Rozdział 8

572 29 0
                                    

W naszym życiu jest wiele dobrych i złych chwil, ale najgorsze są te w których ktoś kogo kochasz odchodzi. A ja właśnie zdałam sobie sprawę, że muszę opuścić ludzi, którzy mnie kochają.

Ciocię Olivie, wujka Edwarda, Marka no i Zacka... Doskonale wiedziałam, że mimo tego, że teoretycznie odrzuciłam miłość Zacka ten dalej mnie kocha i tak łatwo nie odpuści. W końcu połączyła nas wieź bratnich dusz.

Najgorsze w tym wszystkim było powiedzenie całej mojej rodzinie o mojej decyzji. No nie całej bo Mark już wie, ale i tak to było strasznie ciężkie zadanie.

Po długich rozmyśleniach, w końcu postanowiłam się ogarnąć i zejść na śniadanie.

W kuchni przy stole siedział Edward i czytał dzisiejszą gazetę sportową. Wywnioskowałam to po zdjęciu jakiegoś futbolisty. Przy kuchence stała ciocia i mieszała coś na patelni. Pewnie jajka na jajecznice, bo to ulubione śniadanie wujka.

- Oo witaj kochanie!- Pierwsza zauważyła mnie ciocia.- Chcesz jajka?

- Cześć, poproszę.- Uśmiechnęłam się lekko w stronę blondynki.- Gdzie Mark?- Zapytałam, bo nigdzie nie widziałam chłopaka, a powinien być na śniadaniu tak jak zwykle rano.

- Chyba u siebie, szykuje się na trening.

- Ma dziś trening?- Zapytałam zdziwiona.

- Tak, w poniedziałki, środy i piątki mam treningi rano.- Usłyszałam za sobą głos kuzyna, który lekko mnie wystraszył.- Chcesz iść ze mną?

- Teraz?

- No.- Powiedział kradnąc tosta z mojego talerza.

- Ej! To moje.- Ten tylko wzruszył ramionami.- A mogę?

- No jasne, w końcu jesteś przyszłą Luną.- I w tym momencie cała zawartość jamy ustnej mojego wujka z powrotem wylądowała na talerzu, a ulubiony kubek Olivii roztrzaskał się na milion kawałeczków.

- Że co proszę?- Pierwsza odezwała się ciocia.

- No tak wyszło, że Zack się wczoraj we mnie wpoił.- Odpowiedziałam zmieszana.- Ale ja nie chcę tej więzi. Nie mogę narażać kolejnych osób na niebezpieczeństwo i w piątek wyjeżdżam.- Dodałam szybko.

Doskonale widziałam to zaskoczenie w ich oczach, które zaczęło się przeistaczać w smutek. W oczach cioci zaczęły pojawiać się łzy, ale wiedziałam że mnie rozumieją. Zawsze rozumieli.

- Ale kochanie to twój mate. On powinien cię chronić nie ty jego.- Odpowiedział po chwili Edward.

- Nie, nie mogę zostać. Już postanowiłam.- Odpowiedziałam stanowczo i spuściłam wzrok na mój talerz. Po chwili poczułam jak ciocia mnie przytula i lekko gładzi po włosach.

- Dobrze, rozumiemy kochanie. - Pociągnęła lekko nosem.- A teraz leć na trening, trochę ruchu ci się przyda.- Uśmiechnęła się do mnie przez łzy.

- Dziękuję.- Oddałam uścisk i poszłam się przebrać.

Ubrałam na siebie czarne leginsy, stanik sportowy i moje białe adidasy. Na siebie narzuciłam jeszcze bluzę, a do torby wrzuciłam butelkę wody, kilka noży do rzucania i łuk ze strzałami. Włosy związałam w kitkę. Gotowa zeszłam na dół.

- Gotowa?- Zapytał mnie Mark z łobuzerskim uśmiechem.

- Jasne.- Podeszłam do niego i razem ruszyliśmy w stronę domu głównego.

- Kto w ogóle będzie na treningu.- Zapytałam.

- Kilka chłopaków, raczej wszyscy są w moim wieku, może z 3 będzie w twoim, a i oczywiście będzie Zack.- Na imię chłopaka lekko się spięłam, ale nie dałam tego po sobie poznać.

ObdarowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz