①①

272 31 0
                                    

Płacząca dziewczyna odłożyła telefon, przez który przed chwilą rozmawiała. Rozpłakała się w moje ramię już po raz kolejny tego dnia. Otuliłam ją swymi rękoma.

– P-pojedziesz ze mną na pogrzeb? - zaczęła. - Jest w ten piątek.

Pomyślałam chwilę. W moich oczach zebrały się łzy.

– P-przepraszam, skarbie... w ten piątek mam lot do Japonii. Jadę odwiedzić swoją rodzinę... Nie mogę tego odwołać w żaden sposób.

Zmęczona płaczem dziewczyna jeszcze mocniej się we mnie wtuliła. Szlochała, płakała, łkała, a moje serce pękało na coraz mniejsze kawałki, co raz cięższe do podkładania z powrotem.

– N-nie przep-raszaj. To-to nie twoja wina.

Wiedziałam, że pomimo tego, że teraz tak mówi, w środku płacze jeszcze bardziej. Nie widziałam wyjścia z sytuacji. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. Tak źle, tak niedobrze.

Zadecydowałam. Muszę jechać.

5 dni później

Poszłam do domu Hyun, by się z nią pożegnać. Nie mogłam zostawić jej bez pożegnania. Lot miałam za dosłownie pięćdziesiąt minut. Musiałam zdążyć.

Zapukałam do drzwi, a chwile później stanęła w nich średniego wzrostu blondynka.

– Przyszłam... się pożegnać przed wylotem.

– Miłego lotu, Unnie. - posłała mi smutny usmiech i wtuliła się we mnie niczym malutki miś koala.

– Naprawdę przepraszam...

– Nie przepraszaj. Wiem, że gdybys mogła, byłabyś tam ze mną.

Mogłam. Ale tego nie zrobiłam.

Nastała długa cisza. Stałyśmy na przejściu między korytarzem a mieszkaniem.

– Musisz już iść, Sana. Lot masz za czterdzieści minut. Sam dojazd na lotnisko zajmie ci jakieś dwadzieścia.

Puściłam ją. Raz kozie smierć. Popatrzyłam na nią, a potem na jej śliczne, różowe usteczka.

Przesunęłam swoją twarz do jej i naparłam na jej usta tymi swoimi. Moje ręce oplotły jej talię. Myślałam jej mięciutkie usteczka. Były tak... idealne. Smakowały arbuzowym błyszczykiem, którego używa młodsza. Nasz pocałunek był przepełniony uczuciami. Smutkiem, spragnieniem, miłością, a zaraz także tęsknotą. Dopiero gdy zaczęło brakować mi tchu i się od siebie odsunęłyśmy zrozumiałam co właściwie zrobiłam.

– Ja... ja muszę już iść... Przepraszam. - wykrzyknęłam i wybiegłam wraz z walizkami.

– Poczekaj, proszę... - krzyknęła Dahyun. Była już cała we łzach, lecz ja się nie zatrzymałam i poszłam dalej.

– Przepraszam, skarbie. - pomyślałam.

•••

Dojechałam na lotnisko. Przeszłam przez bramki, załatwiłam wszystko i wsiadłam do odpowiedniego samolotu.

Dwanaście minut później samolot zaczął wznosić się w powietrze, a ja uświadamiać sobie popełnione przez siebie błędy. Nie było już czasu na ich naprawienie

W mojej wyobraźni jakby zapętlony leciał fragment pocałunku z najbardziej uroczą istotą tego świata.

Miałam nadzieję, że to nie był pierwszy i zarazem ostatni raz. Bo przecież tylko tego mi brakowało.

==—==

Taki tam plot twist 😉

✔ hold my flower » saidaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz