Rozdział 1

779 37 9
                                    

- Przepraszam.- Znowu wpadłam na jakiegoś przechodnia. Znowu uciekam. Próbuję zgubić człowieka, który właśnie mnie śledzi, jest to człowiek Blacka, Derek. Pewnie zastanawiacie się skąd to wiem. Otóż od ponad roku przed nim uciekam i zdołałam się trochę o nim dowiedzieć. Derek jest jednym z lepszych chłopców na posyłki Blacka, ma on status bety w stadzie, więc jest szybki i silny. Cały czas depcze mi po piętach, ale jeszcze mnie nie dorwał,z czego bardzo się cieszę. Zawsze jestem krok przed nim.

Muszę jakoś go zgubić. Oglądam się za siebie, jest klika metrów z mną. Skręcam w jedną z bardzie zatłoczonych uliczek w Chicago, mam nadzieję, że tu uda mi się go zgubić. Spróbuje wmieszać się w tłum. Pomału zmierzam do przodu razem z przechodniami, aż widzę odpowiednią uliczkę gdzie mogę się ukryć. Skręcam w nią, zakładam kaptur mojej czarnej bluzy i jak gdyby nigdy nic idę dalej prosto na dworzec. Muszę z tą uciekać Chicago nie jest już bezpieczne.

Po trzydziestu minutach marszu jestem już na dworcu. Dobrze, że moje najpotrzebniejsze rzeczy mam przy sobie w plecaku. Hmm.. gdzie tym razem się wybiorę? Wiem może do Forks?Tak to dobry pomysł. Słyszałam, że tamtejsze lasy zamieszkuje jakaś sfora, więc będę bezpieczna przez jakiś czas. Raczej bez pozwolenia alfy, Derek nie będzie mógł przebywać na terenie innej watahy. Może nawet zostanę tam na dłużej.

Kupiłam bilet do wybranego miasta i wsiadłam do odpowiedniego pociągu. Czas zacząć kilkudniową podróż.

~

Po dwóch dniach drogi jestem już na miejscu. Szczerze, myślałam, że podróż zajmie mi trochę dłużej, ale dobrze dla mnie, że jednak nie. Powiem wam, że Forks to naprawdę ładne miasteczko, trochę małe i wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale gdy deszcz nie pada i uciążliwi ludzie się na ciebie nie patrzą jak na jakiegoś kosmitę jest naprawdę przyjemnie.

Postanowiłam, że zostanę w tym mieście do czasu, aż nie poczuję, że coś jest nie tak, może nawet pójdę do szkoły? Tak to jest myśl, tylko na razie muszę sobie znaleźć jakieś lokum do wynajęcia.

Postanowiłam się trochę popytać czy ktoś ma coś do wynajęcia. Weszłam do małej kawiarni o całkiem miłej nazwie "Papa Cafe". W kawiarni nie było dużo ludzi to nawet lepiej. Podeszłam do lady po czym rozglądnęłam się za jakąś obsługą. Po niecałej chwili po drugiej stronie lady znalazła się wysoka, szczupła, brunetka z ciemniejszą karnacją i brązowymi oczami, całkowite przeciwieństwo mnie. Dobra nie mogę narzekać na swoją figurę bo jest naprawdę spoko, ale nie przebije kształtów brunetki.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- Zapytała się uprzejmie kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry. Jestem tutaj nowa i chciałabym się zapytać czy pani nie wie czy ktoś w okolicy ma jakieś lokum do wynajęcia?

- Jaka pani? Lissa jestem.- Podała mi rękę z uśmiechem, którą uścisnęłam. Pod wpływem dotyku jej skóry przeszedł mnie dziwny prąd. Brunetka jest wilkołakiem i to jeszcze betą. No nieźle. Dobrze, że mój naszyjnik przynajmniej w małym stopniu maskuje mój zapach bo inaczej mogła by wyczuć, że nie jestem zwykłym człowiekiem.

- Izabella, ale mów mi Bella.- Odpowiedziałam po chwili z miłym uśmiechem.

- Podobno stary Wilson ma do wynajęcia jakąś starą hetkę na obrzeżach miasta.- Powiedziała z zamyśleniem dziewczyna.

