Pragnę i kocham cię

404 49 14
                                    

Dusił się. Taehyung się dusił i wszystko, czego był świadom to gorąc jakie ogarnęło jego ciało. Starał się myśleć jak to się wszystko stało, ale nie mógł. Miał wrażenie, że jakby o tym usilnie myślał to koszmarnie rozbolałaby go głowa, więc wycofał się z racjonalnego myślenia. Nie myślał o niczym.

- Pragnę cię, Kookie. - wysapał, jeszcze bardziej siebie nienawidząc.

Na jego ciele spoczywały ciepłe dłonie. Błądziły po gołych ramionach, klatce piersiowej, czy udach, zostawiając palące oparzenia, które piekły niemiłosiernie, ale pragnął tego od dawna i nie mógł powiedzieć 'nie'. Nie chciał tego powiedzieć. Oddał się delikatnemu dotykowi, bojąc się, że czar nagle pryśnie niczym bańka mydlana, pozostawiając po sobie jedynie piękny moment tylko przez chwilę. Otworzył oczy i ujrzał również nagiego Jungkooka, który spoglądał się jego czerwonej twarzy.

- Kocham cię. - odrzekł, nie czekając na żadną odpowiedź, której i tak by się nie doczekał.

Wiedział, co by odpowiedział na jego skromne wyznanie, więc z powrotem połączył ich usta, rozkoszując się trucizną, której uzależnił się, wiedząc, że jeśli nie skosztuje ich ponownie zacznie wariować. Wplątał w jego różowe włosy dłonie, delikatnie ciągając go za kosmyki. Kochał ich delikatność, ich miękkość, cholerną jedwabistość, tak naprawdę kochał wszystko w Jungkooku. Był dla niego idealną idealnością, która stąpa po bezdusznym świecie, pragnąc jego zdewastowania. Co najlepsze udaje mu się to bez żadnych przeszkód, bo Taehyung już dawno został zrzucony do morza, by tonąć.

Był żałosny, głupi i zależny od Jungkooka, który nie pozwalał mu zaczerpnąć świeżego powietrza. Trzymał go pod wodą, bez żadnego tlenu, by dusił się w najgorszych męczarniach, patrząc się bezdusznie w scenerie bezsilności i powolnego umierania. Upokorzył się jeszcze bardziej niż dotychczas, kręciło mu się w głowię i myślał, ze zaraz zwymiotuje przez bliskość Jungkooka, która była słodka jak ich ukochana karmelowa kawa, jednocześnie obrzydliwa, wywołując wymioty.

- Taehyungie. - wyszeptał jego imię delikatnie, prosto do jego ucha, a Taehyung odczuł dreszcze i kurwa jak on to znienawidził.

Jeszcze jedno słowo z jego czerwonych jak letnie truskawki ust i wiedział, że będzie jeszcze gorzej, że będzie sięgał dna, ciemnej głębiny, która z otwartymi ramionami czekała na jego drobne ciało, by zniszczyć je doszczętnie.

Nienawidził stanu, w którym się znajdował, ale było to też jego spełnienie marzeń. Jedno wielkie pragnienie, które nie pozwalało puścić go wolno, by odetchnąć świeżym powietrzem. Wypłynąć spod wody, by brać głębokie wydechy ratujące życie. Lecz codzienność duszenia się była już jego przyzwyczajeniem i tak naprawdę nie chciał wypłynąć na ląd. Tak koszmarnie się bał.

- Pragnę cię. Kocham cię. Pragnę i kocham cię. - dyszał, powtarzając te słowa jak mantrę. - Proszę, znisz... - przerwał w połowie zdania, mrużąc oczy, gdy poczuł wypełnienie.

Ból rozsadzał go od środka, mając wrażenie rozrywania jego wnętrzności. Nigdy niczego intymnego nie doświadczył, było to pierwsze zbliżenie w jego życiu i pomimo cholernego uczucia rozrywania i pieczenia było to najlepsze przeżycie jakie mógł doświadczyć. Ale nie mógł też na to poradzić, że jednocześnie nienawidził tego i zanim mógł pojąć, co tak właściwie się dzieję, wtulił się bezpiecznie w spocone i płonące ramiona, czując się jeszcze bardziej zdesperowanym małym Taehyungiem, by parzyć się, wmawiając sobie, że to jest to, czego tak naprawdę potrzebował do życia. Bo to wcale nie było bezpieczne. To go jedynie bardziej zmiażdżyło.

Łzy otuliły jego zamglone z przyjemności oczy. Podniecenie buzowało, pragnąc już w końcu odetchnąć ulgą. Uspokoić domagające się ciało o błogi stan, który zmierzał ku końcowi, bowiem Taehyung wygiął swe ciało w łuk, dociskając paznokciami, pleców Jungkooka i wytrysnął nasieniem prosto na swój brzuch, brudząc go. Sapał głośno, czując jak serce bije niewyobrażalnie mocno, po chwili czując wypełnienie w środku, co by znaczyło, skończenie różowowłosego, który nie czekając dłużej, wyjął cieknącego po spermie penisa, by ponownie wpić się w wargi Taehyunga.

Trwało to może pięć-sześć sekund, ale tyle wystarczyło dla Taehyunga, by ponownie przepaść i rozpłynąć się w ich smaku. Usta Jungkooka to była nowa rzecz, w której się zakochał i tego też nienawidził. Pragnął dłużej kosztować trucizny, lecz niestety czas jak zawsze leciał za szybko.

Słyszał szelest zakładanych ubrań i dźwięk zamykanych drzwi. Dopiero teraz zrozumiał, że ze wszystkich dni, które spędził na oglądaniu zachodzącego słońca na busańskiej plaży, ten był tym najgorszym. Najbardziej samotnym.

Nie płakał. Z przeraźliwym spokoju patrzył się w jeden punkt, uświadamiając sobie, że nadzieja umarła i to był ewidentny koniec. Koniec ich.

A może tylko jego?

~•~

Miłego popołudnia wam życzę!💜

sunny depression | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz