Jak się okazało, zakochanie się w Harrym było najłatwiejszą rzeczą, którą kiedykolwiek zrobił, kiedy w pełni pozwolił, by to się stało. Harry sprawiał, że jego pozornie nieciekawe życie było ekscytujące i te wszystkie rzeczy, które przedtem go martwiły zdawały się nie mieć już takiego znaczenia teraz, kiedy miał tego chłopaka w swoich ramionach. Nie miał nic przeciwko pójściu do pracy w poniedziałkowy poranek, bo wiedział, że dziewięć na dziesięć razy Harry będzie na niego czekał, kiedy wróci do domu. Nie bał się pracy w ogrodzie jak zwykł to robić; Harry zazwyczaj do niego dołączał by pomóc, a jeśli tego nie robił, stał pod domem, wykrzykując sprośne rzeczy o tym jak Louis gorąco wygląda grabiąc liście, rzucając piłkę Linkowi, Louis śmiejący się przez cały czas. Nawet płacenie rachunków nie było takim gównianym zadaniem z Harrym wokół. Jakby mogło tak być, kiedy Harry był w kuchni kilka metrów od niego, śpiewając piosenkę, która utknęła w jego głowie na ten moment, mieszając masę na ulubione naleśniki Louisa?
Było to również oczywiste dla wszystkich wokół nich. Jednego piątkowego wieczora wyszli na męski wieczór – Louis, Harry, Liam i Niall – do zatłoczonego sportowego baru. Pili tanie piwo i jedli ostre skrzydełka aż do północy, śmiejąc się z siebie nawzajem, krzycząc na mecz lecący na wielkim ekranie. Ludzie zaczęli wychodzić kiedy gra się skończyła i Harry wstał ze swojego krzesła.
- Pójdę zapłacić nasze rachunki – powiedział, rozciągając się, jego koszulka podwinęła się do góry przez ten ruch.
Louis pochylił się I uszczypnął jego odsłoniętą skórę. – Zajmiesz się moim i ja co oddam>
Harry odepchnął jego dłoń, przewracając oczami. – I tak miałem to zrobić.
Uśmiechnął się i przesadnie zamrugał. – Rozpieszczasz mnie, Harold.
- Tak, tak.
Louis odwrócił się z powrotem, kiedy Harry zniknął z zasięgu wzroku i zadrwił z min, które posyłali mu Liam z Niallem. – Co?
Liam wzruszył ramionami, wciąż robiąc głupią minę. – Nie wiem. Po prostu... - bawił się etykietą od swojego piwa. – Kocham to, jak szczęśliwi jesteście.
Louis wydał z siebie odgłosy duszenia się. – To jest gorsze, niż myślałem.
Zaśmiał się. – Mówię poważnie, Lou. Wiesz jak trudno jest patrzeć jak jedna z twoich ulubionych osób przechodzi przez coś takiego co ty? Przez ostatnie dwa lata byłeś tuż przede mną, ale tęskniłem za tobą.
Louis próbował rozegrać to tak, jakby Liam był beznadziejnym mięczakiem – którym był – ale w jego gardle i tak pojawiła się gula. Nie mógł unieść wzroku, kiedy powiedział – tyle wystarczy, Payno.
- I nigdy nie pomyślałem, że Harry kiedykolwiek odważy się, by w końcu przyznać się, że ciebie pragnął – dodał Niall.
Na to uniósł głowę. – Przepraszam bardzo?
Niall uśmiechnął się, przytakując. – Sądziłeś, że nie wiedziałem.
Liam zaśmiał się. – Ja też.
Louis uniósł dłonie. – Okej, wróć. Co wiecie? Powiedźcie mi. Teraz.
- Taki władczy – Liam cwaniacko się uśmiechnął. – Nie wiem co Harry w tobie widział przez te wszystkie lata.
- Podpalę cię.
Niall parsknął. – Jezu. Okej. Kiedy poznałem Harry'ego, zawsze mówił o swoich dwóch najlepszych przyjaciołach z domu, Louis i Chris, Louis i Chris, Louis i Chris. Przez cały pieprzony czas. Ale czym więcej mówił, tym bardziej było to oczywiste, że coś pomijał, no wiesz? Więc wtrąciłem nosa. Zajęło to jedynie kilka drinków by przyznał, że podobasz mu się od liceum i czuł się jak dupek, bo byłeś oczywiście zajęty i to przez jego najlepszego przyjaciela. I wtedy mi powiedział, że tylko ja wiem, ale zgaduję, że to nie było prawdą, bo Liam również wiedział przez ten cały czas.
CZYTASZ
Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/
FanfictionMąż Louisa nagle umiera i zostaje on pozostawiony z niczym. Cóż, nie do końca. Ma Harry'ego. I bernadryna o imieniu Link, którego zostawił mu jego zmarły mąż. Louis opiekuje się Linkiem i Harry opiekuje się Louisem. Wszystko jest okej, dopóki nagle...