- A gdzie będę mogła go znaleźć?

- Najprawdopodobniej w warsztacie po drugiej stronie ulicy. Powinien tam być.- Poinformowałam mnie dziewczyna.

- Dzięki.- Pogadałyśmy jeszcze chwilę, po czym pożegnałam się z brunetką i wyszłam z lokalu. Lissa to naprawdę fajna dziewczyna, ale pewnie zaraz zawiadomi swojego alfę, że ktoś obcy oraz nowy jest na jego terenie.

Po wyjściu z kawiarni zaczęłam się rozglądać za wcześniej wymienionym warsztatem. Prawie od razu znalazłam go wzrokiem. Naprawdę znajdował się naprzeciwko kawiarni. Przeszłam przez mało zatłoczoną ulice i weszłam do warsztatu Pana Wilsona.

- Dzień dobry.- Powiedziałam od razu na wejściu, ale nikogo nie było w zasięgu mojego wzroku. Weszłam trochę w głąb warsztatu, aż za rogu wyłonił się starszy mężczyzna, z brodą i siwizną na głowie.- Pan Wilson?- Zapytałam dla pewności.

- Tak, w czym mogę ci dziecko pomóc?- Zapytał miłym głosem.

- Słyszałam, że ma pan lokum do wynajęcia.

- Tak, ale to stara chatka na skraju lasu. Raczej nikt tam się nie zapuszcza, ze względu na chodzącą tam zwierzynę.

- Nic nie szkodzi, nie boję się zwierząt. Po prostu jestem tutaj nowa i szukam jakiegoś lokum na jakiś czas.- Wyjaśniłam.

- Więc dobrze, możemy tam pojechać i oglądniesz sobie tą chatkę.- Oznajmił.

- Teraz?

- Jakiś problem?- Zapytał zdziwiony.

- Nie, nie.

- Więc, chodź.

Wsiedliśmy do czerwonego pikapa Pana Wilsona i pojechaliśmy na obrzeża miasta.

Domek naprawdę był na odludziu, w sumie dla mnie lepiej bo będę mogła w spokoju trenować, ale będę musiała naprawdę uważać na tutejsze wilkołaki. Chatka była naprawdę niewielka, zbudowana z szarej cegły, porośniętej gdzie nie gdzie bluszczem. Do środka wchodziło się przez drewniane drzwi pomalowane na biało. Po wejściu od razu można było przejść do niewielkiego salonu połączonego z kuchnią. Po prawej stronie były dwie pary drzwi, jedne prowadziły do niewielkiej łazienki utrzymanej w kolorach błękitu z prysznicem, umywalką, toaletą oraz z niewielką białą szafką. Drugie zaś drzwi prowadziły do sypialni z wielkim dwuosobowym łóżkiem zbudowanym z ciemnego drewna, z którego również były zbudowanie pozostałe meble takie jak szafa, komoda, stolik nocny oraz półka na książki. Ściany były pomalowanie na kolor zielony, który bym najchętniej zmieniała, a ciemne panele były zaścielane niewielkim szarym dywanem. Tragedii nie ma, przecież zawsze mogło być gorzej, a z resztą nie mogę narzekać.

- No i dziecko jak ci się podoba?- Zapytał Pan Wilson po całym pokazaniu mi domku.

- Jest naprawdę ładny.- Oznajmiam z uśmiechem.- Mógł by mi pan go wynająć na jakiś czas?

- Jasne.- Uśmiecha się do mnie.

Załatwiliśmy wszystkie formalności po czym Pan Wilson odjechał swoim pikapem zostawiając mnie samą w nowym lokum. Obeszłam jeszcze raz wszystkie pomieszczenia, aż nagle w sypialni zakręciło mi się w głowie i zesztywniałam. Znowu to samo, przepowiednia.

Dziewczyna odziana w czarną pelerynę, z czarnym kapturem na głowie stoi pomiędzy stadem wilków gotowych zaatakować.

Po chwili, a może dłuższej chwili wyrwałam się z otępienia. Znowu miałam wizję. Ciekawa czy jest prawdziwa i kim była dziewczyna w pelerynie? Nie wiadomo, może wkrótce się dowiemy.

ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz