Wracali do swoich domów, pokonując ciemne uliczki, które wcale do bezpiecznych nie należały. Choć strach w tej chwili wcale nie panował nad ich umysłami czy ciałami. Atmosfera była napięta, co do najczęstszych nie należało.
Rzadko się kłócili, prawie wcale. Lecz dzisiejszego wieczoru Taehyung czuł się wręcz urażony przez Jungkooka, który natarczywie drążył temat studiów, specjalnie w towarzystwie Jimina.
Doskonale wiedział jak Taehyung był przewrażliwiony na punkcie Jimina, którego nie chciał martwić za wczasy. Oczywiście musiał zrobić swoje, bo tak było lepiej. Nic nie mogło poczekać, nawet minuty dłużej, a kłamstwo Taehyunga i tak wyszłoby prędzej czy później. Szkoda tylko, że Jungkook nie był tak mądry w stosunku, co do jednej, najważniejszej sprawy, którą powinien już dawno załatwić z niebieskowłosym. Akurat to mogło poczekać.
- Mogłeś sobie darować. - przemówił pierwszy raz od piętnastu minut.
- Prędzej czy później i tak by się dowiedział. - mruknął, niewzruszony.
- Ale, dlaczego teraz? Jeszcze tyle czasu do mojego wyjazdu.
- Po co wszystko zostawiać na ostatnią chwile? Jeszcze bardziej byś go zranił.
Jungkook jak zawsze miał racje i Taehyung dobrze o tym wiedział. Ostatnią rzeczą, którą by chciał jest zranienie małego Jimina, który zdecydowanie na to nie zasługiwał. Jimin był wspaniałym przyjacielem, który pragnie dla każdego dobrze.
I Taehyung wcale na niego nie zasługiwał. Nie zasługiwał na jego przyjaźń, która była lojalna i szczera. Nie rozumiał, dlaczego ktoś taki jak Jimin przez cały czas był przy jego boku, nie czując żadnej odrazy, a wręcz przeciwnie, kroczył za nim jak ten wierny pies, który słuchał się swojego pana. I Taehyung nienawidził tego. Nienawidził w Jiminie tego, że jest przy nim, mając go przez cały czas za okej przyjaciela. Bo Taehyung wcale nie był okej.
- Już mówiłeś rodzicom?
- Czy musimy rozmawiać o tych pieprzniętych studiach? - krzyknął, zatrzymując się, by spojrzeć się na odwrócone plecy Jeona. - Nie, jeszcze nie mówiłem.
- O co chodzi? - zapytał, odwracając się w jego stronę.
- Boję się. - szepnął, spuszczając swoją głowę na dół.
Wpatrywał się w swoje brudne tenisówki, które zdecydowanie przeżyły za dużo i nadają się jedynie do spalenia. Lecz uwielbiał je, były wygodne i razem z Jungkookiem kupił je w pobliskiej galerii. Taehyung był sentymentalny i nawet do tych brzydkich rzeczy, takie jak jego zakupione dwa lata temu tenisówki, miał sentyment.
Poczuł na swoim ramieniu palącą dłoń, która pozostawiała bolące, czerwone oparzenia, lecz nie strząchnął jej. Spokojnie spoczywała na odkrytym ramieniu, bowiem dzisiejszego dnia Taehyung ubrany był w bluzce na ramiączka i pożałował. Bo może jakby jednak ubrał zwykły podkoszulek, rażące oparzenia nie byłyby tak cholernie odczuwalne? Boże, dlaczego on musiał w taki sposób zachowywać się przy Jungkooku? Dlaczego przy nim musiał się poniżać, czekając na współczucie? Pokazywał tak łatwo, że jest małym chłopcem, który nie potrafi stawić czoła problemom. Ale to wszystko Taehyunga już dawno przerosło i nie dawał rady.
- Nie martw się. - mruknął, przyciągając do siebie niebieskowłosego, by móc zgarnąć go w moje chude ramiona i przytulić. Dać otuchy. - Nie bój się życia, Tae.
- Najpierw chciałbym się nauczyć jak żyć, jak zacząć myśleć racjonalnie, ale nie potrafię.
Jungkook odsunął się delikatnie od przyjaciela, by w obie dłonie złapać za jego policzki i spojrzeć się mu prosto w oczy, wiercąc w nich dziury. Ich twarze były za blisko, a Taehyung wstrzymał swój oddech, bo ta bliskość była zbyt rażąca. Nie oddychał i pomyślał nawet, że dłużej tak nie zdoła wytrzymać. Zemdleje i pogorszy jeszcze bardziej całą sytuację, którą i tak już zdążył znienawidzić.
- Potrafisz. - szepnął, prosto w jego usta.
- Jestem sam.
- Jestem z tobą. - odpowiedział, ponownie zgarniając go w swe ramiona.
Taehyung oparł swoją głowę o jego ramię, odwzajemniając uścisk, po chwili przymykając oczy. Czuł, że ten gest będzie należał do tych jednych z dłuższych. I cholera, tak bardzo chciał wierzyć słowom Jungkooka, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafił. Nie, jeśli Jungkook powiedział to w sposób wątpliwy. Jakby sam do końca nie wiedząc, czy dobrze czyni mówiąc to jedno zdanie, które miało podnieść swojego najlepszego przyjaciela na duchu.
Nie podniosło. Bardziej zmiażdżyło, ale wszystko jest dobrze. Taehyung cieszył się, że jego przyjaciel pragnie go pocieszyć, nawet karmiąc go najgorszym kłamstwem z możliwych. Taehyung żałował, że nie widział tych pięknych gwiazd, kiedy malinowe usta wymawiały 'Jestem z tobą'. Choć z drugiej strony może i dobrze się stało? Może nie miał być akurat teraz przyciśnięty butem w ziemie jeszcze bardziej niż dotychczas? I nie ma za złe Jungkookowi. Nie jest na niego zły.
Jest dobrze.
CZYTASZ
sunny depression | vkook
Fanfiction[zakończone] Podsumowując dojrzałe decyzje, to był miło spędzony czas z tobą, teraz pora się pożegnać. ''Przed 17 muszę być na plaży z przygotowanymi fajkami, do widzenia'' Bo usychanie w jego bystrych oczach było o wiele lepsze niż dać swojemu życi...