Byli na Maui od ostatnich pięciu dni i zrobili wszystko. Wycieczki w żółtym Jeepie wokół wyspy, piesze wędrówki, rejsy łódką, lekcje surfowania, wycieczka na szczyt wulkanu i wiele posiłków w restauracji, że Harry stracił rachubę co próbował, a czego jeszcze nie. Louis nawet po kryjomu zapisał ich na zajęcia z tańca hula i potem uniknął tego w ostatniej sekundzie, zmuszając Harry'ego by zrobił to sam, podczas gdy on maniakalnie śmiał się po drugiej stronie trawnika, robiąc zdjęcie za zdjęciem, Harry rumienił się przez cały czas. Nie usiedli ani razu, za wyjątkiem posiłków i snu i chociaż był przeszczęśliwy by być tutaj ze swoim chłopcem, wydarzenia z ostatnich kilku dni w końcu zaczęły go doganiać. Był cholernie wykończony.
Spytał Louisa czy mogą spędzić cały piątek na plaży, relaksując się - jako, że jeszcze tego nie robili - i Louis natychmiast przystał na ten pomysł. Wzięli ręczniki i krem z filtrem, zasiadając pod cieniem chatek plażowych i Harry natychmiast poczuł jak się rozluźnia. Miło było nie być zajętym czymś na wakacjach, ale jeszcze milej było usiąść i nic nie robić ze swoim pięknym chłopakiem.
I drinki. Drinki mogłby być najlepszą częścią. Szczególnie te, które były bez dna i zdawały się pojawiać znikąd, gdy tylko kończył ostatnie łyki.
Leżeli na słońcu, opalając się i wygrzewając, co jakiś czas ponownie aplikując krem z filtrem. Louis uderzył dłonią w brązowe plecy Harry'ego, rozsmarowując balsam i Harry jęknął.
- Czy to naprawdę było konieczne?
- Mmm. Prawdopodobnie. Tak.
- Następnym razem zapytam chłopaka od basenu. Mogę się założyć, że byłby delikatny. Ma ładne dłonie.
Louis przewrócił oczami. - Jesteś irytujący.
- Mam teraz na plecach odcisk dłoni i ja jestem irytujący.
Zamrugał. - Tak.
Harry parsknął. - Okej, cieszę się, że to wyjaśniliśmy - założył okulary, wtapiając się w krzesło i kiedy poczuł jak Louis złączył ze sobą ich małe palce, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
***
Później tego wieczora, kiedy słońce zaszło i zdołali zmyć większość piasku ze swoich ciał, Harry położył się na łóżku, próbując bez sukcesu utrzymać otwarte oczy.
Bez otwierania oczy mógł stwierdzić, że Louis stał nad nim przy łóżku. - Wstawaj.
Harry jęknął w odpowiedzi. - Nie mogę.
- Harry, jesteśmy na pieprzonym Maui i nie ma nawet 21 i jesteś w łóżku.
- Dlaczego musisz mówić słowo łóżko, jakby to była jakaś plaga.
- Bo jesteśmy na Maui i nie ma nawet 21 i jesteś w łóżku.
Harry zaśmiał się, oczy wciąż zamknięte. - Jestem taki zmęczony, kochanie.
- Nie obchodzi mnie to. Mamy, jakby, mniej niż trzydzieści sześć godzin tutaj i nie spędze ich zamknięty w pokoju hotelowym z tobą.
Otworzył oczy i usiadł. - Czy próbujesz mnie przekonać, że też nie jesteś zmęczony i myśl o spaniu w tym wielkim łóżku obok mnie przez całą noc nie jest ani trochę zachęcająca?
Louis niecierpliwie tupał nogą. - Grasz nieczysto, Styles.
Cwaniacko się uśmiechnął. - No dalej - sięgnął po dłoń Louisa, złączając ze sobą ich palce. - Tylko krótka drzemka i potem możemy iść na kolację.
Zabrał swoją dłoń i poszedł w kierunku drzwi. - Wstawaj - powtórzył. - Idziemy na kolację i drinki w tym miejscu na wodzie i potem możesz zapaść w śpiączkę. Nie możemy marnować naszego czasu tutaj. Harry. - Zrobił kwaśną minę i Harry wiedział, że próbował udawać że był wkurzony, ale to było tak obrzydliwie urocze, że Harry musiał zagryźć dolną wargę, by powstrzymać się od powiedzenia czegoś, co go zażenuje. - Zabrałeś mnie na Maui.
![](https://img.wattpad.com/cover/182732083-288-k705145.jpg)
CZYTASZ
Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/
FanfictionMąż Louisa nagle umiera i zostaje on pozostawiony z niczym. Cóż, nie do końca. Ma Harry'ego. I bernadryna o imieniu Link, którego zostawił mu jego zmarły mąż. Louis opiekuje się Linkiem i Harry opiekuje się Louisem. Wszystko jest okej, dopóki nagle...