Siedział spięty na kanapie u swoich rodziców, latając swoim wzrokiem od ściany do ściany, byleby nie zetknąć się spojrzeniem z ojcem czy matką. Nie lubił do nich przychodzić, ale oni też nie lubili, gdy on ich odwiedzał. To działało w obie strony, tylko, że Taehyung przeżywał ich relację aż za bardzo, a jego rodzice mieli go w nosie.
Kochał swoich rodziców i pragnął dostać od nich, choć trochę miłości, przynajmniej takiej rodzicielskiej, bo na inną nie mógł już liczyć. Lecz stracił ich trzy lata temu.
- Postaram się szybko znaleźć pracę w Tokio i obiecuje bardzo starać się na studiach. - przemówił po paru minutowej ciszy, który stała się już aż zbyt niekomfortowa.
- Bardziej skup się na nauce niż pracą, my ci studia i mieszkanie opłacimy i będziemy regularnie wysyłać ci pieniądze. - powiedziała jego matka, która w dalszym ciągu spoglądała na list przyjęcia na jeden z lepszych uniwersytetów w Tokio.
Niby dowiedział się parę tygodni temu, że będzie musiał wylecieć do Japonii, lecz dopiero teraz informuje o tym swoich rodziców. Za bardzo z nimi nie rozmawiał, przynajmniej oni tego nie chcieli, a Taehyung musiał się dostosować do ich zasad. A zwlekał, bo cholernie nie chciał się z nimi spotykać. Nie chciał z nimi rozmawiać, bo wiedział, do czego ich każde spotkanie będzie prowadziło.
- Przynajmniej swoim wykształceniem wstydu nam nie zrobisz. - prychnął pan Kim, z pogardą patrząc się na Taehyunga.
- Tak, masz rację. - zacisnął mocno wargę, marząc o wyjściu z rodzinnego domu.
- Skoro mam rację to dlaczego jesteś pierdolonym gejem? Dlaczego zrobiłeś nam wstyd? - krzyknął. - Minęło już trzy lata, a sąsiedzi nadal patrzą się na mnie i na matkę ze współczuciem, że mamy nienormalnego syna.
- P-przepraszam.
- I co nam z twoim przeprosin? - prychnął. - Staniesz się normalny i nie będziesz świecił tyłkiem przed fiutami?
Próbował powstrzymać swoje łzy, które powoli spływały po jego policzkach, ale to było zbyt silne. Usłyszenie tak okropnych rzeczy od swojego ojca, za którego kiedyś miał za wzór do naśladowania, za swojego bohatera to cios prosto w serce. I pomimo tego, że już słyszał o wiele gorsze obelgi z jego jak i matki strony to nie mógł pozostać z kamienną twarzą, tylko płakać i stać się przy nich malutkim Taehyungiem, który siedział na kanapie i wysłuchiwał ich żali i pretensji.
Ale chyba najgorszą rzeczą jaką usłyszał z ich ust to to, że on już nie był ich synem. Cholerne wyparcie, bo był homoseksualistą. A przecież nie ma powodu do miłości, ona nie wybiera. I nie jego wina, że zakochał się w Jungkooku, który niestety, ale nie odwzajemnia jego uczuć.
Może to zakochanie to była jego kara za zniszczenie rodziny, przyjaźni i wszystkiego, co napotkało lub napotka go po drodze?
- Skoro to już tyle ważnych informacji z twojej strony to możesz już wyjść z tego domu. - rozkazała pani Kim, wskazując palcem na drzwi. - Ja i ojciec nie możemy dłużej na ciebie patrzeć.
Natychmiast podniósł się z kanapy, zabierając list i wyszedł najszybciej jak się da z rodzinnego domu, który kiedyś był zapełniony szczęściem i miłością. Tą przyjemną i spokojną atmosferą, którą uwielbiał. Tęsknił za tym. Tęsknił za uśmiechem mamy, drobnymi całuskami po policzkach i zmierzwionymi włosami, których sprawcą były mamy dłonie, aby tylko dokuczyć swojemu synkowi, by zawitał na jego rumianej buzi radosny śmiech. Tęsknił za tatą, za cennymi radami, za pochwałami z jego strony i za wspólnym spędzaniem czasu, który był rzadkością, bo ojciec musiał pracować na ich utrzymanie.
