Dwa lata później, teraźniejszość
Louis mógł usłyszeć dźwięk swojego telefonu. Wiedział, że jest on gdzieś na jego łóżku, pod kocem, albo pod jego łosio-psem, który próbował go udusić.
- Link. Wstań do kurwy - jęknął, próbując oddychać.
Jeśli to możliwe, Link zdołał zrobić się jeszcze cięższy.
- Rusz się, ty wielka niezdaro - jęknął Louis. - Jeśli wstaniesz, zrobię ci jajka na śniadanie.
Nic. Telefon ponownie wydał dźwięk.
- I bekon? - próbował Louis.
Link uniósł swoją głowę, ale jego ciało nadal pozostało na Louisie.
Westchnął. - Wyjdziemy na spacer?
Na to, Link szybko się podniósł i pobiegł w stronę drzwi od sypiani, przewracając stojącą lampę, jak zawsze.
- Jesteś kutasem - powiedział Louis, porządnie oddychając po raz pierwszy odkąd się obudził i wyciszył swój telefon, który ponownie zadzwonił. Link stanął w drzwiach i gapił się na Louisa, jego wielkie oczy smutne. - Nie posyłaj mi tego spojrzenia. Przepraszam.
Link wybiegł i kilka sekund później Louis mógł usłyszeć jak po drodze do drzwi przewrócił krzesło. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i w końcu odebrał swój wibrujący telefon, nie przejmując się tym, by sprawdzić kto dzwonił. Wiedział kto to był.
- Dzień dobry, Harry.
- W końcu. Weź Linka. Już tu jestem. Jestem od jakiś... dziesięciu minut.
- O rany, całe dziesięć minut. Możesz zacząć się palić, jeśli poczekasz jeszcze dłużej.
Harry prychnął. - Niewiarygodne, że możesz być tak sarkastyczny z rana. Idziesz już?
Louis sięgnął po swoją bluzę wiszącą przy drzwiach wiedząc, że w powietrzu wciąż unosił się chłód. - Tak, właśnie wychodzę. Będę za dwie minuty. Możesz zamówić mi-
- Tak, już wszystko mam. Pośpiesz się.
Uśmiechnął się. - Okej, zaraz będę. - Rozłączył się i wyszedł przez drzwi, ślizgając się na ślinie Linka tylko dwa razy.
To będzie dobry poranek.
Harry czekał w ich miejscu pod kawiarnią na końcu ulicy. Trzymał czekoladową babeczkę i kawę dla Louisa, herbatę dla siebie i garść psich przysmaków dla Linka. To był niedzielny rytułał od ponad roku. Słończe czy deszcz, Harry zawsze tam był, babeczka i herbata w dłoni. Często żartował, że przychodził tam tylko dla Linka.
Czasami Louis myślał, że była to prawda.
- Hej, Link! - krzyknął Harry. Link natychmiast ożywił się, ciągnąc Louisa za sobą z taką siłą, że był zmuszony puścić smycz. Pobiegł do Harry'ego, a ten złapał go w uścisku. - Tęskniłem za tobą.
Louis przewrócił oczami i podszedł bliżej kwiarni. - Ty lizusie - powiedział, kiedy podszedł do Harry'ego. Wziął swoją kawę i powoli zaczął ją pić. Gorąca. Idealna. - Widziałeś go jakieś dwa dni temu.
- I tak za tobą tęskniłem - powiedział Harry do Linka pomiędzy głaskaniem jego wielkiej głowy, jakby Louisa tu w ogóle nie było. - Dwa dni to za dużo.
- Jesteś irytujący.
Harry poruszył swoimi brwiami i spojrzał na Louisa, w końcu. - Lubisz to.
CZYTASZ
Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/
FanfictionMąż Louisa nagle umiera i zostaje on pozostawiony z niczym. Cóż, nie do końca. Ma Harry'ego. I bernadryna o imieniu Link, którego zostawił mu jego zmarły mąż. Louis opiekuje się Linkiem i Harry opiekuje się Louisem. Wszystko jest okej, dopóki nagle...