Dwadzieścia jeden dni później, tuż po śniadaniu, Louis siedział na podłodze w swoim domu, wokół niego rozrzucony był papier do pakowania prezentów. Niall, Caroline, Liam, Sarah, Emma, mama i siostry Louisa i oczywiście Harry podawali sobie urodzinowe babeczki, celebrując Louisa, nawet jeśli było to oczywiste, że większość z nich była poddenerwowana by kontynuować i zacząć Wigilię.
Prezent od Harry'ego zostawił na koniec wiedząc, że prawdopodobnie dał mu coś niedorzecznego co sprawi, że się popłacze i/lub będzie chciał walnąć Harry'ego w brzuch.
- Okej, Harry, śmiało. Co dałeś swojemu podstarzałemu chłopakowi?
Harry przewrócił oczami. - Masz szczęście, że lubię starych.
- Ew.
Zaśmiał się. - Czekaj, wezmę to - wrócił z kopertą i pudełkiem, każde miało czerwoną kokardkę.
Liam sięgnął po drugą babeczkę. - Otwórz to, no dalej - powiedział, Emma podskakiwała na jego kolanie.
- Otworzę to, kiedy ja tego będę chciał - odpowiedział uparcie Louis, ale już wziął się za otwieranie pudełka.
W środku malutki, rudy kociak spał na dnie, zwinięty w malutką kulkę. Spojrzał na Harry'ego. - Żartujesz sobie?
Twarz Harry'ego była czerwona, był okropny w dotrzymywaniu sekretów. - Lubisz ją?
- Ją? - spytał Niall. - Co do cholery?
Louis wyciągnął ją z pudełka i miauknęłą, jej głos cichutki i piskliwy, Louis nie mógł nic poradzić, tylko sapnął. - Dlaczego wszyscy moi chłopacy kupują mi zwierzęta, którzych nie chcę podczas sezonu świątecznego.
Harry zaśmiał się. - Lou, Link potrzebuje przyjaciela podczas dnia.
- Masz na myśli, że ty chciałeś przyjaciela, gdy mnie nie ma!
Wzruszył ramionami. - To też.
- Harry, Link może ją zjeść.
- Nigdy by tego nie zrobił. On jest jak wielki, głupi motyl.
Link podszedł do nich, po czym położył się przed Louisem. Zajęło mu chwilę zanim zauważył, że w dłoniach Louisa znajdowała się mała istotka. Przechylił głowę, powąchał kociątko, trącając ją swoim nosem.
Okej, najwyraźniej nie zamierzał jej zjeść i wiedział, że Harry już myślał o przyszłych sesjach zdjęciowych Linka, wielkiego psa i jego małego, rudego przyjaciela. Kurwa, to będzie urocze.
Louis gapił się na kociaka i kurwa, była rozkoszna. - Chryste, Harry, kocham ją.
Klasnął swoimi dłońmi. - Wiedziałem to.
Sarah pochyliła się do przodu, lekko drapiąc kotka za uchem. - Jak ją nazwiesz?
Louis udawał, jakby nie myślał o imieniu dla swojego przyszłego kota od lat. - Nie wiem. Podoba mi się Mia. Harry? Co sądzisz?
Niall wybuchł śmiechem, zanim Harry miał szansę odpowiedzieć. - O mój Boże, jak Mamma Mia? Chryste, najwyraźniej możesz być bardziej gejowski.
- Okej, poważnie, pieprz się - powiedział, całując Mię w rudą główkę.
Harry usiadł obok niego i położył dłoń na kolanie Louisa. - Kocham imię Mia - położył kopertę na podołku Louisa. - To też jest dla ciebie - powiedział wystarczająco cicho, by nikt inny go nie usłyszał.
- Harry, poważnie, nie potrzebuję więcej twoich nagich zdjęć.
Parsknął. - Po prostu to otwórz.
CZYTASZ
Tug-of-War /larry tłumaczenie pl/
FanfictionMąż Louisa nagle umiera i zostaje on pozostawiony z niczym. Cóż, nie do końca. Ma Harry'ego. I bernadryna o imieniu Link, którego zostawił mu jego zmarły mąż. Louis opiekuje się Linkiem i Harry opiekuje się Louisem. Wszystko jest okej, dopóki nagle...