Nigdy by się nie spodziewał, że ujawnienie przed nimi swojej orientacji zmieni ich relację na tyle, że musiał wyprowadzić się z domu i uzyskać miano najgorszego syna na świecie. Ale i tak najgorzej bolały go słowa 'my już nie mamy syna'. Bo jakby wiedział, do czego to wszystko doprowadzi trzymałby język za zębami.
~•~
- Tae, nie płacz już, proszę. - szepnął Jungkook, który od godziny uspokajał niebieskowłosego, przytulając go i pociesznie gładząc po pleckach i włosach. - Wiesz, że byłeś dzielny? Poszedłeś tam pomimo tego, że wiedziałeś jak to się skończy. Jesteś dzielny, bo ty nadal tam chodzisz, uwierz, że każdy inny na twoim miejscu do końca życia zaprzestałby odzywać się do swoich rodziców. A ty nadal masz do nich szacunek, nadal ich kochasz. Tae, popatrz na mnie. - rozkazał, a Kim niechętnie podniósł swoją główkę, by spojrzeć się na przyjaciela. - Jestem z ciebie dumny. - złapał za jego mokre od łez policzki w obie dłonie i zetknął swoimi ustami do czoła Taehyunga.
Uwielbiał takiego Jungkooka. Takiego, który okazywał uczucia, że jednak Taehyung mógł poczuć się dla kogoś ważny, choć przez chwilę. Co z tego, że przez nieodpowiednią osobę. Ważne, że czuł się dowartościowanym człowiekiem, kochanym. Co z tego, że dopiero potem zdawał sobie sprawę jaka była prawda. Bezduszna i cholernie boląca, aż łamiąca serce i kości. Uświadamiająca aż za dużo rzeczy, które Taehyung w tych najgorszych chwilach załamania nie chciałby myśleć i właśnie sobie ich uświadamiać.
- Dlaczego mnie to spotyka? No, kurwa dlaczego? Moje życie jest chuja warte i kurwa z tego wszystkiego w każdym moim zdaniu jest przekleństwo. Ale wiesz, co? Inaczej się kurwa nie da. - parsknął śmiechem przez łzy. - Zawsze wszystko się pierdoliło i nic nie mogłem z tym zrobić, tylko się przeglądać. Śmieszne jest to, że jestem bezradny ze wszystkim i ze wszystkimi. Jestem kurewsko mały. Ale i tak kurwa najśmieszniejsze jest to, że ja i tak nic z tym nie zrobię i nie będę robił. Będę przez cały czas patrzył jak moje życie podupada, bo innego wyjścia nie ma.
- Myślenie o sobie w taki sposób jeszcze bardziej doprowadza cię do paranoi. - spojrzał się w jego załzawione oczy, co i rusz wycierając z nich nagromadzające łzy.
- Jungkook, proszę cię... ja już żyje w paranoi. Ale, co ty możesz o tym wszystkim wiedzieć. - prychnął, wyrywając się z jego objęć. - Czy ciebie wyrzekli się właśni rodzice, bo jesteś jebanym pedałem? Nie, kurwa. Jesteś normalnym heteroseksualnym mężczyzną, który pieprzy dziewczyny. Czy ty masz zawsze pod górkę, by i tak spaść na samo dno, na dodatek z trudnością się podnieść? Nie, bo jesteś cholernym Bogiem, któremu wszystko wychodzi i jest idealny. Ja naprawdę nie wiem, jakim pierdolonym cudem dostałem się na te przeklęte studia w Japonii. Jestem nieudacznikiem i jednym wielkim przegrywem życiowym, bo nawet moje uczucia przez osobę, którą kurwa kocham nie są odwzajemnione. - spojrzał się na Jungkooka, który z otwartymi ustami mu się przyglądał i dopiero teraz doszło do niego, co wykrzyczał. - P-przepraszam... ja... nie to miałem na myśli, pójdę już. Przepraszam.
Wybiegł z mieszkania Jeona, nawet się nie odwracając. Wiedział, że za nim nie pobiegnie, choć jego bieg stawał się wolniejszy, bo ta nadzieja, że może jednak złapie go za rękę i obróci w swoim kierunku, by odnaleźć się w jego objęciach, towarzyszyła mu od zawsze.
Wybuchł. Tak po prostu.
CZYTASZ
sunny depression | vkook
Fanfiction[zakończone] Podsumowując dojrzałe decyzje, to był miło spędzony czas z tobą, teraz pora się pożegnać. ''Przed 17 muszę być na plaży z przygotowanymi fajkami, do widzenia'' Bo usychanie w jego bystrych oczach było o wiele lepsze niż dać swojemu życi...