W tygodniu przed zbliżającym się czwartym lipca, Harry zadzwonił do Louisa podczas przerwy na lunch.
- Byłbyś zainteresowany pojechaniem do rodzinnego domku nad jeziorem na czwartego?
Louis leniwie jadł swoje frytki. - Um, tak, byłym, nie byłem tam od czasów studiów, tak sądzę. Twoi rodzice tam będą? Z nimi również bardzo chciałbym się zobaczyć.
- Mama i Robin tam będą i Gemma ze swoim mężem. To tyle.
- I Harry i Louis i Link.
Harry zaśmiał się. - Racja i Harry i Louis i Link.
- To jest plan.
Jazda Route 5 w Jeepie z otwartymi oknami i głową Linka wystawioną przez tylnią szybę stała się normalną czynnością dla Louisa i Harry'ego. Zdawało się jakby spędzali każdą wolną minutę na jeździe po autostradzie, znajdując nowe miejsca do zjedzenia, do spacerowania, tereny do odkrywania przez Linka, albo obskurne bary, które sprawiały, że przysięgali, że już więcej nie będą pić. Harry jechał po znajomej drodze, mała podróż zbliżała się ku końcowi, gdy dojeżdżali do celu, ale tym razem Louis miał pozytywne zawroty głowy od podekscytowania. Nie był w rodzinnym domku nad jeziorem od lat, ani nie spędził dużo czasu z rodziną Stylesów od jakiegoś czasu i wyobrażał sobie, że będzie to czuć jak powrót do domu.
I miał rację.
W sekundzie gdy podjechali pod dom, Anne wybiegła z otwartymi ramionami, uśmiechem przyklejonym do twarzy i Louis zawsze zapominał jak Harry był bardzo podobny do swojej mamy, dopóki nie stała ona tuż przed nim. Otworzył drzwi Jeepa, potykając się, kiedy Link wyskoczył i go potrącił.
- Ten pies wygląda, jakby wciąż rósł - zażartowała Anne, przyciągając Louisa do uścisku.
- Mój portfel by się zgodził. Psie jedzenie jest drogie - ukrył swoją twarz w jej ramieniu, Sprawiła, że zatęsknił za swoją własną mamą. - Dobrze cię widzieć - wymamrotał.
Potarła jego plecy pomiędzy łopatkami - Ach, tęskniłam za tobą, Louis.
Odsunął się, zażenowany, że jego oczy były naprawdę wilgotne i Harry przejął kontrolę, zgarbił się, by objąć ją ramionami.
Louis zaczął rozładowywać Jeepa, kiedy Harry rozmawiał ze swoją mamą, w końcu Robin do nich dołączył i weszli do środka, ręce pełne jedzenia i ubrań.
- Wprowadzacie się? - spytał Robin unosząc brew, rozpakowując szóstą siatkę zakupów.
Louis rzucił paczkę bułek do hot dogów Harry'emu, który zdołał ją złapać - hej, bądź miły dla tych, którzy przynieśli jedzenia na cały weekend.
Robin wskazał na Louisa, ale patrzył na Harry'ego. - On nie gotuje, prawda?
Louis wyrzucił dłonie w powietrze. - Spaliłem Easy Mac raz i jest to wszystkim, co ludzie pamiętają.
- Louis, nie dodałeś wody. I to jest Easy Mac. To, jakby, niemożliwe do spieprzenia.
- Po czyjej stronie jesteś, Harry? Huh?
- Po tej, która nie psuje mac and cheese z mikrofali.
- Utopię cię w jeziorze.
Harry zaśmiał się. - Tylko spróbuj.
***
Louis nie utopił Harry'ego w jeziorze, ale uderzył go tak mocno w plecy, gdy Harry spał na ręczniku, że zostawił odcisk dłoni. I Harry łatwo mu odpuścił, jedynie wrzucając go do jeziora dwa razy.
CZYTASZ
Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/
FanfictionMąż Louisa nagle umiera i zostaje on pozostawiony z niczym. Cóż, nie do końca. Ma Harry'ego. I bernadryna o imieniu Link, którego zostawił mu jego zmarły mąż. Louis opiekuje się Linkiem i Harry opiekuje się Louisem. Wszystko jest okej, dopóki nagle...