Rozdział 9

511 25 2
                                    

Burzowe chmury zasłaniały niebo, niczym czarna płachta. Deszcz padał jak nigdy dotąd, ale ja dobrze mogłam zobaczyć polane. Polane usłana ciałami ludzi i wilków. Niegdyś zielona trawa była pokryta krwią. Ciężko było dostrzec kolor zieleni.

Nagle ciemne niebo rozjaśniła błyskawica, która przecięła niebo w pół. Mój wzrok w momencie wylądował na moje dłonie. Szkarłatna ciecz, okalała moje ręce, lecz to nie była moja krew. To była krew poległych wilków z watahy mojej rodziny.

- To wszystko twoja wina.- Usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Marka z rozszarpanym gardłem i rana z boku ciała, z której dalej sączyła się krew.- To ty nas zostawiłaś.- Pełne wyrzutu oczy paliły moja skórę.

Chciałam, coś powiedzieć, wrzasnąć, przeprosić. Błagać go o wybaczenie, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Jedynie co czułam to ogromny ból w sercu.

Czułam ciężar ogromnych dłoni na moich ramionach, które mną lekko potrząsały. Obraz rozszarpanej rodziny zniknął, a przed moimi oczami pojawiły się piękne zielono-złote tęczówki, przepełnione strachem i troską, wpatrywały się w moje.

- Bella! Bella!- Po chwili dopiero zaczęły docierać do mnie jakiekolwiek dzięki.

- Spokojnie, nic mi nie jest.- Odpowiedziałam niemal natychmiast, jak odzyskałam pełną kontrolę nad moim ciałem.

- Ale twoje oczy...

- Były czarne. - Przerwałam mu niemal od razu, bo doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

Zack przełkną ślinę, przez co jego męskie jabłko Adama poruszyło się i kiwnął głową, jak by ze strachem.

- Wizja?- Dopiero teraz poczułam uścisk szorstkiej dłoni na mojej, która należała do Marka.

- Tak. - Opadłam z głośnym westchnieniem na trawę, unikając patrzenia im w oczy.

Musiałam chwilę odetchnąć, by odzyskać siły.

- Dobra czy zła.- Drążył temat ciemnooki.

- Zła.- Kolejne westchnienie opuściło moje usta.

- Co ona przedstawiała? - Tym razem pytanie zadał Zack, który pewnie domyślał się, że to kolejny z moich darów. Wiedział on, że jakieś moce posiadam i nie jestem zwykłym człowiekiem, ale nie wiedział co dokładnie potrafię, gdyż ustaliłam z alfą, że ta informacja zostanie między nami, by nie dotarła do nieodpowiednich ludzi. Nie żebym nie ufała Zackowi, ale tak było lepiej. W końcu ostrożności nigdy za wiele.

- Nie może powiedzieć.- Mark odpowiedział szybko swojemu przyjacielowi, a ten spojrzał na mnie pytająco.

Wzięłam kolejny głęboki wdech i podniosłam się z miękkiej trawy.

- Nie mogę się dzielić moimi wizjami, gdyż wypowiedziane na głos zmieniają się, a ja odczuwam ogromny ból.- Wyminęłam mojego przeznaczonego i podeszłam do mojej torby, z której wyciągnęłam butelkę wody. Pociągnęłam z niej solidy łyk, a zimna woda zalała mój przełyk, nawilżając go. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że wszystkie wilkołaki zgromadzone na treningu zniknęły.

- Koniec treningu?- Zapytałam rozczarowana.

- Tak.- Odpowiedział twardym głosem Zack pojawiając się za mną, wystarczająco blisko bym mogła czuć jego oddech na moim karku.

- Dlaczego?- Odwróciłam się w jego stronę, prawie zderzając się z jego klatką piersiową. Zignorowałam ten fakt, jak blisko siebie jesteśmy i zadarłam moja głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.

ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz