Rozdział 5

3 1 0
                                    

Zbliżał się do nas powolnymi, ciężkimi krokami. Gdybym musiała zgadywać powiedziałabym, że to diabeł w własnej postaci. Na jego twarzy widniał chytry uśmiech, jakby przeczuwał zwycięstwo. Nie wiem co zamierza, ale mu na to nie pozwolę.

Zatrzymał się kilka kroków przede mną i skierował swój wzrok na towarzyszącą mi dziewczynę. Ona spuściła przerażony wzrok na jego nogi. Nie spodobało mu się to, gdyż jego usta przeobraziły się w grymas.

- Spójrz na mnie. – powiedział dosyć spokojnie. Dziewczyna wykonała polecenie. Nie mniej jednak strach nie ustępował, a co więcej udzielił się również mi.

Myliłam się nie był to mężczyzna, a jakaś bestia. Nie proporcjonalnie wydłużone nogi i dłonie. Ostre, szpiczaste uszy i dziwne źrenice, nie przypominające żadnego z kształtów. Czy to moje wyobrażenie diabła? Czy to boss moich demonów? Kim to coś jest?

- Miałaś ją uwięzić, zabić, cokolwiek... Tylko nie wypuszczać. – mówił dalej spokojnie.

- Nie wypuściłam jej. – tłumaczyła się.

- Nie, ale wiem, że jeszcze chwila gdybym się nie zjawił, a byś to zrobiła. – dziewczyna znów spuściła wzrok. – patrz na mnie, gdy do ciebie mówię!

Tym razem bydle się nie hamowało. A moje nerwy prawie nie wytrzymywały, zajebie skurwysyna. Chciałam wyciągnąć z kieszeni coś czym mogłabym go zranić, ale wszytko co miałam było w kurtce, którą oczywiście oddałam jej.

Zajebiście! I bądź tu dobrym.

Przeklinałam sama siebie w myślach. Nie miałam pojęcia co robić.

- D-dobrze panie. – za jąkała się dziewczyna.

- Nie jest dobrze! Gdyby było nie musiał bym się tu fatygować! – krzyczał nieopamiętanie.

- Zamknij mordę! – zrobiłam krok w jego stronę i tym samy dając mu do zrozumienia, że się go nie boję. On chyba się tym szczególnie nie przejął, bo tylko się zaśmiał.

- Ty masz czelność się do mnie odzywać? – rechotał obrzydliwie.

- Gdyby nie ja ciebie by tu nie było, skurwielu. Ja dałam życie wszystkiemu co się tu dzieje, a teraz odbieram kontrolę nad tym wszystkim i mam zamiar zniszczyć to i ciebie. – uśmiechnęłam się perfidnie.

- Znalazła się bohaterka. – powiedział zdenerwowany.

- Nie jestem nią i nigdy nie byłam. Bo oni nie istnieją. – powiedziałam rzucając się w kierunku monstrum. – Sztylet!

Krzyknęłam po czym przedmiot pojawił się w mojej dłoni. Zanim bestia zorientowała się co się dzieje, leżała wykrwawiając się na ziemi z sztyletem w krtani.

- Szach mat, kurwo! – krzyknęłam do padliny na ziemi.

- Udało ci się. – powiedziała zaskoczona dziewczyna.

- Oczywiście, wątpiłaś? – spytałam z uśmiechem na twarzy.

Nie odpowiedziała, odwróciła wzrok w miejsce gdzie leżał jeszcze przed chwilą martwy potwór. Teraz były tam kolejne drzwi, żółte.


- Muszę przez nie przejść. – odezwałam się w końcu przełamując tym samym ciszę.

- Wiem. – powiedziała z opuszczoną głową. – wiem...

- Wybacz. Przepraszam cię za wszystko co zrobiłam. Nie chciałam skrzywdzić nikogo, a skrzywdziłam wszystkich. Odtrąciłam wszystkich. – teraz to ja opuściłam głowę.

Nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć. Czułam poczucie winy, że znów ją opuszczam. Ale nie miałam innego wyjścia, muszę iść na przód.

- Wybaczam ci. – powiedziała spoglądając na mnie. – i wiesz co? Ty też powinnaś sobie wybaczyć. A teraz idź, musisz to zrobić.

Złapała moją twarz w dłonie i uśmiechnęła się do mnie. Poczułam ciepło w środku, którego nie czułam chyba nigdy.

- Zostały ostatnie drzwi, idź. – przytuliła mnie na pożegnanie i popchnęła w ich kierunku.

- Żegnaj. – rzuciłam przechodząc próg.

Łąka zniknęła.

In My Mind	|| PL✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz