Za jakąś godzinę jest kolacja u alfy. Trochę się stresuję, nie powiem, że nie.
Stoję właśnie przed lustrem i przyglądam się swojemu odbiciu. Powiem, że wyglądam znośnie. Mam na sobie zieloną obcisłą sukienkę, a moje rude kudły są spięte w luźnego koka, na szyi mam zawieszony mój naszyjnik, a na nogi założyłam zwykłe czarne szpilki.
- Bell, chodź już..- Do mojego pokoju wpada Mark. No tak nie pochwaliłam się. Teraz mieszkam z tym idiotą pod jednym dachem, bo ciocia stwierdziła, że mnie nie puści samej do osamotnionego domu oraz, że już na pewno mam dość samotności. Po części ma racje, ale jak jestem sama nikogo nie narażam.- Woo...
- Co? Aż tak, źle?
- Żartujesz? Wyglądasz... woooo!- Śmieję się z jego miny. Wygląda naprawdę śmiesznie. Nie powiem, ale mój kuzyn też się wystroił. Ma na sobie beżową koszule z rękawami podwiniętymi do łokci, która idealnie kontrastuje z jego brązowymi włosami, do tego czarne spodnie z przetarciami, a na stopach znajdują się czarne adidasy.
- Ty też wyglądasz świetnie, kuzynku.- Uśmiecham się.
-Dzięki.- Puszcza oczko w moją stronę.- Dobra chodź młoda, rodzice czekają.
Wzięłam moją torebkę i wyszłam z pokoju.
~
Jedziemy właśnie na tą przeklętą kolacje do alfy mojego kuzyna. Strasznie się stresuje. Jeszcze nigdy nie miałam takich nerwów, nawet przed spotkaniem z samym alfą, mniej się denerwowałam, bo tamto spotkanie było czymś zupełnie innym. Teraz mam poznać całą rodzinę tego pieprzonego wilka.
- Jezu, Bell przestań! Kręcisz się jakbyś miała owsiki w dupie.- Śmieję się zemnie, mój kochany kuzynek.
- Weź, stresuje się.- Wciskam swoje ciało bardziej w fotel.
- Nie tylko ty kochanie się denerwujesz.- Mówi ciocia.- My wszyscy bardzo przeżywamy to spotkanie.
- Nie prawda, ja się w ogóle nie denerwuje.- Odzywa się Mark.
- Ty się nie odzywaj.- Wtrąca się wujek.- Że bywasz tam prawie codziennie, to nic nie znaczy.- Prycha.
Tą krótką wymianę zdań, przerwał widok pięknego dwupiętrowego, drewnianego domu.
- Ej, a my nie mieliśmy jechać do domu głównego?- Pytam się mojego kuzyna.
- Nie, alfa zaprosił nas do swojego domu.- Uśmiecha się promiennie.- Ładny co?
- I to jeszcze jak.- Przenoszę wzrok z powrotem na cudowną posiadłość.
Dom jest zbudowany z ciemnego, ale nie za ciemnego drewna. Posiada balkon, na którym znajdują się przeróżne kwiaty. Budynek ma również duże okna, oraz ogromne drzwi wejściowe. Dookoła posesji ciągnie się las, który nadaje okolicy mrocznego klimatu. Naprawdę zakochałam się w tym budynku.
-Bell, nie gap się tak na ten budynek, tylko wychodź.- Przenoszę wzrok na mojego kuzyna i patrze na niego wzrokiem jak bym oczekiwała ratunku, ale ten tylko prycha i wyciąga mnie siłą z auta.- No już nie marudź, oni nie są aż tacy straszni.- Uśmiecha się pokrzepiająco.
- Łatwo ci mówić...- Szepcze pod nosem, ale i tak wiem, że mnie usłyszał, bo się do mnie uśmiechnął.
Z zbolałą miną ruszyłam w stronę ogromnych, drewnianych drzwi wejściowych. Miałam już nacisnąć dzwonek, gdy przed moimi oczami pojawił się obraz:
Dwa wilki- oba piękne i dostojne. Jeden niewiele większy od drugiego. Gonią się w najlepsze po łące pełnej kwiatów. Widać, że są szczęśliwe.
W jednej chwili cały obraz znikną, a moje kolana ugięły się pod ciężarem mojego ciała.
- Bella!- Przed zderzeniem z ziemią, uratował mnie mój kuzyn. Jednak jego nadnaturalna szybkość się do czegoś przydaje.
- Co to miało znaczyć?- Szepcze, znajdując się wciąż w ramionach Marka. Nie mam siły stać sama na własnych nogach, ta wizja wyciągnęła ze mnie całe pokłady energii. Mam tylko nadzieję, że za chwilę odzyskam siłę i to tylko chwilowe. Pierwszy raz jakakolwiek wizja wyssała ze mnie tyle energii.
- Bella, co to było?- Patrzy na mnie zaniepokojony brunet.
- Przecież wiesz.- Mówię do niego słabym głosem, na końcu wypowiedzi uśmiecham się lekko.
- Miałaś wizje?- Kiwam tylko głową w potwierdzeniu.
- Nie widziałeś moich oczu? Przecież podczas wizji są całe czarne.- Kręci głową, zaprzeczając.- No trudno.- Siadam już o własnych siłach na stopniu prowadzącym do głównego wejścia.
- Co widziałaś?- Pyta się zaniepokojona ciocia.
- Przecież wiesz, że nie mogę powiedzieć.- Nie mogę się dzielić moimi wizjami z innymi, gdyż wtedy wizja się zmienia, a ja odczuwam ogromny ból.
Byłam w lekkim szoku pierwszy raz widziałam coś dobrego. Zawsze przewidywałam tragedie, a ta wizja była dobra. Przynajmniej na taką wyglądała.
Po chwili wstałam z tych przeklętych schodów. Początkowa faza mojego zdziwienia już minęła i wreszcie mogliśmy wejść do tego cudownego domu.
Mark miał już naciskać dzwonek do drzwi, gdy przerwały nam słowa cioci:
- Stać! Zapomniałam czegoś z auta.
- Co ta kobieta znowu wymyśliła?- Pyta sfrustrowany Mark za co od razu zostaje skarcony surowym wzrokiem wujka.
No przecież kim by była Olivia Cooper jakby czegoś nie wymyśliła?
Po chwili blondynka przynosi ze sobą niewielką doniczkę z przywiązaną wstążką. Tylko jest jeden problem w tej donice nic nie ma. Oj ciociu ciociu...
- Przecież nie możemy iść tam z pustymi rękami.- Wskazuje głową na dom znajdujący się za nami.- Bella, czyń honory.- Z uśmiechem zwraca się do mnie.
Teraz doskonale wiedziałam o co jej chodzi. Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam doniczkę w moje małe, ale magiczne rączki. Siadłam na ziemi, krzyżując nogi razem i postawiłam doniczkę na trawie. Zamknęłam w skupieniu oczy i zaczęłam nucić tylko dla mnie znaną melodię. Czułam płynącą energię w moim ciele. Czułam siłę, moc, którą władam. Czułam się wspaniale, a to tylko niewinne zasianie roślinki.
Po otworzeniu oczu, zobaczyłam piękne fioletowe kwiaty.
- Piękne.- Powiedziała z zachwytem ciocia.
- Dobra. Możemy już wchodzić?- Pyta mój kuzynek.
- Tak.- Odpowiada z uśmiechem jasnowłosa.
Witam serdecznie!
Jak tam mijają wam wakacje?
Mi jakoś tam lecą.Jak podoba się rozdział?
I osobiście przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Komentarze i gwiazdki mile widziane :*
CZYTASZ
Obdarowana
WerewolfOpowieść o niezwykłej dziewczynie z wielkimi mocami oraz o młodym, ale silnym Alfie. Czy los ich połączy? Czy się dogadają? Czy poradzą sobie z przeciwnościami losu? Co przyniesie im przeznaczenie? Tego wszystkiego dowiesz się czytając "Obdarowana"...