. Była dość mała i cała w lustrach. Mogłam się przejżeć. Wyglądam źle po tygodniu w szpitalu. Miałam na sobie czarne rurki, białą bluzkę a w ręku trzymałam żółtą bluzę. Moje długie brązowe włosy opadały na ramiona i plecy. Moja cera nie była w najlepszym stanie a nie miałam kosmetyków w szpitalu więc nawet nie mogłam się pomalować. Jechaliśmy dość długo. Gdy drzwi się otworzyły ujrzałam wielki salon z kuchnią i jadalnią. Nikogo nie było co mnie zdziwiło ponieważ spodziewam się Avengers'ów. Stark chyba zobaczył moje zdziwienie bo po chwili powiedział.

- Są na misji.

Szliśmy dalej korytarzem z wieloma drzwiami. Zapewne były to pokoje drużyny. Byliśmy w połowie korytarza kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami.

- To jest mój pokój. - Powiedział spokojnie. - Jeśli byś czegoś potrzebowała możesz do mnie przyjść.

- Nie mam takiego zamiaru. - Odburknęlam.

Spojrzał na mnie że smutkiem w oczach ale nie zwracam na to uwagi. Szliśmy dalej aż w końcu stanęliśmy przed ostatnimi drzwiami.

- To twój pokój. - Powiedział otwierając drzwi.

Pokój był dość duży, na dwóch ścianach była biała farba a na trzeciej szara. Ostatnią czwartą było wielkie okno. Pokój był w kolorach bieli i szarości. Musiałam przyznać, że bardzo mi się podobał ale nie powiedziałam nic Starkowi. Byłam załamana stratą najbliższej mi osoby.

- Możesz pozwiedzać pokój i wierzę. Będę w swoim pokoju. - Powiedział i wyszedł zamykając drzwi.

Cudownie mieszkam u mojego "ojca miliardera" w Avengers Tower. No po prostu wspaniale pomyślałam z sarkazmem.

Zwiedziłam pokój, prócz głównej części była jeszcze garderoba i łazienka.

Byłam już zmęczona więc położyłam się na łóżku żeby się zdrzemnąć. Ciągle myślałam o mojej mamie. O tym że ją straciłam, na zawsze.

|806 słów|



Córka Iron ManaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz