Jestem w Forks już kilka dni. Mieszkańcy już pomału się do mnie przekonują, ale dalej jestem uważana za tą dziwną, mieszkającą na skraju lasu, z dala od ludzi. Szczerze? Nie przeszkadza mi to i tak za góra dwa miesiące mnie tu nie będzie, ale zamierzam z tego czasu korzystać jak najwięcej, więc dziś jest mój pierwszy dzień szkoły. Tak idę do szkoły.
Lekcje mam na 8:00, więc musiałam wstać wcześniej. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się w moją ukochaną czarną bluzę z kapturem do tego zwykłe dżinsy z wysokim stanem, a moje rude włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Na śniadanie zjadłam kanapkę z szyną i serem żółtym, po czym popiłam ciepłą herbatą. Jeszce nie mam swojego auta i też na razie nie zamierzam go sobie kupować bo to mi się by nie opłaciło, gdyż bym musiała go cały czas zmieniać, więc do szkoły musiałam iść na nogach. Dobrze, że placówka ta nie jest strasznie daleko oddalona od mojego miejsca zamieszkania, bo tylko jakieś 30 minut drogi na nogach. Dobra jednak trochę daleko, ale zawsze mogło być gorzej.
Zmierzam właśnie do sekretariatu po plan lekcji. Mijam na korytarzu wielu uczniów, którzy gapią się na mnie jak na jakiegoś ufoludka. Norma, przecież jestem ruda haha.
- Dzień dobry.- Mówię uprzejmie po wejściu do sekretariatu.
- Dzień dobry.- Za biurkiem siedzi starsza Pani z pokręconymi, krótkimi, siwymi włosami i okularami na włosach. Wydaje się być miła.- Ty pewnie jesteś nową uczennicą?- Pyta się z uśmiechem. Tak, jest miła.
- Tak, przyszłam po plan lekcji i kod do szafki.- Powiedziałam z uśmiechem.
- To proszę bardzo dziecinko.- Podaje mi plan i kod.- W szafce masz książki. Nasza szkoła nie jest duża nie powinnaś się zgubić, ale jak by co to spytaj się jakiegoś ucznia o drogę.
- Dziękuję i do widzenia.- Pożegnałam się kulturalnie z starsza kobietą i wyszłam z sekretariatu w poszukiwaniu mojej szafki. Trochę zajęło mi znalezienie odpowiedniego numerka na metalowej puszce zwanej szafką szkolna, ale dałam radę. Teraz mam biologie, tylko żebym ja znalazła odpowiednią sale. Świetnie jeszcze dzwonek zadzwonił, nie no zajebiście nie dość, że jestem nowa to jeszcze spóźniona. Dobra sala 63. Jest!
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- Wchodzę do klasy, oczywiście ze spuszczoną głową. Nie lubię być w centrum uwagi, a w tym momencie wszyscy się na mnie gapią.
- Ty pewnie jesteś tą nową uczennicą?- Pyta nauczycielka biologii.
- Tak.- Odpowiadam nieśmiało.
- W takim razie powiedz nam coś o sobie.- Prosi nauczycielka, a ja patrzę na nią z miną zbitego psa. Dlaczego?
- Więc, nazywam się Izabella Smith i przeprowadziłam się tutaj z Chicago.- Mówię nieśmiało, jak ja nie lubię być w centrum uwagi, wiem mówiłam już to, ale będę to powtarzać setki razy.
- Ooo, Chicago to przecież duże miasto co was pokusiło, żeby się tutaj przeprowadzić?- Pyta nauczycielka, a ja tylko wzruszam ramionami.- Dobrze, już nie będę cię męczyć usiądź w wolnej ławce.- Nareszcie.
Dopiero teraz zwracam mój wzrok w stronę klasy. Dosłownie wszyscy mi się przyglądają. Ciekawe ile w tej klasie jest wilkołaków. Udałam się na sam koniec klasy tam gdzie była wolna ławka, czyli ostatnia pod oknem. Gdy usiadłam i wypakowałam moje podręczniki pani od biologii, jak dobrze pamiętam profesor Brown, zaczęła prowadzić lekcje, a klasa wreszcie przestała mi się przyglądać.
Szczerze? Lekcje minęły dość spokojnie. Profesor Brown naprawdę wydaję się miłą, ale też wymagającą nauczycielkę. Aktualnie siedzę na ławce pod dębem, która znajduje się przed szkołą i czytam jakąś randomową książkę. W ogóle nie mogę się na niej skupić bo grupka uczniów znajdujących się przy wejściu cały czas się na mnie patrzy i coś szepcze. Niech przestaną się gapić to serio jest wkurzające, ale ja też jakoś nie mogę znieść z nich mojego wzroku. Naprawdę jestem ciekawa co wymyślą.
Nagle podchodzi do nich jakiś chłopak. Na oko starszy ode mnie o rok. Widać, że coś ćwiczy bo jest dobrze zmutowany, albo po prostu jest wilkołakiem, one z natury są umięśnione. Ma kasztanowe włosy i troszkę ciemną karnację. Grupka uczniów okrąża go i coś do niego mówi, przy okazji patrząc na mnie. Nowo przybyły odwraca się w moją stronę, a ja patrzę w jego oczy. Kogoś mi on przypomina, ale nie mam pojęcia kogo. O nie, nie idź tu, wynocha nie chcę cię tu. Gdy chłopak jest coraz bliżej coraz bardziej udają, że jestem zafascynowana lekturą. Mam nadzieję, że sobie pójdzie.
- Cześć.- Nie no moje prośby zostały totalnie olane. Ja się tak nie bawię. Teraz muszę z nim rozmawiać. Boże, dlaczego jesteś taki okrutny.- Bella?- Pyta zdziwiony chłopak. W sumie ja też jestem zdziwiona. Skąd on zna moje imię? Podnoszę na niego w końcu mój wzrok.
- Mark?- Pytam zszokowana. Nie wierzę, że go widzę. Co on tu w ogóle robi? Przecież on mieszkał w Beacon Hill.
- Co ty tu robisz?
- O to samo chciałam się ciebie zapytać.- Uśmiecham się do niego, po czym wstaję i się do niego przytulam, a on kręci mną wokół własnej osi. Jak ja za nim tęskniłam.
- Tęskniłem.- Oznajmia.
- Ja też.- Całuję go w policzek.
- Więc co tutaj robisz?- Pyta ponownie i odstawia mnie na ziemię.
- Zatrzymałam się tutaj na trochę.- Wyjaśniam. Brunet doskonale wie w jakiej sytuacji się znajduje.- A ty?
- A no bo wiesz po twoim odejściu przeprowadziliśmy się tutaj z rodzicami...
- W poszukiwaniu nowej watahy?
- Dokładnie.- Uśmiecha się do mnie.- No i znaleźliśmy ją, ale najlepsze jest to że awansowałem i jestem teraz...
- Czekaj...- Przerwałam mu i chwyciłam kuzyna za rękę.- Jesteś.. o ja.. głównym betą przyszłego alfy. Gratuluje.
- Ej, ja chciałem to powiedzieć.- Oburza się.
- No weź nie obrażaj się.
- Wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać.- Całuje mnie w czoło, a ja chichoczę.
- Twoi znajomi się nam przyglądają.- Mówię.
- Wiem, widzę. Byli ciekawi kim jesteś, więc wysłali mnie na zwiady, teraz pewnie są jeszcze bardziej ciekawi.- Wyjaśnia.- Chodź przedstawię cię.- Prowadzi mnie w ich stronę.
- O nie nie, wiesz że nie lubię ludzi. Nigdzie nie idę.- Protestuję, ale Mark nic z tego sobie nie robi i dalej ciągnie mnie w stronę swoich znajomych. Próbuję się wyrwać, ale z siłą wilka nic nie wygra. Chyba, że...
- Ałaa..- Użyłam mocy ognia i troszkę spiekłam Markowi rękę. Tylko troszkę.- Ty jesteś normalna?- Pyta z ironią, a ja uśmiecham się niewinnie.- I tak tam ze mną pójdziesz.- No świetnie teraz przerzucił mnie sobie przez ramie jak jakiś worek ziemniaków.- Siema, poznajcie moją kuzynkę Belle.- Nareszcie mnie postawił, ale teraz już nie mogę uciec. Nie ma odwrotu.
- Hejka.- Odpowiadam i macham do nich ręką.
- Kuzynka?- Pyta jakiś koleś w blond włosach.
- Tak.- Odpowiada pewnie mój kuzyn, po czym przyciąga mnie bliżej do swojego boku.
- W takim razie.. Cześć jestem Simon.- Oo koleś w blond loczkach.
- Izabella, ale mów mi Bella.- Uściskam jego dłoń i od razu czuję, że jest wilkołakiem, ale deltą więc słabszy od mojego kuzyna. Widziałam, że Simon kontaktuję się z moim kuzynem po przez więź stada i pyta się go o coś.
- Tak, moja kuzynka o nas wie, ale sama nie jest wilkołakiem.- Mówi Mark. Czyli o to chodziło. Wszyscy w momencie na mnie spoglądają. O co im chodzi?- A w ogóle Bella co teraz robisz?- Zwraca się do mnie.
- Za chwile pewnie pójdę do domu, a co?
- Pomyślałem, że chciała byś zobaczyć się z moimi rodzicami.
- Pewnie.- Odpowiadam. Dawno nie widziałam się z wujkiem i ciocią.
- To chodźmy.- Uśmiecha się do mnie.- A wy do domu, albo na lekcje.- Zwraca się do znajomych, a oni posłusznie przytakują głową. Nieźle ustawił się mój kuzynek.
Komentarz i gwiazdka mile widziana :)
CZYTASZ
Obdarowana
WerewolfOpowieść o niezwykłej dziewczynie z wielkimi mocami oraz o młodym, ale silnym Alfie. Czy los ich połączy? Czy się dogadają? Czy poradzą sobie z przeciwnościami losu? Co przyniesie im przeznaczenie? Tego wszystkiego dowiesz się czytając "Obdarowana"...