3.4

4.6K 243 345
                                    

Louis nienawidził zmiany czasu na zimowy, tak jak wszyscy inni. Nienawidził tego, że słońce budziło go godzinę wcześniej, że było ciemno gdy wracał do domu i że mijał miesiąc bez Harry'ego. 

Wiedział, że to nie miało nic wspólnego ze zmianą czasu, ale był tak zmęczony obwinianiem samego siebie. Chciał obwiniać coś, co było ponad jego kontrolą i poza jego zasięgiem. 

Było około 15:30 kiedy zdał sobie sprawę, że jego szafki w kuchni były całkowicie puste. Żadnego jedzenia, picia, nic. Nie jadał zbyt dużo, ale musiał coś zjeść i zepsute gruszki w lodówce prawdopodobnie się do tego nie nadawały. 

Wypuścił Linka na zewnątrz, sprawdzając by upewnić się, że bramka za nim była zamknięta i udał się do sklepu spożywczego, była to absolutnie ostatnia rzecz, którą chciał robić w niedziele. 

Sklep nie był zbytnio zatłoczony i zdołał pójść do kasy w miarę szybko, kładąc jedzenie na cały tydzień na taśmociągu przed sobą. Obserwował jak kasjerka skanowała pudełko płatków, kiedy nikt inny jak Menadżer Matty podszedł do niego, z ciepłym uśmiechem i jego ciało podskakiwało z każdym krokiem. 

Louis musiał powstrzymać się, żeby nie jęknąć. Skurwysyn

- Louis, co u ciebie? - spytał, wyciągając dłoń do uścisku. - Dzisiaj sam na zakupach?

Wymusił niezręczny śmiech. Matt nie zdawał się tego zauważyć. - Yep, tylko ja.

- Jest coś, w czym mógłbym ci pomóc?

Louis spojrzał na kasjerkę, która posyłała mu spojrzenie które krzyczało przepraszam. - Nope, wszystko mam. Wezmę swoje rzeczy i wracam do domu. 

Matt przytaknął. - Bez chłopaka?

- Powiedziałem, że jestem tutaj sam.

Uniósł swoje dłonie. - Nie ma potrzeby być nieprzyjaznym. Ciesz się swoimi zakupami.

Louis wrócił myślami do ostatniego czasu, kiedy był w tej sytuacji i jak bardzo chciał walnąć Harry'ego prosto w szczękę za jego zachowanie. Tym razem, z tego dupka protekcjonalnym - i nie wspominając o nieprofesjonalnym - tonem głosu Louis chciał, by Harry tutaj był, wsadzając swoją dłoń w tylnią kieszeń Louisa. 

- Będę. Dziękuję - odpowiedział, głos ociekał sarkazmem.

Wziął swoje siatki i ruszył w stronę drzwi, wkurzony, że Menadżer Matt istaniał, że właśnie wydał siedemdziesiąt dolarów na jedzenie, którego wiedział, że nie zje, że na zewnątrz było już całkowicie ciemno o godzinie 16:31.

***

Kiedy dziesięć minut później podjechał pod swój dom, pierwszą rzeczą, którą dostrzegł w ciemności była otwarta bramka. Louis wysiadł z auta, niosąc tyle siatek ile mógł i próbował rzucić okiem na podwórko za domem, ale było zbyt cholernie ciemno. 

Pomogłoby zapalone światło na werandzie, pomyślał gorzko. 

- Link? - zawołał Louis. Nie słyszał żadnego szelestu na podwórku. Położył siatki na schodach przed domem i wrócił się. - Link! - spróbował ponownie,

Nic.

- Kurwa! - krzyknął. - Link!

Louis panicznie wbiegł do środka, otwierając kilka szuflad w kuchni, by znaleźć latarkę. Nic nie znalazł, dopóki nie przypomniał sobie, że kilka miesięcy temu Harry schował je w szafce nocnej obok łóżka. Jego argumentem było - cóż, co się stanie, jeśli zabraknie prądu w środku nocy i nie będziesz nic widział? Będziesz szczęśliwy, że nie szukasz ich po omacku w szufladach wypełnionych nożami.

Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz