Nieodwzajemniona miłość

345 47 13
                                    

Czuł jakby żołądek mu się rozrywał, przekręcał na różne strony, mając ochotę zwymiotować, lecz nie miał czym. Nie jadł nic od wczorajszego dnia, bo wiedział, że jakby coś zjadł od razu zwróciłby to, a wolał nie marnować swojego jedzenia, które znajdowało się u niego w lodówce.

Było mu gorąco, oblewał się potem, który po chwili zamieniał się w gęsią skórę, bo marznął w swojej bluzce na krótki rękaw. Skubał swoją już i tak poharataną od zębów dolną wargę, gdzie odczuwał posmak krwi, lecz kompletnie to ignorował. Tak naprawdę ignorował wszystkie rzeczy, które aktualnie działy się z jego ciałem, bo myślał, co ma się wydarzyć za osiem minut.

Za osiem minut ma pojawić się Jungkook u niego w mieszkaniu, by porozmawiać. By porozmawiać o nich. By w końcu poruszyć temat, którego tak bardzo nie chcieli - oboje - poruszać, bo tak było wygodniej. Bo w taki sposób ich drogi się nie rozejdą i nie będzie rozpaczy i bólu.

Jest to najdłuższe osiem minut jakie kiedykolwiek przeżywał w swoim życiu i miał nadzieję, że nigdy nie będzie przeżywał czegoś podobnego. Zazwyczaj czas leciał mu zbyt szybko, więc dlaczego teraz nie mogło to przeminąć ot tak na pstryk palca, by było już po wszystkim? Pragnął już żyć spokojnie, bez żadnych zmartwień. Bez rozrywającego na strzępki serca, które krwawiło cholernie mocno, prosząc o pomoc, lecz żadnej pomocy nie uzyska. Jedyny lek, którego pragnie był trujący. Innego nie przyjmie.

Dźwięk rozchodzącego dzwonka rozbrzmiał w jego uszach zbyt mocno, bowiem skulił się, delikatnie je zatykając. Przyszedł trzy minuty przed czasem, a Taehyung chyba jeszcze nie był gotowy.

Wstał chwiejnym krokiem do drzwi i otworzył, by po tygodniu czasu ujrzeć jego. Swą miłość z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, a na polikach dostrzegł różowego koloru, który zapewne był przez słońce. Tak, dzisiejszy dzień był upalny. Jungkook wyglądał na spokojnego. Jak zawsze.

Bez słowa weszli wgłąb mieszkania Kima, który przyparł się o ścianę patrząc się na swoje gołe stopy. Czuł jego wzrok na sobie i poczuł się tak jakby był u swoich rodziców. Poczuł się małym Taehyungiem, który był karcony za swe złe czyny. I teraz przez myśl mu przeszło, czy niepoprawne zakochanie się w swoim najlepszym przyjacielu było złym czynem. W końcu oboje wiedzieli, do czego dzisiejsze spotkanie prowadzi, więc to by znaczyło, że tak?

- Nawet nie wiem jak mam zacząć ten temat. - przemówił nagle Jungkook, cicho wzdychając. - Nie rozumiem.

- A wiesz, że ja też? - zaśmiał się, na marne ukrywając bezsilność. - Akurat przypadło na ciebie. Poznałem już tyle ludzi i za cholerę nie rozumiem, dlaczego nikomu innemu nie oddałem swojego serca. W tej chwili trzymam je na tacy, ale ty jesteś odwrócony.

Nie mógł się nawet na niego spojrzeć. Oczywiście, że by się rozpłakał, a nie chciał tego robić w tej chwili. Nie chciał płakać przy nim. Nie chciał współczucia od kogoś, kto nie odwzajemniał jego uczuć. Czuł jakby powoli tracił oddech. Onieśmielał go przeszywający wzrok swojego oprawcy, który zniszczył go doszczętnie.

- Nigdy bym nie pomyślał, że to będę ja. Przecież niczym się nie wyróżniam od innych. - złapał się za głowę, przemykając oczy. - J-jestem taki zwykły.

- Ludzi, których do tej pory spotkałem nie są po prostu tobą. - kontynuował dalej mówić. - Nigdy nie będą tobą, ale nie martw się. Postaram się szybko zapomnieć.

O ile to jest możliwe. Nie chciał zapominać o Jungkooku. Pomimo tego, że był jego miłością to był on również jego najlepszym przyjacielem, który był przy nim zawsze. Lecz myślenie o nim bolało. Miał wrażenie, że obecność różowowłosego przebijała jego ciało niewidzialnym ostrzem, pragnącym śmierci Kima. Był to absurd, że miłość powoli go zabijała, a on nic z tym nie robił. Tylko czekał na swój koniec, który właśnie nadszedł.

- Ale ja o tobie nie zapomnę, Tae.

- Nie chcesz mnie.

Ich oczy się ze sobą spotkały i to było najgorsze. Prawda, którą Taehyung z łatwością wyczytał z jego brązowych oczu, w których się zakochał tak bezinteresownie. Nawet teraz mógł powiedzieć, że były najpiękniejszymi gwiazdami, diamentami i brokatem. Błyszczały mocno, przez co nie jeden zatraciłby się w nim, wiedząc, że już na starcie przepadnie. Ale Taehyung pragnął zostać zepchniętym, by utonąć w gwieździstych oczach, najpiękniejszych w całej galaktyce.

- Pocałuj mnie, błagam. - jęknął żałośnie, gdy wyczuł spływające łzy po polikach.

Pomyślał, że to była najgorsza desperacka prośba jaka wypłynęła z jego ust, ale gdy ich wargi się zetknęły, wiedział, że gdyby nawet przepłynął wszystkie oceany, całował miliona ust, nic nie dałby porównać z tymi jedynymi, gdy po raz pierwszy pocałował chłopaka swoich najskrytszych marzeń.

sunny depression | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz